A u nas ciągle DUŻO się dzieje :)
W pracy wymyślanie dla dzieci społecznych na interesujące/kreatywne spędzenie czasu wakacyjnej laby. Dodam że INTENSYWNE.
Wymyślanie również w zakresie pieleszy domowych, i głównie na rzecz przychówku własnego, żeby nie czuł się pominięty:P
Żeby nie było żem gołosłowna, dziś o pracach ręcznych, czynionych w ilościach hurtowych, czyli węże naszyjne. Wzięło mnie i pogrążyło za sprawą kilku przemiłych pań, i od tygodnia dziergam, wciąż przy tym wymyślając społeczno/rodzinnie, oporządzając jakkolwiek domostwo, wykonując co niezbędne przydomowo i nanizając na sznur kolorowe kóralicki jednym ślipiem łypiąc w TV dla relaksu - bo ręce właściwie już same nanizają, takie mądre są :) Tylko GÓRA (i pół) prasowania czeka, i nijak mi z tym na duszy, a wręcz nawet uwiera... Podpatrując jak to NIEKTÓRE porządki wielkie czynią i malowanki chałupek, postanowienie poczyniłam wakacyjne i SOLENIE obiecałam swojej duszy że w najbliższych dniach zabiorę się za to co zaniedbane, i jeszcze TO od miesięcy chałupce obiecane obskoczę.
Tymczasem dziś szybciorem nowości zaprezentuję. A jest ich troszku :)
Najsampierw wspomniane węże:
Teraz prezent rocznicowy od Osobistego, co to chrapkę na niego miałam już czas jakiś a długi niezmiernie:)
HA! Mam i ja, WRESZCIE, mój WŁASNY przepiękny ZIOŁOKAP :)))
Na PRAWIE koniec moje wymarzone, przecudne, filigranowe i W SAM RAZ do mojego domku:
ZADROSTKI, co to kilka lat się umawiały i umówić nie umiały :)))
Ręcami zdolnemi Kasi Pstrokatej poczynione. Rzecz cenna tym bardziej, że czas na ich robienie kradziony własnej rodzinie był, za co się chyba nigdy nie wywdzięczę!I już na prawdziwy KONIE-C, dosłownie :) Dzieci moje miłością zapałały okrutną do koni, a że nie jest to miłość li i tylko platoniczna, niech świadczą o tym niniejsze zdjęcia;
Na razie tylko jazdy od czasu do czasu, wbijane w czas tzw. wolniejszy, aczkolwiek niezbędny by dziatwa poczuła że ma wakacje, czyli w ich pojęciu NALEŻNE PRZYJEMNOSTKI:)
W sierpniu będą WYMARZONE półkolonie jeździeckie. Dni od minionej "jeździeckiej" niedzieli liczone z ołówkiem w ręku :)))
Już żegnam się czule, mam nadzieję że wkrótce bedę miała się znowu czym pochwalić :)
Pa, pa, pa :))))
Kobieto! Ty mi tu mnie malowanek w chałupie nie wypominaj, bo ja już ledwo zipie i nawet nie mam siły cieszyć się, że jasność na me ściany zagościła. Mega doła od nadmiaru roboty złapałam :( A ty jeszcze chyba na dobicie takie cudeńka pokazujesz. I nie wiem co w większy zachwyt, podszyty zazdrością mnie wpędza... cudne węże ( idziesz jak burza), ziołokap (rewelka) czy przecudnej urody szata na okienna. Zdolna bestia z tej Kasi Pstrokatej.
OdpowiedzUsuńA Tosia i Janek w siodle prezentują się wspaniale.
Buziole przesyłam:*
Moja córy mają podobną miłość - konie :))
OdpowiedzUsuńZazdrostki piękne i twoje węże:)
Zielnik piekny :0
buziaki :*
Pięknie Ci się zawężyło ;-)
OdpowiedzUsuńNo to teraz czas na ukośniki. Jak cos, chętnie służę pomocą :-)
Moja Ania też koniara - o koniach wie już chyba wszystko. Ale z przyczyn niezależnych od niej - na razie tylko teoria, chociaż baaardzo rwie się do praktycznej strony zagadnienia :-)
Piękne węże :)
OdpowiedzUsuńJak ja Ci zazdroszczę energii i chęci do działania... ja nie mogę się jakoś pozbierać, mimo że chwilowo mam urlop od większości przychówku (chłopcy wybyli z dziadkami nad jezioro)... a tak mi się nic nie chce...
pozdrawiam serdecznie :)
Ależ poszalałaś z tymi sznurami :-) No i piękne nowe dekoracje domowe.
OdpowiedzUsuń