W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





25 listopada 2010

Szpilki

Mam szpilki:)
Niby nic dziwnego.
Się maszynę szyciową posiada to się i szpilki ma.
Jak się lubi różne rzeczy robić, to wiadomo... różne rzeczy potrzebne są i się je też ma.
Normalnie.
No to mam te szpilki.
Ze szpilkami to u mnie jest dziwnie.
Właściwie szpilki nie są dziwne. Najbardziej dziwne są miejsca w których można je znaleźć.
Trochę za moją sprawą a trochę za sprawą mojego psa.
Nie żeby mój pies zaraz szył, bez przesady, geniuszem niestety nie jest :)
Ale pomysły ma. I to wcale nie genialne... niestety również :P
Mój pies otóż wtranżolił sobie mój igielnik! I to historyczny, francuskimi dłońmi działany! Nic rewelacyjnego, żadna francuska piękność, no ale pamiątkowy był, i się kojarzył miło.
Już przestał. Wszystko przestał :P
Czas jakiś temu przestał już nawet.
Bo wtranżolił ten pies igielnik zagraniczny. Igiełki kulturalnie POWYJMOWAŁ, wiem, bo z dywanu później je wyskubywałam!!! Ja! Osobista właścicielka pasa fakira!
Żyje ten mój pies, znaczy żadna igiełka mu nie zaległa czy się nie przebiła przez te zawiłości jelit i różnych tam elementów psich wewnętrznych. Żyje pies i żyć zamierza długo zapewne i oby:)
Cała ta historia zdarzyła się dawno temu, przed wakacjami jakoś, więc stąd moja pewność co do życia tego psa. Nie mniej stresa miałam, wiadomo.
To pierwsza dziwna historia szpilkowa. Pso-szpilkowa w tej sytuacji.
Inna jest taka że jedna taka, dajmy na to Franka jej było, na potrzeby tego posta.
Otóż owa Franka ma głupi zwyczaj wbijania szpilek w różne PRZEDZIWNE miejsca.
Na ten przykład, szyje sobie Franka na maszynie. Ma to szyje. Czemu nie przecież, od tego maszyna jest.
No, ale potem, jak już skończy to swoje szycie, zapomni Franka JEDNĄ szpilkę schować.
Albo nie, nie zapomni, bądźmy szczerzy. Nie zapomni, tylko lenia ma żeby maszynę otworzyć. Bo Franka szafkową ma po mamie swej. Więc nie chce się leniowi schylić i schować tej szpilki, to ją wpina w zasłonę - żeby nie zgubić i dzieciom w odnóża się na ten przykład nie wbiła. Niby Franka zapobiegliwa taka :P
A potem Franka, głupia,  zasłania te okna TYMI zasłonami przy pomocy rąk własnych! I dziwi się swojej głupocie po chwili, bo AŁA sssyczy :P
Dziwna trochę... Czemu ssyczy, skoro sama wbijała te szpilki w zasłony?!
Gorzej jak syczy ślubny Franki. O! Ten to syczy dosadnie nawet, głupotę Franki pod niebiosa "wychwalając"...
Innym razem wzmiankowana Franka siedzi sobie wygodnie i godnie na sofie w róże, TV se włącza i majstruje przy małym "czymś" w ręcach trzymanym, że niby coś tam rękodzielniczo sobie struga. Szyje znaczy.
Ręcznie w dodatku, bo czasem też się jej udaje. Szczególnie gdy film jakiś fajny zapowiadają, to czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym?! To łączy Franka dwie przyjemnostki. Bo może, a co!
A igiełkę od szycia wbija czasem w podusię co to ma ją pod rąsią dla wygody. Bo wygodnicka Franka jest, szczególnie porą zmierzchową.  Czasem Franka, w przerwie filmowej leci do "carskiego sioła", i jak wraca to siada zadkiem na podusię wygodną, bo się głupia przewróciła...  Podusia znaczy. I kwiczy głupia po chwili, słów szeptem mocno lekceważących szycie używając. Franka kwiczy, nie podusia. Franka za to zadek masuje na tę nieszczęśliwą poniekąd okoliczność usiąścia na podusi wygodnej, acz niebezpiecznej :P
Franka taka...
Koniec Frankowych rządów ogłaszam!
Wywaliłam lenia na pysk lekko wytarmoszony. Ręcami i zadkiem pokłutym wymachując.
Albowiem sprawiłam sobie takie O!




I mam teraz dzięki piesowi i France taki igielnik. W wersji mini nawet bo słoiczek po naprawdę MINI dżemiku został wykorzystany w tym celu. I się sprawuje nader mądrze nawet ten igielniczek. A mało tego wygląda też niczego. Na łeb urodą bije ten historyczny, francuski. Pies na niego nie łypie. Znaczy zaakceptował  chyba, i może się nawet nie połakomi dziwnym swym zwyczajem fakira :P
Bo ja sobie właściwie nawet pomyślałam że ten mój pies to ma ogromne jakieś wyczucie estetyki chyba.
No bo kapcie na ten przykład miałam. Takie na szydełku robione. I dziury mi się na piętach zrobiły od lubienia nadmiernego owych kapci przeze mnie. Lubienie to spowodowało że je miałam sobie naprawić.
I pies się wnerwił na to moje naprawianie, bo wziął i kapcie też wtranżolił...
Tym razem już nie sprawdzałam czy na jelitkach zalegają psowi te kapcie, jego sprawa, skoro taka estetka z tego mojego psa, to niech ma, na zdrowie nawet. I się estetycznie wielce sprawa kapci na pobliskiej łące skończyła.
Z dywanem podobnie, rogi dywanu zeżarte i obmlaskane ze smakiem juz czas jakiś temu...
Więc albo tak bardzo brzydki jest, albo pies koloru nie lubi... Tylko że mądrzy prawią że psy kolorów nie odróżniają, więc tak naprawdę nie wiem w czym problem. Smaczny na pewno nie jest. Sprawdziłam. PRZYPADKIEM!!!
Dziwny pies.
Igielnik jednak, tak na wszelki wypadek dałam psowi do obniuchania. Niuchnął, a jakże. I tyle...
Jest nadzieja. Na przetrwanie igielniczka znaczy:)))
No to jak już popędziłam głupią Frankę, to se zasiadłam i uszyłam jeszcze takie tam różne.
Ale zanim skończyłam to się zadumałam na charakterem Franki...
Bo się okazało że Franka to mało że głupawa, to jeszcze pechowa :P
Otóż, jak sobie któregoś zmierzchu późnego Franka zasiadła do maszyny szyciowej to się wzięła machina i zepsuła :( Że niby przypadek i wypadek. Jasne, a ja niby przypadkiem w bajki uwierzyłam.
Ach, syczenia Frankowego dobrze że nikt nie słyszał - bo niby taka przejęta była:P. Inwektywy może to nie były, ale pary się jakieś dziwne wokół maszyny zebrały, takie jakby uduchowione nawet... zgrozą powiało... i chłodem. Brrrr...
Czekać trzeba było na mechanika osobistego, uzdolnionego w naprawie maszyn wszelakich.
A  Franka, na wszelki wypadek nosa przez dni kilka nie wychylała. Przemykała gdzieś chyłkiem strwożona wielce. Czuła pismo tym nosem. Pismo nieprzychylne France wielce :P
Jak już ów mechanik zdolny i osobisty wziął i usunął usterki spowodowane zapalczywością Frankową, to się wzięło i uszyło, ło, proszę:




Proste bardzo, ale skrzydlate. Na zbożny cel, to musiało być skrzydlato. Nawet Franka załapała :)
Ale los paskudny jej nie ominął, za te palce, za zadek i za maszyny usterki... Poszła Franka. I oby nie wróciła, durna taka, ech...
Uszyłam skrzydlate anioły i już pooooooszłyyy, do dobrych ludzi, w dobrym celu mam nadzieję służyć:)
I szczęście przynieść też.
Oby:)

A dziś za oknem, wieczorową porą, taki oto obrazek oczęta me zastały:




Koniec i bomba, kto przeczytał...
... temu gratuluję wytrwałości:))))

Pozdrawiam cieplutko:)

16 komentarzy:

  1. Dziękuję za gratulacje ;-D
    A ta Franka to jak Janka - znaczy moja Babcia. też siała szpilkami i igłami. Gorzej, że szydełkami takoż. I takowe się wzięło i wbiło w udko jej córki, a Matki mej... Narzeczony (mój tata) z poświęceniem rzeczone z udka wyciągał... Brrr!
    A co do psa: weź go nakarm!! Normalnie go głodzisz! No chyba, ze z kozą skrzyżowany ;-D
    Anioły piękne!
    A to białe coś - wręcz przeciwnie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To i ja znak daję, gratulacje mi się nie należą bo przeczytałam sprintem i w kawałkach. Chcę jeszcze moje trzy grosze wpisać u siebie na blogu. Obiecuję się przyłożyć, do czytania, gdy tylko wolną chwilę znajdę. Zobaczyłam igielnik super a aniołki piękniusie. Też potrzebuję stworzyć coś łatwego i przyjemnego w wykonaniu z przeznaczeniem na zbożny cel.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ata, moje wszystkie zwierza głodzone!!! Już zwyczajowo chyba. Na szczęście ludzie juz przestali gadać, widzą jak jest:)))
    To białe to zmora moja!!! Jak ja nie lubię TEGO białego i zimnego!!!

    Iwonka - no to nie gratuluję, skoro się dopominasz ;)) Twórz, a ja sobie popatrzę:)))

    Pozdrawiam cieplutko, mimo... wiadomego :>

    OdpowiedzUsuń
  4. no te franki to chyba sie mnoza bo ja tez taka znam hehe.igielnik super.tez przymierzam sie do uszycia. aniolki sliczne takie przasne

    OdpowiedzUsuń
  5. kochana powinnaś ksiażki pisać jak nic,takie wstępy trzymające w napięciu to tylko Agata Christie chyba pisze(nie wiem ,nie czytałam)

    bardzo fajny pojemniczek igielniczek, tez chciałam podobny z robić ( z wierzchem w kropki of korssss :P).Ale jakoś na chceniu zostało:P
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Majowa - witaj, i dziekuję:) A TAKICH Franek dużo może być... strzec się trzeba przed nimi jak nic:)))

    Anita - do roboty:))) Ja juz przymierzam sie ostro tym razem do kalendarza. Mam nadzieję że tą razą nie odpuszczę:))) Agata powiadasz... hmmm, to chyba komplement... no ale nie czytałaś... to nie wiem ;)))

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  7. Historia super i jak opowiedziana...fenomenalnie!
    Aniołki prościutkie i skromniutkie jak na Anioły przystało!!
    U mnie wczoraj padał deszcz ze śniegiem i dzisiaj zostały resztki śniegu na nieużywanych samochodach i opuszczonych placach zabaw!
    Pozdrawiam!
    J:O)

    OdpowiedzUsuń
  8. :))) Ivuś, już sama nie wiem czy Ty lepsza jesteś w opowiadaniu historii czy robieniu tych cudnych aniołow!? Uśmiałam się jak norka!:D Słuchaj, ja czytałam całą Agatę Christie i radzę, że jak tylko trafi Ci się jakaś khm... mrożące krew w żyłach historia - opisz, opublikuj i ... licz kasę!;) Słowo daję, jesteś dobra!
    Pozdrawiam uhahana!:)) Psisko-rozrabiakę koniecznie podrap za uszkami:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Igielnik jest cudny!! :) Jak przymocowałaś poduszkę na nakrętce?
    No i muszę się pochwalić, że ten niebieski to mój!!! Znaczy mój był przez 5 minut, bo jak go córa zobaczyła i usłyszałam "ale ten anioł wspaniały! i śliczny!! Będziesz się nim bawić???" No cóż zawiśnie na ramie córciowego łóżka. ;) Bo nawet kolorem idealnie pasuje. :)
    A ja co, bardzo bardzo dziękuję za mojego 5-minutowego aniołka i córciowego Aniołka Stróża. :) Może w końcu przestana jej się głupoty śnic. ;) Bo racje miała że Anioł jest wspaniały!! Bardzo dziękuję i się ciesze, że go dostałam. :D

    Ach no i Franka... ech, kto jej nie zna. Niestety moja się za bardzo zadomowiła, a kalendarz adwentowy czeka i konie na patyku...

    OdpowiedzUsuń
  10. Asiu - dziękuję:) A śnieg to do siebie ma, niby śliczny gdy sypie a potem... bryndza:)))

    Joluś - z historiami to zależy, czasem same ręce trzepią w te klawisze:)) A potem takie głupoty :P
    Psisko mam drapać??? Za co?! Za ten bidny dywan??? :DDD

    Siencja - o gwózdkach myślałam, ale poszłam na magię:))) Magik, klej co wszystko sklei i znika po wszystkim, po gentelmeńsku:)))
    Konie u mnie też rżą gdzieś wokół :)) Cieszę się że Anioł jest kochany:)
    Ale saszetka została u Ciebie???

    Cieplutko ściskam:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki cudny snieg. ja tez chce, chcę.
    Buziole w nocha.

    OdpowiedzUsuń
  12. dobra, przyjmuję gratulacje, bo mimo późnej pory dotarłam do końca i to za pierwszym rzutem :)
    a pies chyba faktycznie z kozą skrzyżowany ;)
    anioły prześliczne :)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. HANNAH - ZABIERAJ!!! Plissss, zabieraj :)))) I nawzajem:)))

    Kasia - i o to chodziło:)) Pies faktycznie, oczy ma jasne, nietypowe... może rzeczywiście koza namieszała :DD

    OdpowiedzUsuń
  14. kurde,no ta franka to czasem chyba u mnie tez pomieszkuje!!!kiedyś szyłam sobie sukienkę...że niby taka zdolna...wykroje,centymetr,kreda ,szpilki wszystko w zasięgu wzroku,ręki i nogi...na dywanie....i też za potrzebą chciała ja wyjść....igłę ze stopy musiał mi mąż wyciągać kombinerkami...bo tylko 1cm wystawała....aż dziwię sie,żem taka odważna była...fiu fiu!,,,...no ale wiadomo głupia Franka..Qrka wodna!!:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam te komentarze i wrażeniu nie mogę się oprzeć że wieeeeelu nas... wielu co to Frankę znają:))) Hmm, a ja myslałam w swej nieskromności że tylko ja jedna taka "zaszczytna" ;DDD
    Wiele nas - znaczy SIŁA :)))

    Qurko - mam nadzieję że Frankowa obecność w Twoim pobliżu nie skończyła się przykrymi konsekwencjami. Ale przyznam, mnie sama zabolało po przeczytaniu:P

    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  16. Dotrwałam do końca - czy zatem mogę zebrać gratulacje?;)

    Piękne anioły!

    OdpowiedzUsuń