Oj tam, oj tam... - to ostatnio ulubiony nasz zwrot na wszelkie różniste a życiowe, każdy ratuje się jak może :)))
Janek dziś od rana jest na "łeeeee" - nerw nas delikatnie trzaska, ale przecież...oj tam, oj tam, bo jednak jutro może być lepiej...
Toś od rana obrusza się na wszelkie (ciągle jeszcze w miarę delikatne) sugestie dotyczące poszerzania swej własnej wiedzy - oj tam, oj tam, bo jednak ciągle jest nadzieja że zaskoczy dziewczę i odkryje uroki zdobywania wiedzy... przynajmniej tej niezbędnej ;)
Pogoda jakaś taka skisła i mżawkowa - oj tam, oj tam, przecież kiedyś nadejdzie wiosna...
I czasu niezmiennie brak - oj tam, oj tam, choć w tym przypadku przez ściśnięte gardło ;)
Wszak takie jest życie, nikt nie obiecywał że łatwo i z górki będzie.
Murzynek się piecze i pachnie rozlegle(to dzięki obecności mojej mamy ;), atmosfera zagęszczana od rana, chyba się jednak troszku przerzedza, i chyba czas nawet jakby lekko zwolnił... więc OJ TAM, OJ TAM, ku lepszemu idzie :)))
Zrobiłam, skończyłam, powiesiłam taki oto kalendarz adwentowy - nareszcie kolejny projekt doczekał się kompletnego zrealizowania:
A to oznacza że jesteśmy przygotowani na Wielkie Oczekiwanie :)
Zawartość "prezencików" słodko - refleksyjno - duchowa :)
To jedna z ostatnich aktualności.
Teraz będą zaległości, których znacznie więcej, i zaręczam to co dziś, to tylko maleńki wycinek, reszta być może wkrótce...
Wianki: to tylko dwa z tych które dotąd popełniłam... reszta czeka na foty, te powstały dzięki inspiracji zaczerpniętej z Niecodziennego Zakątka, nijak im do oryginalności wytworów Iwonki, nie mniej są:
Z mchu jest jeszcze coś, ale czeka...
Broszki: było więcej, ale poszły w kraj na nowych właścicielkach, ostały się tylko te:
Szykują się kolejne, ale o nich też kiedyś...
I kolejna zaległość, w ubiegłą sobotę zrobiliśmy "ognisko" :)))
Jako że pogoda kiepska, ja zresztą dopiero co po antybiotyku, więc też nie bardzo podwórkowo się nadawałam, toteż zrobiliśmy ognisko w domu :))) w kominku piekliśmy sobie pianki, było pysznie i śmiesznie:)
To tyle, reszta wkrótce, być może...
Ciepło pozdrawiam i biegnę zajrzeć co u Was:)))
Papa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Padłam jak zobaczyłam ten kalendarz! Wspaniały. Ja też planuję zrobić swój, ale nie z takim rozmachem. Mój na pewno będzie dużo skromniejszy.
OdpowiedzUsuńPrzesliczne wianuszki,broszki rowniez!
OdpowiedzUsuńZ tym ogniskiem to super pomysl!Bardzo mi sie podoba Wasz kalendarz adwentowy!Serdecznie pozdrawiam!!
Wow, jaki swietny kalendarz adwentowy, podziwiam za realizacje:)
OdpowiedzUsuńWianki sliczne, nigdy ich za duzo w dekoracjach:)))
pozdrawiam
piekne wianuszki...a ogniska w domu zazdraszczam...:)-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam powiadasz... wypróbuję u mnie czy działa na różne życiowe zawirowania;)
OdpowiedzUsuńKalendarz rewelacyjny! Chętnie pozaglądałabym do tych woreczków, tak refleksyjnie duchowo oczywiście.
Wianki i broszki piękne. Pomysł na domowe ognisko rewelacyjny. A pieczonych pianek nigdy nie próbowałam. To jest zjadliwe???
Buziaki przesyłam*)
świetny kalendarz,ja się zabieram za swój..jak pies do jeża:p
OdpowiedzUsuńMarietto - Hmmm, a mnie się wydawało że prosty taki... dziękuję:)
OdpowiedzUsuńKropelka - bardzo dziękuję :))
Atena - wianki wielbię miłością wieloletnią, zgadzam się zatem że nigdy ich za wiele :)) Dziękuję:)
Qurko - się udało, w ubiegłym roku były jeszcze ziemniaki, też fajna sprawa na hipnotyczne zajęcie dzieci przez kilkanaście minut, no a potem jeszcze pychota w ustach :)
Iwonko - pianki mają zarówno zwolenników jak i przeciwników. Ja należę do tych co to ze słodyczy najbardziej lubią schabowe, więc pianek posmakuję i wystarczy, dzieci mają na odwrót, wiadomo :))))
Refleksyjnie i duchowo zacznie u nas być, gdy się wreszcie weekendy troszkę uwolnią i w kierunku domowego ogniska powędrują, bo od września wszystkie nasze weekendy bardzo intensywne towarzysko się zrobiły :P Ale co tam, oj tam, oj tam, wkrótce będzie wolniej :))) Dziękuję:)
Anitko - ale przecież zrobiłaś już w ubiegłym roku świetny kalendarz!!! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że tylko moje dzieciaki są dzisiaj na "łeee" ;) Chyba zmiana pogody idzie :/
OdpowiedzUsuńA kalendarz - rewelacja! Te woreczki na mchu niesamowicie mi się podobają (hmm, a może mech pod woreczkami?!) :)
Kasica - zależy co wolisz... mech czy woreczki ;))) zdjęcie nie oddaje całego uroku kalendarza, niestety słońca brak, więc i fota byle jaka :P Nie mniej serdecznie dziękuję:) Janek jest prawdziwym meteopatą, od wczoraj bez humoru chadza - chadza bo jednak miewa przebłyski i jakiś uśmiech się czasem pokazuje:)
OdpowiedzUsuńKalendarz jest przepiękny, a pomysl z kiełbaskami-rewelacja, aż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńwszystko po kolei mi się podoba
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam - kalendarz jest zajefajny :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że kominka nie posiadam, bo bym zjadła kiełbaski z ogniska
buziaki
Kalendarz piękny - ozdobi każde wnętrze, a jaki smakowity, mniam. Wianki też wyszły super. Pianek tak przyrządzonych nigdy nie próbowałam - chyba najwyższa pora wypróbować :-)
OdpowiedzUsuńBiżuteria - bardzo dziękuję:))
OdpowiedzUsuńJerzynko -witaj, i bardzo dziękuję:)))
Kasiu - dzięki, sama jestem zadowolona z jego posiadania, choć kotłownia w salonie to nic fajnego...:)
Sylwka - dzięki, i koniecznie spróbuj!