W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





19 stycznia 2013

Zwolniłam

przymusowo.
Planów od licha, i wszystkie wzięły w łeb. Pocieszam się jedynie że co się odwlecze..., to wiadomo ;P
Od poniedziałku zaległam w domu. Janko nam się pochorował, zagorączkował i padł... Rzadki widok. Bo Janko nawet gdy choruje to szaleje. Taki typ. Tym razem legł, więc kiepsko :>
Nie zrozumcie mnie źle, ale nawet się ucieszyłam z tego przymusowego siedzenia w domu. Tyle rzeczy przecież mogłam zrobić przy okazji opieki nad rozpalonym nieletnim. Nie to żebym się cieszyła z choroby dziecka, każda normalna matka wie jakie to nieszczęście, ale sam fakt zwolnienia, małego wyciszenia, i siłą rzeczy mimowolnego nadrobienia zaległości które ZAWSZE się mnożą, jest nie do pogardzenia.
I początkowo było nieźle, okopaliśmy się z synem grami, książkami, PUSami, z przerwą na baje, audiobooki i inne atrakcje, byle tylko uszczęśliwić chore dziecię. ALE, w przerwach, gdy syn życzył sobie samotności (!), tudzież drzemki, miałam TYYYYYYLEEEEE fajowych (tych mniej fajowych znacznie więcej...) rzeczy do zrobienia. Udało mi się zrealizowanie jedynie sfery kulinarnej :> Co jak się później okazało było zbawienne.
Bowiem we wtorkowe popołudnie padłam i ja:(
I wespół zespół polegiwaliśmy z synem wspólnie, faszerując się lekami, popijając miodek mniszkowy i inne naturalne rarytasy, celem rychłego wyzdrowienia... Od czwartku jesteśmy na antybiotykach, bo Janko nocką ogłuchł na jedno ucho, a mięśnie nagle zaczęły mocno go boleć, powodując problemy z poruszaniem się.
A ja, cóż, młódką nie jestem, mięśnie padły, ból dopadł ciało, gorączka, kaszel i inne atrakcje się przyplatały, jednym słowem: padłam :>
W piątek do grona chorych, aczkolwiek w znacznie łagodniejszym nasileniu dołączył do nas Osobisty i Tosia. Ot, i tyle z nowości. A ja się cieszę że mam obiady :)
Dziś, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów leżę w łóżku celem wygrzania się. Słyszę dzieciaki bawiące się na dole, ich wybuchy śmiechu wywołują uśmiech na mojej twarzy - jak dobrze że dzieci mimo choróbsk różnych tak szybko się regenerują:) Osobisty czuje się na tyle dobrze że stara się jakoś ogarnąć ten nasz chorobowy chaos. Słyszę że pralka już chodzi, dzieci rozkładają na miejsce zdjętą z suszarki bieliznę. Znaczy jakoś się toczy. Oby do przodu ;)
Ten post miał być o nowościach. Życie jak zwykle zweryfikowało plany.
Jeszcze przed sylwestrem zaczęłam robić coś nowego, mam parę rzeczy praktycznie skończonych, jednak obecna sytuacja zmusza mnie do odłożenia TEGO na zaś. Teraz się kurujemy, nabieramy sił, a nowości mocy prawnej. Może wieczorkiem uda mi się stanąć na nogi, i dokończę z dzieciakami prezenty dziadkowe. Tymczasem leżę, i wcale nie jest to takie fajne, jak się kiedyś wydawało....
Serdecznie pozdrawiam z domowego lazaretu, najszczerzej życząc ZDROWIA ;)))

13 komentarzy:

  1. Współczuję Wam bardzo, bo wirus tegoroczny potwornie wredny jest. Ja już wyszłam z choroby ( zasadniczo ) ale nadal słaba jakoś tak jestem, zadyszki dostaję od byle czego i strasznie szybko się męczę. Nie ma wyjścia - trzeba swoje odleżeć!
    Zdrówka Wam życzę!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho się cieszyła że nas wirusy omijały. Jak widać nawet cicha, lecz przedwczesna radość wcale nie jest dobra :P Faktem jest że prędzej czy później swoje sie odchoruje.
      Również zdrowia i wzmocnienie zyczę:)

      Usuń
  2. Zdrówka dużo i dziergać tam sobie i nie narzekać, bo nam, matkom na pełnym etacie, taki odpoczynek często się nie trafia :-) pozdrawiam cieplutko z własnego łóżka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, TAKI odpoczynek rzadki, coś o tym wiedzą wszystkie matki :))) Tak więc zdrowiejmy wespół zespół :))) Pozdrawiam ciepło z nad kubka z parującą herbatą:)

      Usuń
  3. zdrówka...mnie tez we wtorek dokumentnie rozłozyło...ale dziś powoli wychodzę z wyrka...bo ilez można....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero dziś mogę w wyrku, wcześniej Osobisty w pracy, a Janek chorował ze ze mną, więc siłą rzeczy musiałam jakoś funkcjonować:P
      Pozdrawiam ciepło i oby do wiosny, w tej sytuacji :)

      Usuń
  4. Ivalio droga, ja właśnie jestem w takcie stawania na nogi, i też po raz pierwszy od dawna dopadło mnie do stopnia polegiwania... tak że wiem jak się masz:( Zdrowia Ci zyczę, niech choróbsko się wynosi precz jak najszybciej!
    A jak masz ochotę to zawsze na leżąco możesz wpaść na małe candy do mua:) Buziol (tylko mnie przy tym nie zaraź...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowiej szybciutko:) Dzięki corocznym szczepieniom, nawet jak siąkam nosem to tylko dwa, trzy dni i bez dodatkowych atrakcji, puk, puk, odpukać:)Chociaż może bym i chciała pobyć w domku dłużej, tyle ,że zdrowa;)
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojojoj ale się porobiło. Zdrowiejcie szybciutko.
    Z niecierpliwością czekam na obiecane nowości.
    Gorące buziaki przesyłam:****

    OdpowiedzUsuń
  7. W takim razie szybkiego ozdrowienia Ci życzę! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrówka dla Was wszystkich !Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. biedaku kuruj się, u nas też fala przeszła- widać,że pomału odpuszcza,ale lekko nie było! dwa tygodnia prawie chodzenia koło trójki chorowitków dało mi się we znaki, czuję dziś, że wymiękam :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zycie pisze zwykle swoje scenariusze, a to zaplanowalismy idzie w leb.
    Kochana kuruj sie, zycze Tobie i calej rodzince duuuuuzzzo zdrowka.
    usciski

    OdpowiedzUsuń