W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





19 maja 2010

Raport

prawie dziś będzie:)
Raport czuję potrzebę wielką złożyć z prac swych rolnych.
Działam w warzywniaku, działam i działać przestać nie mogę...
Wspominałam, że pracuję nad swoim warzywniakiem. Nietypowym, aczkolwiek z przeznaczeniem dla człeka typowego takiego jak ja:)
Według mojej osobistej definicji, człek typowy charakteryzuje się... wygodą i lenistwem.
To ja!:))))
Moją dewizą jest: dziś pracujesz, jutro zbierasz plony i masz WOLNE:)))
Tak więc ciągle i usilnie pracuję nad udoskonaleniem warzywniaka, co objawia się ciągłym przekopywaniem w celu usunięcia perzu i innych towarzyszących mu chwastów. Kopię, masuję plecy, ocieram pot i... widzę oczyma wyobraźni mój warzywniak. Widzę jego urodę, patrzę na siebie jak przemykam radośnie pośród skrzyń obfitujących w owoc mej dzisiejszej mordęgi: kabaczki, śliczne, liczne truskaweczki na nielicznych krzaczkach, soczyste pomidorki, przeróżniste sałaty, dorodne boby, grochy i pachnące ogóreczki...
Ach, i kwiecie pachnące, oko barwą cieszące...
Jak w bajce:)))
Nad tą wizją pracuję.
Dziś pracuję nad tym by później pracować mniej. Czyli wykonywać niezbędne zabiegi pielęgnacyjno - dekoracyjno -  zbieracze. Zbieracze plonów, oczywista:)))
Wy chyba też, mając podobną wizję niedalekiej przyszłości pracowałybyście tak usilnie, prawda?
Wykorzystam nieco przekształcone słowa Aty: Ata może kamienie nosić? To ja też mogę! Ata założyła kurhan Kopciuszka? Ja też mogę! A co!
Nie pokażę dziś efektów prac "warzywnych", albowiem zostawiam to sobie na wielkie "otwarcie". Dziś pokażę za to fragment "zadniego" ogródka. Boczny fragment to będzie. Fragment przylegający do okopywanego warzywniaka:)

Widzicie to cós na płotku mym uroczym?
To mój prezentowy notes ogrodniczy!
Już robię w nim notatki, właśnie dziś z nich korzystałam:)))

Teraz trochę zbliżeń będzie, mych ulubionych:)















Raport II.
W poniedziałek pierwszy krok ku zdrowiu uczyniłam:) Pędy sosnowe pozbierałam, w słojach ułożyłam, cukrem przesypałam, i czekam aż się "zdrowie" stanie:)))
To też z lenistwa.
Po pierwsze primo dlatego że aptekę mam daleko, i nie chce mi się specjalnie jechać przez byle katarek. Po drugie primo, po co chemię w organizm własny i dziecięcia swego ładować? Po trzecie primo, dziś robię - jutro mam, pojutrze odpoczywam zdrowa:)))
Siedem litrowych słoików mam. Później dojdą jeszcze i inne naturalne syropki:))



Tak się robi "zdrowie" :D

I już na koniec działań ogrodowych. 
Wreszcie po kilku latach poszukiwań udało mi się zdobyć (dzięki hojności sąsiadki ze wsi), sadzonkę RABARBARU!!!!
Co więcej, dostałam naręcze tegoż warzywa (- owocu????) którą to część skonsumowaliśmy rodzinnie.
Moje dzieci delektowały się tymi pysznościami po raz pierwszy w życiu! Z pewną nieufnością podeszły do mojej propozycji posmakowania, pojąć nie mogły że taki "patyczek" też może być zjadalny:) Po pierwszym skosztowaniu - mina Tosi bezcenna:))))
Rabarbar pożarty jednak został przy wsparciu cukru, nad czym ja osobiście ubolewam. Nie ma wszak cudowniejszego smaku  świeżo ściętego rabarbaru, mniammmm:))
Reszta uratowanych przed pożarciem gałązek zamrożona, w niedzielę mój i męża ulubiony KOMPOT:))))

I tyle. Mam nadzieję że jutrzejsza pogoda również pozwoli podziałać ogrodniczo:)
Jakoś mam parcie, trzeba to wykorzystać, poza tym...
Co zrobię dziś, jutro nie będę musiała. I będę sobie na łące kwietnej odwłokiem do góry leżała:)))))

No to pa, słońca nadal życzę

16 komentarzy:

  1. oj, jak ja ci zazdroszczę tego grzebania w ziemi... u nas pada... woda zalewa miasto... moja działka zmienia się w jezioro, a pięknie kwitnące niedawno truskawki od kilku dni stoją pod wodą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprostowanie: kurhan mam, ale nie KOPCIUSZKA tylko KOŚCIUSZKI ;-DDD
    A resztę skomentuję jutro ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Iva jak tam pięknie u was
    czytałam kiedyś o tych pędach ,że na zdrowie.Tylko u nas to niestety lasy pyłem kopalnianym pokryte :/
    Jak Ci zazdroszczę tego grzebania w ziemi, uwielbiam-niestety mam tylko doniczki i to w domu ostatnio,bo mi wichura chciała skrzynki porwać

    ciesze się,że notes ogrodniczki się przydaje :) buziaki dla was

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też się zdrowie robi.Pędy narwane,zasypane..
    Faaaajny masz ogród a wielkiego otwarcia warzywniaka nie mogę się doczekać!!!A sadzonkami rabarbaru chętnie bym się z Tobą podzieliła!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Rhianone - szalenie mi przykro, bardzo, bardzo współczuję. Wiem że u nas spokojnie choć deszczowo, nic to jednak w porównaniu z tragediami które ja mogę obserwować tylko w telewizji, w zaciszu suchego domu. Życzę Tobie i wszystkim aby pogoda wreszcie się ustabilizowała, by wreszcie wszystko wyschło.

    Ata, sprawdzałam Twą czujność:DDDD Nie udało się, a myślałam że przemknie, hehehe:)))))))))
    Swoją drogą, Kościuszko ma swój kopiec, a Kopciuszek tylko bajkę, i gdzie tu sprawiedliwość??? Może dokonasz małej zmiany w nazewnictwie???:DDDD

    Anitko, to był pierwszy dzień od tygodnia w miarę ciepły, z promykami słońca. Co nie przeszkadzało aurze pokazać drugiego, znanego i Tobie od kilkunastu dni oblicza, od 18.00 pada, już w deszczu sadziłam rabarbar i sadzonki dyni ozdobnej. Pewnie się przyjmie, bo w miarę ciepło. Ale tak jak wszyscy, mam już dość tego deszczu, zwłaszcza widząc co się u was dzieje:(((
    Lubić dopiero zaczynam to swoje grzebanie:).

    Aga, czemuś nie mówiła??? Ach, no tak, ja tez nie mówiłam "głośno";). Cóż jak się moje sadzonki nie przyjmą wiem gdzie szukać:))))
    Wierz mi, to jeszcze nie ogród, to fragmencik, ten bardziej zadbany i nad którym intensywnie teraz pracuję - gdy odpoczywam od warzywniaka:))))

    Pozdrowienia serdeczne i pełne słońca ślę.
    Życzę Wam SŁOŃCA, SŁOŃCA, SŁOŃCA!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. ale fajny ogródek.
    Jak ja chciałabym mieć taki.
    Piękna fotka niezapominajki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. No i takich widoków nam trzeba, jak za oknem leje! A ogródka baaardzo zazdroszczę, strasznie mi brakuje grzebania w ziemi...więc, jakby co, to mogę slużyć jako najemna siła robocza;)

    OdpowiedzUsuń
  8. W zasadzie mogę - w końcu "dziergałam" go jak Kopciuszek mak z popiołu ;-D

    A tak w ogóle to fajnie masz w ogrodzie :-)
    Moja lawenda ma paki, ale do kwitnienia to przez te deszcze jeszcze jej hohoho!

    I jeszcze ps: czy weryfikacja do komentarzy jest Ci koniecznie potrzebna? Te literki są trochę irytujące. A przed chwilą zagadały do mnie trochę tak jakoś skojarzeniowo: "phack"
    Jak to przeczytałam z angielska, to się zastanawiałam, czy mam wysłać to co napisałam ;-)
    Dobrze, że nie napisało tak jak się to powinno pisać :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Pat, serdecznie zapraszam, czasem brakuje mi kogoś do podpowiedzenia czy dobrze kombinuję. No i do kopania rzecz jasna. Początkowo, gdy postanowiłam powiększyć warzywniak mąż mi przekopał troszkę gruntu. Teraz kopię sobie sama, więc nie wykluczam zaangażowania osób trzecich:)))) Tylko czekać jak zawołam:))))Bądź czujna, zwarta i gotowa. Sama chciałaś:))))

    Ata, i o to chodzi z Kopciuszkiem - rozumiem po prostu Twój ból:)))

    Lawenda zakwitnie jak przyjdzie jej pora. Nie wiem jaką masz odmianę: kwiaty drobne czy "okazałe", może już w tym roku powtórnie zakwitnąć w sierpniu lub wrześniu - myślę że skąpo, bo młoda. Będzie pięknie. Ja swoją lawendę planuję posadzić jeszcze wokół warzywniaka, razem z hyzopem, mają te same wymagania glebowe. Ładnie będą wyglądały razem: wysoki hyzop i niska, rozłożysta lawenda:))))Może chcesz sadzonkę mojej lawendy? Nie są super piękne, sama je rozkrzewiałam, mogę też przygotować sadzonki i dla Ciebie. Właśnie się przymierzam do rozmnażania:)))

    Nawet nie wiedziałam że posiadam weryfikację.
    Potem spróbuję odłączyć. Ja też za nią nie przepadam:)))

    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze pytasz? Pewnie, że chcę :-)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Się robi:))) Jeszcze dziś je przygotuję. Jak się przyjmą będziesz miała za jakis miesiąc:)))) Trzym kciuki, masz farta to pomożesz...sobie:))))
    Pa

    OdpowiedzUsuń
  12. Super! To ja już lecę odświeżać czerwony dywan, żeby roślinki w pełnym splendorze wjechały do ogrodu :-D

    OdpowiedzUsuń
  13. Dodaj gronostaje jeszcze:DDD
    Jak Wisła? Czytałam że o 16 szykujecie się na walkę:> Mam nadzieję że Wy daleko???

    OdpowiedzUsuń
  14. Do Wisły w prostej linii mam 10 km. Tak więc nie grozi mi zalanie. Obawiałam się jedynie kanałku, który płynie tuż przy płocie. Wpada do Wisły i bałam się cofki. Na szczęście w porę zamknęli śluzę i potop już nam nie grozi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pracuj nad ogrodkiem aby szybko nam go pokazac.
    Zdjecia swiatne, powiekszylam sobie i podziwialam notatnik.
    Zblizenie lawendy cudne, a jak pachnie.
    Zazdroszcze syropku.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Atenka, nie powiększaj sobie notesika.
    Cały, w sporym zbliżeniu jest w jednym z wcześniejszych postów:)))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń