do żywych:)
Tiaaaa, żyję, choć prawie dwa tygodnie wyłączenia z życia dały się mocno we znaki :P
Dopiero ostatnie dni zwolnienia (własnego) pozwoliły mi na wykończenie porozpoczynanych KIEDYŚ TAM prac ręcznych. Efekt jest taki: cztery naszyjne ozdobniki stricte dziewiarskie, kilka całkowitych nowości, rozpracowywanych dzięki kilku konsultacjom mailowym z nieocenioną Sylwią - dzięki wielkie Kochana :)
Udało mi się również wywiązać z mocno zaległego zamówienia wymiankowego - ale o TYM innym razem ;)
Zacznę od najnowszej nowości ;)
Oto naszyjnik wężowy, mój ci on, i wielbiony przez mła jest wielce:)
Piękny, delikatnie mieni się i połyskuje, nareszcie rozumiem dziewczyny które na rzecz koralików dzierganych zarzuciły inne rodzaje rękodzielniczenia. Można się zakochać ;)
A to bransoletki, większość albo delikatnie opalizujących, albo zamrożonych :
Powiem tak, niezmiernie podoba mi się efekt dziergania koralikami. Jednak nie jest to najlepsza technika na zajęcie łapek i myśli w trakcie choróbsk różnistych... całkowicie się mieszały przed oczami te wszystkie szklane maleństwa... masakra. Jednak gdy tylko człek wydobrzeje, gęba sama się do koralicków śmieje, a rąsie pykają szydełkiem aż miło ;) Ciach mach, i bransoletka zrobiona :)
Koralików pewien zapas wciąż mam, więc trwające wciąż długie zimowe wieczory zyskają na atrakcyjności ;)))) A gdzie znaleźć koraliki Toho w pięknym, głębokim kolorze czerwieni, bądź koralowym???? Będę dźwięczna za podpowiedź - dzyń dzyń :)
Teraz wspomniane dzierganki naszyjne.
Na początek naszyjnik zamówiony. I mam nadzieję że taki miał być.
Kolory opiszę, ponieważ zdjęcia nie oddają prawdziwej barwy - słońca jak na lekarstwo, i foty oczywiście takie sobie :>
Czekoladowy brąz z ceglastymi różami - połączenie którego zupełnie nie "widziałam", jednakowoż ZMUSZONA wydziergałam, i chwalę sobie upór zamawiającej, naprawdę fajny efekt ;)))
I kolejne dzierganki:
Pierwsza wydziergana jeszcze w listopadzie, bardzo fajnie się prezentuje naszyjnie, taka delikatna koralikowa plecionka ;)))
i kolejna, pastelowo - wiosenna dzierganka.
Myślę że takie właśnie naszyjniki mogą doskonale pełnić jeszcze jedną rolę - ocieplacza zimowego. Czyli coś ładnego-zdobniczego i praktycznie-zdrowotnego ;) Ot, takie łosie z gołym :)
Teraz czas na całkowitą nowość, na którą pomysł zrodził się przy okazji dziergania ceglastych róż... Normalnie natchnęło mnie ;)))) I oto przedstawiam najprawdziwszą udzierganą różaną KOLIĘ:
Różana Carmen:
Powiem nieskromnie PIĘKNA jest :) W głębokim kolorze karminowej czerwieni.
Wbrew pozorom skromna i subtelna, jednak posiada to COŚ :)))
I tak sobie myślę że równie pięknie prezentowałaby się w kolorach białym i kremowym. Nie powiem, korci mnie jeszcze melanż soczystych, iście południowych kolorów, co sprawdzić zamierzam już wkrótce.
No, mają te róże w sobie COŚ ;)))
Tylko wciąż zastanawiam się czy nie dodać kolii nieco blasku i szyku glamoure... np. przez dodanie kilku koralicków, perełecków i tym podobnych błyskotek... Chyba wypróbuję to na kolejnej, ta jednak zostanie saute :)
I tyle na dziś.
Wkrótce kolejne wytwory rąk moich. Tymczasem pozdrawiam ciepło:)
Papapapapa :D
28 stycznia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No Kochana, nie przesadzaj - ot takie tam drobne pogaduchy ;-) aż się zastanawiałam, czy jakiś Twoich zapytań nie przeoczyłam i jakieś dobre duszki Ci nie pomogły ;-)
OdpowiedzUsuńKolie różane inspirujące :-)
Pytałam?! Głowę zawracałam ?! No to mówię jak było - dzięki, dużo mi rozjaśniłaś :))))
UsuńBuziaki slę :)
Ależ pracuś jesteś ! Piękne biżutki - dla mnie czarna magia :)
OdpowiedzUsuńJaki tam pracuś, ogony ciągle dokańczam :)))
UsuńDziękuję ;)
Twoje "dokończone ogony" prezentują się PIĘKNIE!
OdpowiedzUsuńSzczególnie w oko wpadła mi ta pleciona czarna dzierganka z koralikami. Co do samych koralikowych plecionek, cudne one ale nie dam się nimi zarazić no nie. No może kiedyś;) ale teraz to nie i już.
A ta różana kolia no, no, no i fiufiufiu. Pokazałabyś ją w całej krasie i okazałości na ludziu.
Serdeczności przesyłam :)
Pleciona tez moja ulubiona - kolorowa jest, co przy panującej aurze znacznie poprawia nastrój :)))
UsuńPozostałymi koralikowymi plecionkami dasz sie zarazić, dasz, obiecuję Ci to - robótka jest tak prosta że aż banalna, ale za to jaki efekt :)))
Róąaną pokażę, gdy tylko znajdę odpowiednio piękną szyje do jej zaprezentowania :))
Buziaki :)
Nie musisz być skromna! Piękne rzeczy stworzyłaś Iwonko :-)
OdpowiedzUsuńDzięki Moniś, z Twoich ust TAKIE słowa to prawdziwie miły komplement :)))
UsuńPiękne! Ja utknęłam z pracą na laleczce dziewiarskiej na jakimś metrze sznurka, ale patrząc na Twoje cuda nabieram ochoty na kontynuację dziergania. Twoje naszyjne ozdobniki inspirują!
OdpowiedzUsuńCzy mi się dobrze wydaje, że muszę szybko do Ciebie jechać???? ;) ale wiesz... ta kolia...mmmmmmmm piękna :)
OdpowiedzUsuńBardzo pracowicie i efektownie:)A te wężowe jakie fajne:)Pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuń