W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





11 maja 2010

Nie mam czasu:>

Spieszę się, pędzę, gonię...
i nie przegonię, kurcze a tak się staram:>

Muszę zrobić kartkę komunijną, również urodzinową, tych to nawet dwie: bo jedna dla mojej Mamy:)
I nie mam kiedy. Materiały pozbierane, w zasadzie zasiąść i zrobić. I nie mam czasu.
Wczoraj dzieci ze mną w domu - do przedszkola nie pobieżyły. Niewiele zrobiłam, prócz ogólnego ogarnięcia domu, prania, zabawy, i wieczorną porą szybkiego rękodzielnictwa (od trzech wieczorów zresztą to samo dłubałam:)
Tyle tylko w ostatnim czasie udało mi się zdziałać craftowo:



Jestem wielbicielką Llookowych kwiatków. Szalenie mi się podobają, i jakiś czas temu zamarzyłam sobie żeby wykorzystać Jej kwiatki do dekoracji sypialni. A żeby pomysł miał ręce i nogi, wykorzystałam posiadane od świąt bożonarodzeniowych kółki wiankowe, własnoręcznie poczynione. Leżały smutne w kącie i spoglądały na mnie z wyrzutem. Ważne miały przecież być:). To się zlitowałam i wyglądają sobie teraz tak:


Nad sypialnią stale pracuję. Ale nie mam czasu:>
Jak dopracuję to pokażę. Teraz nie mam czasu:)

Sobota upłynęła pod znakiem zakupów, zabaw z dziećmi, wizyty mojej mamy i prac porządkowych w ogrodzie, oraz ostatecznego morgów kopania:)). Kilka zdjątek dzieciowych zaprezentuję, dla upamiętnienia dnia słonecznego, tego zaczarowanego - chyba rzeczywiście czarowałyście go dla mnie, bo lać miało:) Dziękuję:)



Syn nasz:) Rzadko udaje się go nam uchwycić gdy stoi taki spokojny i zamyślony:))


Antonina, jako Panienka z okienka:))

O, to już Jaś "szalony" - znaczy, jak zawsze...:)))

Tosia nawet podczas zjeżdżania nic nie traci ze swej "królewskości:" ))

Uchwyciłam też kwaki, to jeden z nich, siedział, jakby czekał żeby go "pstryknąć", to ma, co mu żałować będę:)



 I tyle z sobotniego dnia zakupowo -spacerowo - zabawowego:)

Teraz najważniejsze!!!
Wreszcie mogę napisać o czymś co się zadziało w kwietniu (dokładnej daty nie pomnę, dokumenta przypominające spalone:). Otóż za sprawą przemiłej warszawianki o wdzięcznej ksywce ATA stałam się niezwykle szczęśliwą posiadaczką HORTENSJI:))))
Poskarżyła się Ata że rozmnożyły się jej te kwiatki niezwykle licznie, doradzić nawet miałam co ma z ich nadmiarem uczynić - to DORADZIŁAM:))))
Rosną już u mnie:)
Mam jeszcze coś, komuś, kiedyś, doradzić coś??? Chętnie:)))


 I jak Ata, "brzydka jak noc" co nie?:)) Widzisz kwiatostan?

Dziś, kwiaty są  już wzmocnione, mroźne ostatnie noce przeczekiwały w mojej sypialni ulokowane w misce koloru czeko:)), by wreszcie, w minioną sobotę doczekać się przeniesienia do swego właściwego (i ostatecznego myślę) miejsca na ziemi.
Honorowego, ośmielę się zaznaczyć, bowiem posadzone są na wejściu, zaraz przy furtce, coby każdy odwiedzający podziwiał ich urodę, wdzięk i szlachetność koloru (hmmm, nie wiem jaki, ale może uda mi się niebieski uzyskać??), a najważniejsza do podziwiania jest...SZCZODROŚĆ ATY!!!!
Tabliczkę chyba jakąś ufunduję normalnie, albo głaz okazały cy cóś:)))

Hortensja to to małe (tymczasem:)) między bukszpanami.
Otrzymałam ich trzy, rosną sobie na środeczku mojego "gazonika" pomiędzy rzeczonymi bukszpanami.
Liczę że wkrótce je przerosną. Bukszpany znaczy przerosną:)

Nie wyglądają teraz powabnie i elegancko. Zaaklimatyzowanie musi trochę potrwać. 2 krzaczki posiadają już nawet nierozwinięte kwiatostany:))). Znaczy, jest wreszcie nadzieja że kwiat hortensjowy oczy me ujrzą, w ogrodzie mym własnym. Cieszę się ponieważ, hortensje posiadam (sztuk 2) "rosną" sobie u mnie od lat dwóch. Rokrocznie "wydają na świat" trzy rachityczne listki, i na tym etapie ich "płodność" się kończy. A miało być kwietnie i błękitnie u mnie za domem, ziemię miały jakiej potrzebują. I nic. Nawet środek odżywczy na barwę niebieską posiadam od lat dwóch, i nie mogę go spożytkować, a teraz pewnie już się przeterminował.
No cóż, zobaczymy, teraz chyba wreszcie się udadzą.
Ata nie dziękuję bo nie wolno, ale mam nadzieję że domyślasz się co czuję.  Same dobre myśli i uśmiechy Ci ślę, Dobra  Szczodra Kobieto:))))
Prawdę mówiąc, dzięki Acie właśnie wzięłam się za mój "przedni" ogródek. Przód domu jak wiadomo jest wizytówką gospodarzy. Moją wizytówką jak dotąd była wiśnia japońska, co młoda jest i dopiero się rozrasta - więc póki co głupawo wygląda, ponadto dorodne dwa bukszpany i trawiszcze samorozpęłzające się bez ładu i składu, nie mówiąc o pozwoleniu na ten proceder. Ponadto roślinki zdobne (w założeniach mają zdobić), co rosły sobie tu i ówdzie z przeważającą przewagą (uwielbiam ten zwrot:) lawendy (własnoręcznie uhodowanej z gałązek małych!). Pomysłu na stałe  usadowienie roślinności ozdobnej jakoś nie miałam. To teraz zaczynam mieć. Znaczy ten pomysł zaczynam mieć, najpierw jednak ziemi muszę dowieźć, wywrotkę ta razą:>
Na razie jednak... nie mam czasu:>
Moje ogrody (wiem co mówię), dzielą się na ogród przedni, boczny (warzywniak - ciągle jeszcze dopieszczany, ale już niebawem zaprezentuję efekty swych prac:), oraz ogród "tylny", znaczy TEN właściwy. Do niego właśnie będzie zejście z tarasu (będzie, bo tarasu jeszcze ni ma:), i tam będą rośliny w wymarzonych kompozycjach. Będą!
Teraz czasu nie mam:))

Chcę też ponownie, w dzisiejszym poście zaprzyjaźnioną adeptkę rękodzielnictwa pochwalić. Upubliczniam jej dzieło. Jedno już znane, zyskało obramowanie i wygląda teraz tak:




Druga Jej praca, to wspominana makatka dla przyjaciółki, również w estetycznej ramce:



Tak oto przedstawiłam dwie prace rękodzielnicze mojej Karolinki:))) Wiem, że zniszczyła już trochę ciuchów żeby odzyskać koronki, tasiemki, guziczki i inne różne piękne pierdółki, recykling pełną gębą :)) Mam też nadzieję że się zbyt prędko nie zniechęci do craftu:) Jak myślisz Karolciu, potrwa ta pasja jeszcze troszkę??? Mam nadzieję, miło się razem "tforzy":))))

A w ogóle post ten miałam napisać wczoraj. Nie miałam czasu:)
Dziś rano włączyłam kompa i zadzwonił telefon. Mój Osobisty wzywał mnie na ratunek:)
Otóż, utknął biedaczyna na drodze. Właściwie to samochód mu utknął, bowiem mąż zaparkował na poboczu, jednak nie zauważył że pobocze owo wzbogacone jest w rów ślicznie trawką młodą zamaskowany:)))
Pojechałam wyciągać Osobistego. Cóż... dobrze że to nie ja ów rowek zaliczyłam:)))...
I znowu...nie było czasu...

Zdjęcie nie oddaje tego jak bardzo auto było "zakopane" w owym rowie. Samochód wisiał na brzuchu. Trawka jak mówiłam, maskująca i świeżutka:)))
Osobisty wyciągnięty. A ja znowu czasu nie mam:))
Skorzystałam z minuty ciszy w pracy (sza), i dokończyłam posta, co to go od wczoraj piszę. Nie mam czasu, normalnie nie mam czasu:)

I zaproszenie zabawowe dostałam:) Makneta zdolniacha szydełkowo - drutowa mnie zaprosiła. Dziesiąte zdjęcie się to nazywa. I... nie mam czasu...
Ale jutro postaram się zadziałać w tym zakresie. Trzeba wywiązywać się ze zobowiązań, szczególnie jeśli zabawne są, a jeszcze bardziej jak się zabawy różne lubi:))
Teraz pędzę do przodo i boko-ogródka:) Może jeszcze coś podziałam zanim dzieci do dom wrócą:))
Potem to już nie będę miała czasu...

Czasu życzę, rozciągliwego i dłużącego się miło:))
Papa

12 komentarzy:

  1. O matulu! Ty uważaj, bo w tym pośpiechu to własne sznurówki za Tobą nie nadążą ;-)
    Hortensja OKROPNA!! ;-))
    Jak ja mogłam takie coś wysłać!! Ohyda ;-)
    I żebyś się nie ważyła tabliczek "kupa mięci" umieszczać :-P
    Bo wezmę, przyjadę i wykopię co następuje: tabliczkę, Twoje dupsko i tego badyla! O!!
    A mężu artystycznie się zaklinował. I jakże romantycznie - świeża trawka, łono natury... ;-DD

    OdpowiedzUsuń
  2. ahahaha Iva ale się uśmiałam! kochana masz gadane i pisane-Ty mi powinnaś po pół posta oddawać-bo ja jakieś przykrótkie i mrukliwe :P. Dobrze,ze obejścia nei mam i domu w sumie,bo by mi życia nie starczyło jak czytam :P.Koniecznie jakieś wspomagacza Kochanińka zażywaj,bo się wykończysz :) buziaki ślę

    aaaa wianki piękne! no piękne i już :) i Karolci wytwory-normalnie profeska :)
    buziolki

    OdpowiedzUsuń
  3. Nooo!! Sam romans:))oj, żebym się do pracy nie spieszyła...:)
    A przyjeżdżaj sobie, gościnna jestem, nie bronię. I nie boję się, większa jestem:))))
    Ohyda ohydą, a kwiat sie szykuje, o matko, będzie wyglądało. Jeszcze ciagle zagospodarowuję ów gazonik, dziś wieczór przesadziłam lawendę, inne ma potrzeby, więc nie w jednym miejscu, ale obok, będzie ładnie:) No i żebyś sobie nie myślała że taka jestem niestaranna i o oprawę dla HORTENSJI nie dbam:)
    Raport też przedstawię jakby co:)
    Na jutro deszcz zapowiadają:( Pewnikiem niewiele zdziałam ogrodowo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anitka, ze wspomagaczem nie będę się zaprzyjaźniać, boję się że drogi do domu bym juz nie odnalazła, Osobisty też by nie dał przy mnie rady, on teraz ledwo wytrzymuje:))
    Gadać w domu mi nie pozwalają;P, to nadrabiam tutaj:)
    Karolci przekażę, ale jak ją znam to siedzi teraz i czyta:) Uczyć się Bachorze!!!:))) - to do Karoli:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie krzycz na dziecko!
    I uważaj z tą gościnnością ;-D
    Bo ja chociaż mała, to kąsam - po kostkach (wyżej nie sięgam) ;-P
    Ciekawe swoją drogą jakim kolorem Ci zakwitnie hortensja. U mnie kwitnie różówo-niebieska, ale to dlatego, że ma promenaden miszug ziemi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Promenaden miszug????? Znaczy o so chozi?????

    Dziecko zna mój ciężkawy żart:))))
    Się nie boję nadal!!! Kiedy mam kawę i obiad warzyć????:))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Promenaden miszung - czyli jakby z niemiecka: mieszanka firmowa ;-)
    W tym wypadku kwaśny torf razem z takim zwykłym ;-)
    Obiad se odpuść - odchudzam się i wolę coś zdecydowanie słodyczowego ;-))

    OdpowiedzUsuń
  8. Załatwione:))) Kiedy???
    Upraszam uprzejmie coby nie ten weekend, albowiem 3 - słownie TRZY imprezy mamy!!!! Szaleństwo jakieś normalnie nas czeka: sobota 2 razy urodziny: mamy mojej i kolegi, niedziela komunia syna siostry citkowej:) Czarno tę komunię widzę po tych urodzinach...
    Każdy inny termin dozwolony:))))

    Ziemlę posiadam także torfową, moje stare hortensje też takowe posiadały, raczej nie mam problemów z utrzymaniem roślinności, ale tu coś mi nie wychodzi. Te od Ciebie to dorodne są, więc mejbi, mejbi...:))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta moja co się tak mnoży bez pamięci rośnie sobie pod rynną. Może to jest wyjaśnienie? Taką ma więcej żabią naturę.
    Iwonko!
    Możesz spać spokojnie! Mam zrypane łikendy do połowy czerwca ;-D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wianki z "kfiotkami" super!!
    Hortensję mam ale jakąś marną..Poczytałam jak je pielęgnować i zrobię cuś w kierunku poprawienia ich wizerunku!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Aagaa - szczerze, powodzenia życzę:)) Nad moimi też pracowałam:> Czarowałam, gadałam, prosiłam, błagałam. Głęboko mnie miały, bardzo głęboko... pod ziemią:)))

    Ata, faktycznie wodne są niesamowicie, może tu jest pies pogrzebany??? Może dla nich 2 razy podlewanko to mało (ranną rosą i wieczorową porą)? Chyba zrobię im przesiadkę wobec tego pod rynny, tylko... w tym roku listków żadnych na ten dzien nie wydały...

    OdpowiedzUsuń
  12. Poczekaj! Może od korzenia coś puszczą. Daj im szansę!

    OdpowiedzUsuń