Ech... życie. Każdą chwilę zbierasz, w pierdołach szperasz.
Życie.
Niby jestem, a jakby mnie nie było, wszystko wciąż pędzi, niby jest miło, ale jakby nie było, czasu wciąż brak. Taaaak.
ŻYJĘ.
W pędzie lecz wciąż, niezmiennie i niezachwianie, na pohybel zazdrośnikom - ŻYJĘ:) Coś tam usiłuję robić, przygotowuję się psychicznie na jeszcze nowsze nowe, które i tak nie dla mnie lecz dla dzieci. Jednak robota moja, a tak ciężko się zabrać, zmobilizować, ogarnąć.
Wiem że nie tylko ja tak mam, ale wiem że wielu tak NIE MA - i za to Wam chwała i podziw mój OGROMNY. Jak już ogarnę kompa co o zaklamocony okrutnie, to nawet wrzucę kilka zdjątek na dowód mej działalności i ŻYCIA pełnią sił, w pełnym rozkwicie w dodatku.
Życie wzięło mnie na celownik, a ja latam jak durna jakaś coby choć na chwilkę umknąć z tego celownika, czasem mi się udaje, wtedy mam fajny wieczór przy herbatce z rumem (świetna na mróz i pomysłów nasilenie), i książce nawet ciekawej. Innym razem latam jak dzika, rąk nie wiedząc w co najsampierw wsadzić.
Dziś o 7.00 ciasto piekłam na szkolne obchody Dnia Dziadka i Babci :P Stygnie sobie, a ja pościk skrobię, i znowu do lotu się sposobię.
Od poniedziałku ferie się zaczynają. Dla mnie to czas gorący i intensywnie ŻYĆ znowu będę.
Trzymajcie kciuki żeby mnie to własne życie nie wyprzedziło, w zamian obiecuję poprawę i częstsze pojawianie się na blogu, bo muszę wreszcie odklamocić kompik mój własny i zaistnieć życiowo również w tym wirtualnym życiu. No chyba że też Was życie nie rozpieszcza to może se dam spokój, i dam się ponieść życiowym wirom :))))
Buziaki ciepłe ślę z mroźnej Warmii
Do następnego :)