jesiennym nadal jestem :)))
W związku z choróbskiem które się do mnie przyplątało nie wiem skąd - choć niby wiedzieć powinnam, bo skoro Osobisty na anginę wziął i zapadł z początkiem minionego tygodnia, więc trop niby jakiś jest..., jednak infekcja ma innej "treści" niejako, bo na co innego się rzuciła, podła!, mianowicie na zatoki me bidne; dlatego nie wiem skąd przypełzła zaraza wstrętna i podstępna - przez co moje zapędy rękodzielnicze które osiągnąć miały szczyty właśnie w te MINIONE (!!!), już wolne dni spełnienia nie znalazły, co boleścią wielką mnie napawa.
Aczkolwiek wywiązałam się z kolejnego zobowiązania. Dziwne... strasznie dużo ostatnio narobiło się tych zobowiązań...
Koleżanka musi przygotować prezentację, zawód ma ciekawy bo nauczycielski ;))) Naucza zwodu, nie pomnę dokładnie jakiego, nie mniej ściśle związanego z gastronomią, i przepytała mnie na okoliczność pomysłów jakie winny być w mym posiadaniu (!!!), a dotyczące przyozdobienia stołu na okoliczność owej prezentacji, w dodatku ściśle powiązanej tematycznie z dynią...
Że niby ja wiedzieć MUSZĘ...
Pomyślałam, skoro musiałam... i wymyśliłam...
Dynie :))) Dużo myśleć nie musiałam, jak widać :))) Za to podoba mi się pomysł wykorzystania kocyka polarowego - fajnie pasuje do jesieni, rozumiecie... cieplutko otula... nawet dyńki :))))
Na razie uszyłam tyle, wczorajszą wieczorową porą, gdy "oddech" nosowy wrócił jako tako do normy. Jutro przekażę owej koleżance do zaaprobowania pomysłu (mam nadzieję), i ewentualnie do doszycia kolejnych.
Na razie tyle, dziś znowu leżę pod kocykiem i ciszą domową się napawam, bo rodzina na cmentarze wybyła. Smutno mi tak w domu siedzieć, bardzo chciałabym razem z nimi świeczki zapalać, pomodlić się za wszystkich którzy tak daleko odeszli...
Swoją drogą, strasznie jest mieć uszkodzony zmysł węchu... rogaliki wczoraj upiekłam ku radości dzieci, i pizzę, która również na ich życzenie pieczona była (na kamieniu :), i NIC nie czułam, no może tylko zapach krojonej cebuli, ale ten to chyba przez wszystko się przebije :P W sumie to niezła metoda na odchudzanie, nie chcesz tyć, zepsuj sobie węch, czyli w moim przypadku musiałabym zdecydować się na chroniczne zapalenie zatok... jakoś nie bardzo mi się to uśmiecha, mało przyjemna metoda:P
Aaaa, byłabym zapomniała, pokazać obiecałam:
To praca Janka, ja od razu zgadłam co rysunek przedstawia, jednak ciekawa jestem kto z Was Kochani Zaglądacze wpadnie na to co jest przedstawione na tym rysunku???
Dla ułatwienia zbliżenie na "twarz", w niej zawarta jest doskonała podpowiedź :))))
No to powodzenia, i miłego dnia życzę, ja zmykam pod koce :))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dyńki sa rewekacyjne. Super wykorzystałas material. fajnie sa i bardzo Ci ich zazdroszcze (moje nie wyszly tak perfekcyjnie )
OdpowiedzUsuńduzo zdrówka
pozdrawiam
śliczne dyńki ^^
OdpowiedzUsuńśliczne dynie! zdrówka Ci życzę bo sama też z zatokami walczę :( i siedzę w domu :(
OdpowiedzUsuńa na rysunku to mrówka?? (żebym głupoty nie walnęła, ale tak mi się kojarzy :D
Witam! Dynie prześliczne!
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o rysunek to myślę, że to kościotrup lub zombi.
Zdrówka życzę i pozdrawiam serdecznie!
Dyńki prześliczne, no strasznie mi się podobają. A te zawijaski łańcuszkowe to co to takiego ( znaczy z czego to to jest)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o ten pełen ekspresji rysunek Janka to ja wściekłą czerwoną mrówę obstawiam. Choć rozpoznania nie na podstawie "twarzy" dokonałam lecz raczej d...drugiej strony czyli odwłoka;) Abym miała pewność stwór ten jeszcze jedną parę nóg mieć powinien więc... kurcze no nie wiem. Patrzę w te oczyska i nic mądrzejszego wymyśleć nie potrafię.
