W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





29 lutego 2012

tralala - hahaha :)))

Tyle radości na raz dawno nie miałam :)))
Koleżanka się nabija, że niby ja z byle drobiazgu się raduję jak durnowata jaka. Może. Niech się nabija:)
To JA coś mam, ona nie, hehehe ;)
Dziś się raduję jak wariatka bo DOSTAŁAM!!!
hahaha, tralalala, same cudeńka lalala:)))
Dwie przesyłki, znaczy hurt niemalże listowy wczoraj dostałam a w pierwszej...
... nie, nie słonie i nie grubasy wtranżalający tłuste kiełbasy :)
Ja dostałam coś co babeczki lubią NAJBARDZIEJ - BIŻUTY CUDNE.
Najpierw te wycyganione ;))) Od Ivonny  przyszły, bo Ją cyganiłam aż się kurzyło ;)))
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię kuchnię włoską, bardzo nawet. Te carbonary, klopsiki w sosikach pomidorowych, makarony zapiekane, spaghetti... mniam ;)))
No i mam makaron naszyjny, proszę, o taki:



W TYM się wczoraj w pracy lansowałam. Nie powiem, zazdrość i zainteresowanie wzbudził ogromne :))
Z broszkami, tak jak proponuje Iwonka wyglądają rewelacyjnie:) Prawda że jak spaghetti??? Neizwykle eleganckie w dodatku :)))
Jakby szczęścia było mało, dostałam jeszcze jeden, ten jakby mocno szpinakowy ;))):


Sos szpinakowy zapodany na spaghetti to ostatnie nasze kulinarne odkrycie, a jeszcze w wykonaniu Osobistego - BAJKA ;)))
Teraz szyku zadam podczas obiadku zjadania, i kolorystycznie nawet się skomponuję ;))))
Fajnie :) A dziś pewnie lans w pracy, cóż, skoro mam to nie będę ukrywać, a co! ;)
Iwonko - serdecznie dziękuję!!!

Teraz o wymiance z Sylwią będzie.
Bystrością się wyjątkową wykazałam, bowiem zwróciłam czas jakiś temu na westchnienia Sylwii do filcowych broszek mojego autorstwa. Z pewną nieśmiałością napisałam mejla, w którym zapytywałam że może by..., że jeśli by..., czy rzeczywiście jest zainteresowana... itp, itd. Sylwia nie zwlekając odpisała (wyczekiwane!) owszem, chętnie ;))) No to się wymieniłyśmy.
Sylwia się w broszkach swoich już się lansuje, ja lansowałam się wczoraj (doskonały komplet z szarym makaronem), o w tym:


Mam jeszcze TO, do kompletu i pełni szczęścia:



Komplet będzie prezentowany w świecie dalekim, w czerwcu lecę na Komunię chrześniaka do UK, więc jakby nie patrzeć szyku zadam aż miło! Sylwia wielkie dzięki :)))
Sylwia dorzuciła jeszcze takie frywolitkowe, miniaturowe cudo:


Nie będę pisać o załączonym słodyczku, bom go szybciorem pochłonęła, aż wstyd, mogę tylko rzec: mniam ;))) Te nowe biżuty bardzo wpadły w oko mojej córze:) Umówiłam się z nią że na jej lipcowe urodziny MOŻE się nawet poświęcę i pożyczę jej swój naszyjnik, ale nie obiecuję tego NA PEWNO, sami rozumiecie ;))

No i jak tu się nie chichrać durnowato, skoro tyle szczęścia naraz spotkało jedną, jedyną zwykłą babeczkę ?
Ja tam się chichram, i nie wiem czy jutro przestanę, a ludzie niech sobie gadają, co mi tam :)))

DZIEWCZYNY OGROMNIE, Z CAŁEGO SERDUCHA DZIĘKUJĘ !!!

27 lutego 2012

Ozdobniki

naszyjne się zrobiły - wpadłam w jakiś amok filcowania.


Niby wiosna do drzwi stuka, więc teoretycznie nie wypada, jednakowoż wciągnęło mnie z kretesem.
Hasło z wiosną w "tytule" muszę jednak sprostować - prawie wiosnę mamy, bo od soboty znowu zasypało nas. Śniegiem, rzecz jasna.
Ja już naprawdę wiosną żyłam! Nawet okoliczne rozplaśkane błotko mnie nie dołowało.
Wyjątkowo.
Bo wiosna przecież w TAKI sposób, nie koniecznie urokliwy, ale jednak nadciągała. A tu kicha, zima wróciła.
Uparta ;P Ech...
Pocieszam się ciągle jak mogę że, wspomniana nadejść WRESZCIE musi, bata nie ma. Dłużej trza będzie tylko czekać, może dni jedynie, czyli CHWILKĘ zaledwie ;).
A zważywszy na okoliczności przyrody, moje filcowanki jak najbardziej na czasie.
I oto one, filcowane ozdobniki naszyjne w całej swej okazałości, najpierw w "stanie naszyjnym" - czyli na lince:




Kiepskie zdjęcia, ale i światła mało :P
Teraz w zbliżeniu, czyli na koszu ;))





Się jeszcze zrobił, z potrzeby chwili, i konieczności nastroju poprawienia ozdobnik nauszny. Prosty, ale bardzo mi przypadł do gustu :)




Lawa wulkaniczna ze szkiełkami. Fajnie dynda na uszach. Ładnie nawet.
I tyle. Na razie.
Może wkrótce co innego pokażę?

Do innego zatem ;)))

22 lutego 2012

Monotonnie

prawie dziś będzie.
Filcowo, bo w końcu wzięłam się za porozpoczynane (wiela czasu temu), filocki co to tylko obróbki estetycznej czekały.
Się doczekały.
Przyglądam się im i tak sobie myślę że monotonnie nieco, bo w w prawie jednakich kolorach. W dodatku z przewagą różu ;) Koleżanka się nawet zadziwiła bo zna moją awersję do różu, a tu mało że róż, to jeszcze nawet, nawet wyszło ;)))
Jak nic wiosna nadciąga, i czuje ją moja dusza :))) I się raduje jak durnowata :)
Monotonna kolorystycznie wiosna...





 Żeby zbyt słodko nie było to są jeszcze takie, i te sobie pójdą jutro w lepsze ręce ;)))




Kolory zgodnie z zapotrzebowaniem zamawiającej, ty samym przełamują monotonię niniejszego postu ;))) Mam nadzieję że się spodobają po własnoręcznym wymacaniu.
Na koniec pokażę jeszcze PRAWIE wszystkie:


Prawie, bo jeszcze co nieco czeka na wymuskanie. Mam nadzieję że się wyrobię do końca TEGO tygodnia.

Tymczasem żegnam CIEPŁO z nadzieją na jeszcze CIEPLEJSZE ;)))

17 lutego 2012

Pastele z humorem ;)

Dziś lirycznie, romantycznie...
Wczoraj powstała i taka została broszeczka mała ;)




Niżej wytwór który powstał dzięki inspiracji biżutami MRUWKI, która w "przerażającym" tempie poznaje nowe techniki rękodzielnicze! Aż się boję co zdziała przez nadchodzący weekend ;)))




Pamiętacie bajecznie kolorowe,drewniane koraliki na sznurku, które kiedyś u siebie prezentowałam??? To właśnie jest praca Mruwki -  biżuty, które są jednymi z moich bardziej ulubionych ;))
Przez NIĄ i tylko przez Nią powstał wczoraj mój naszyjnik.
Szary sznurek, lekko woskowany plus koraliki ceramiczne i fimo - uroczo, nieprawdaż ? ;)))
Tych ceramicznych muszę jeszcze dokupić.

Na koniec koszyki, które wreszcie udało mi się ukończyć, a służyć będą Córce.


Ciekawe co w nich znajdę za jakiś czas. Nie wiem jak to się dzieje, ale za każdym razem COŚ, co w pokoju dzieci pełni swoją z góry przypisaną funkcję, po pewnym czasie zmienia ją. Nagle okazuje się że owa funkcjonalność była wyłącznie MOIM złudzeniem...
I tyle moich pasteli:)

Zgodnie z tytułem teraz trochę humoru, z cyklu Jaśkowe:
Janek ponownie przeżywa fascynację Kościołem.
Pewnego razu podczas mszy, ksiądz zapytał dzieci: czego NIE WOLNO robić, by serce pozostało, czyste, gorące i kochające? Do odpowiedzi wyrywał się Janek, i wyznał z niezwykłą powagą i przejęciem:
- NIE WOLNO JEŚĆ ŚNIEGU!
W sumie, gdy się zastanowić ma chłopak rację... poniekąd ;)))

Jeszcze jedna historyjka, tym razem przekazana przez Osobistego.
Dzieci słuchały historii Adama i Ewy, na koniec padło pytanie z serii tych sprawdzających:
- No, to jak nazywali się pierwsi ludzie na ziemi???
Janek błyskawicznie- Adam i Jamie...
Macie problem? Słusznie, wspomniani bohaterowie to panowie prowadzący swój program na Discovery pt. "Pogromcy mitów", ulubiona "bajka" Janka ;))))

No to pa :)))

16 lutego 2012

Pamiętacie?

Tytuł nieco przewrotny, zaraz zrozumiecie dlaczego ;)))
Znalazłam, właściwie odgrzebałam coś czym od jakiegoś czasu planuję się zająć.
A w środku takie oto znalezisko...






Ciekawe nieprawdaż???
Jest to strona z jakiejś gazety, mogę przypuszczać jedynie że z Olsztyńskiej, ponieważ służyła jako wyściółka dna walizki po dziadku Osobistego. Na jej odwrocie znajdują się inne artykuły, dzięki którym dowiedziałam się że pochodzi z roku 1955 (informacja o VIII Wyścigu Pokoju 1955 r.).
Stąd tytuł, nieco sparafrazowany, jednak znany : PAMIĘTACIE? Są wśród nas pamiętający...
A oto owe COŚ:



Mam jeszcze dwie podobne, tylko tekturowe i mniejsze. Jedna od mojego ojca, druga od znajomej, która zamierzała ją zwyczajnie wyrzucić - URATOWAŁAM ;))) Nareszcie znalazłam dla nich miejsce i zastosowanie, o czym inną razą :)
 No to pa, śmigam do roboty, korzystam, WRESZCIE!, ze zwolnienia lekarskiego, na którym wylądowałam w poniedziałek z diagnozą: stan zapalny zatok:P Dziś już lepiej, choć nie powinnam tego ogłaszać wszem i wobec, ponieważ w poprzednim poście radośnie głosiłam swe ozdrowienie, a tu od poniedziałku znowu zdrowotny KLOPS.
Moja babcia zawsze powtarzała NIE CHWAL DNIA PRZED ZACHODEM SŁOŃCA! Było słuchać starszych - orzekła z młodzieńczą swadą, hehehe... ;))