W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





15 lutego 2011

Akceptacja

Zrobiłam, a właściwie tylko wykończyłam.
Korale filcowe kulała sobie koleżanka. Ukulała ręcami własnymi kulki koloru jakiego chciała i straciła biedaczka zapał :)
Poniekąd ją rozumiem, nudne nieco zajęcie, jednak efekty bywają zaskakujące.
Te są proste, bo takie miały być. Brązy i turkusy - takie były filcoki wykulane, dodatki, znaczy ekskluzywne koraliki już wg mojego "widzi mi się" - się teraz wypowie czy mogą być, bo zmienić jeszcze można :)))
I to nie do Ziuty pytanko - Ziuta sama se wykula, a zapytana wie o kogo chodzi, jak sądzę :)










Jednej takiej, po sąsiedzku, się podobały, więc może jest nadzieja że tej dalszej sąsiedzkiej też przypadną, bo ta pierwsza to wybredna, więc skoro wrażenie uczyniły na pierwszej to ta druga tez zadowolona chyba będzie...
Namotałam :>
Dla oczyszczenia umysłu zatem pokażę jeszcze do czego córkę własną zmusiłam:) W ubiegłym tygodniu, lekarsko-przychodniano czas upojnie z Tosią spędzałyśmy, nie było już sensu do przedszkola dziecka prowadzać, toteż dziewczę udało się do mamowej placówki zatrudniającej. I tak z nudów troszkę, a troszkę dla relaksu i miłego czasu spędzenia zrobiła Tośka takie coś:



Kwiatuszki na gumeczki do włosów. Słodkie jak... Grunt że różoholiczka przeszczęśliwa:) Pomogłam dziecku zszyć te wszystkie płatki, koralików ciepnęłam ku ozdobie i zadowoleniu córczynej sroki. I łala, się prezentuje ładnie nawet :)
Do informacji dociekliwej Ziuty, pełnej przeczuć najgorszych co do mojej osoby - takie broszki się właśnie pali! NIE JARA :))) Opalić trzeba coby się nie siepało, a PALĄ gapy i niewprawieni początkujący.
Toś też paliła, a jakże, palec sobie nawet dziewczę sparzyło, minę miało wówczas nietęgą. Ale po zobaczeniu efektu na oczy własne, zielonkawe nieco, gębusię uśmiechniętą pokazało, i o paluchu z radości zapomniało :)

Na koniec.
Książki pożyczyłam od kolegi, który jak się okazało tematykę podobną lubi czytać.
Książki po przejściach, o latach wielu. I na pomysł wpadłam przy okazji, o czym wkrótce. Tymczasem przeczytałam i bezczelnie, nie pytając o zgodę lekko naprawić zamierzam. Skrzyczeć raczej nie skrzyczy. Chyba... Na razie wyglądają tak:



Wkrótce zademonstruję jak wyglądają po tym co wymyśliłam. Oby wstydu nie było.

Tymczasem SŁONECZNIE pozdrawiam :)

14 komentarzy:

  1. Ciekawa jestem co zrobisz z ksiazkami:)
    A jak sprawuja sie nozyce, super sa, prawda?
    Kalosze przydalyby sie i tutaj;)
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne wytwory! ąż mnie uszy palą z ciekawości, co będzie z tymi książkami:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tosia zdolna bestia! Pewnie po mamusi kratywna dusza bedzie ;)

    Ciekawa jestem co zrobisz z ta ksiazka?!!?

    Filcowe korale BOSKIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo spodobaly mi się kwiatki, które zobilyscie:)I bardzo bym chciala mieć znajoma, która i mnie by coś wykulała::

    OdpowiedzUsuń
  5. Kwiatusie super!Zdolna bestyjka z Tosi!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, hej:)

    Książki naprawię - najlepiej jak się uda:)
    Reszta będzie w temacie ksiązkowym, i własnie o tym wkrótce.
    Moniko - nozyce fantastic-bombastic:))

    Ola - dziekuję:) Komplementy córce przekażę, może zapała większą miłością do robótek ręcznych :)))

    Asiu - z tą kreatywnością się zobaczy, różnie bywa, ja jednak nie tracę jeszcze nadziei, i zachęcam, wymyślam, efekty jak widać. Dla mnie super:))

    ABily - mówisz masz, żadem problem z kulaniem, podaj kolorki które potrzebujesz i kulam:)

    Aagaa - dziękuję i przekażę córze, niech wie ;)))

    Dziękuję za dobre słowo:))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Filcoki udane bardzo - lubię zestawienie brązu i turkusu. Pochwały dla córuchny,zapowiada się nam nowa blogerka! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ivalia :) nie namotałaś, ten tekst o sąsiadkach - super !!
    Korale śliczne, i te filcowe kuleczki w zbliżeniu wyglądają bombowo :))
    buziole :**

    OdpowiedzUsuń
  9. I zapomniałam o kwiatuszkach napisać - Wielkie brawa dla Córki - śliczne są :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj.
    Koraliki filcowe sa świetne-turkusik i brąz fajnie wygladaja razem.

    Widzę ze córcia odziedziczyła gen kreatywności po mamie -broszka wyszla piekna. Wielkie brawa dla Tosi.
    Buziaki dla Was zdolne dziewczyny.

    Buziaki dla was zdolne dziewczyny

    OdpowiedzUsuń
  11. Roma - te kolorki tez lubię:)

    Ambrozja - czasem coś wyjdzie z motania ;)Córce przekażę:)

    MaJu - dziekuję w imieniu Tośki :)

    Normalnie mi się córka zbiesi, tyle komplementów, teraz nic, tylko korona, tron i obsługa dobowa ;))) Dziękuję w imieniu nieobecnej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Korale mogą być!!! Mogą być tym bardziej, że nie dla mnie, bo ja za turkusowym nie przepadam. No i co, że pytanie nie do mnie, kiedy ja własnie najbardziej lubię wypowiadać się niepytana :)
    Ale dobrze, że przynajmniej uspokoiłaś mnie w kwestii palenia broch. Nie ukrywam, że to określenie wielce przypadło mi do gustu, daje szerokie pole do popisu mojej wyobraźni. A wyobraźnię połączną mam z wizualizacją :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny zestawik kolorystycznie i wykonawczo, a córusia... No cóż, moja też ukochała róż jak na razie, mam nadzieję, że za parę lat nie zmieni na czarny ;) Broszka debiutancka wyszła superaśna :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Och ZIUTA ;))) Już Ty sobie lepiej nie wyobrażaj, bo jeszcze co z tego wyniknie...

    Kasica - dziękuję, również w imieniu napuszonej córki :))) Na czerń podobnie nie czekam, bo potem będzie dziecko miało jak matka, wytykaną "nudę kolorystyczną" ;)

    Pozdrawiam miło :)

    OdpowiedzUsuń