No i zdrówka życzę, cieplutko pozdrawiając:)
MaJu - dziękuję, jest zatem szansa że zainteresowanej również do gustu przypadną ;)))
OdpowiedzUsuńTuome - dzięki:)))
Ulu - zdrówka również dla Ciebie, i rzeczywiście mrówa to najprawdziwsza:)))
Atenko - dzięki, jednak w owady Janko poszedł:)
Ivonko - dziękuję bardzo, łańcuszkowe pędy to kordonek i drut florystyczny, na kijku skręcony. I tak, dobrze odgadłaś, mrówa to najprawdziwsza, wiedziałam że możesz odgadnąć z racji zawodu :)))) A twarz istotna wydawała mi się dla podpowiedzi ponieważ w otworze gębowym jest ziarenko, które owa mrówa do mrowiska zanosi :)))))) O pary odnóży bić się nie będziemy, jak Janko wróci to zagadnę o braki, myślę że wyjaśnienie owej nieobecności kończyn jest prozaiczne :))))
No to tak -zdrówka przede wszystkim!
OdpowiedzUsuńSzyjątka dynie są cudowne,a co do rysunku to aż się lekko boję,żeby gafy jakiejś nie popełnić,bo równie dobrze jak np. kościotrup może się okazać portret matki rodzicielki:)
Droga chora koleżanko mam nadzieję, że podły katar rzucił Ci się tylko na węch, a nie na pamięć. Dla pewności jednak prędziutko dodam, że oczywiście chodzi mi o obiecany portfelik ha ha ha :) I żadnymi mrówkami uwagi mi tu nie odwracaj! A wracając do tematu choroby, to szczerze współczuję, bo chore zatoki to nic fajnego, ale jeszcze bardziej współczuję anginy Osobistego, bo chory chłop to dopiero kataklizm :) Wracajcie migiem do zdrowia.
OdpowiedzUsuńmi sie od razu skojarzyła mrówka...,,a dynie cudne...ale i na pokazie u seksuologa by sie przydały...hihihi...bo one takie ..hmmny...erotyczne:)))))...głodnemu....pozdrawiam i zdrówka zycze:))
OdpowiedzUsuńDyńki śliczne!!!
OdpowiedzUsuńI zdrówka zyczę,bo zapalenie zatok okropna sprawa! masakra..
Pozdrowionka
Dyniuchy świetne :))
OdpowiedzUsuńA obrazek.. Hm... niech pomyślę :)) ale pewnie i tak nie zgadnę :)
Ada
Witaj
OdpowiedzUsuńśliczne dynie.
Zdrówka życze i pozdrawiam
Ps. Zdolny syn!
Po mamie :))
Kasiu - witaj i dziękuję:)Rysunek odgadnięty, i tym razem upiekło mi się, choć miło by było posiadać talie mrówy, więc sugestie że niby matka miłe niezwykle, w sumie... ;)))
OdpowiedzUsuńZiuta - Ty się babo nie wymądrzaj, nie przypominaj, bo napisałam że dużo tych zobowiązań mam, i jak widać wywiązuję się, jakoś... Pamiętam, pamiętam, nie tylko o portfeliku :))) Kataklizm zażegnany i wyleczony!!!! Zatoki wracają do normy, oby tak dalej ;))))) Buziaki :)
Qrko - I JA MIAŁAM PODOBNE SKOJARZENIA GDY OBEJRZAŁAM ZDJĘCIA, kilku nie umieściłam na blogu z ich powodu ;)))))
Aguś - dziękuję, wychodzę na prostą:)
Drobiazgi - witaj, i dziękuję, i juz możesz nie zgadywać :)))))))
Kiniu - witaj nareszcie :))) Dziękuję :)))
OdpowiedzUsuńDyniuski sa swietne, ja milam jakies w tym roku uszyc ale nic z tego nie wyszlo.
OdpowiedzUsuńMi skojarzylo si to cos z mrowka.
Zycze duuuzo zdrowka:)
sciskam
Dynia prześliczna-pomysł na wykorzystanie kocyka rewelacyjny:)
OdpowiedzUsuńAtenko - dziękuję, i tak, dobrze się Tobie skojarzyło :)))
OdpowiedzUsuńimawe - dziękuję i witaj :)))
Dynie super:) Zdrówka Ci życzę, a rysunek to z pewnością ktoś pałaszujący rogaliki:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń