Potworzę, ciągle, z niesłabnącym (nie rozumiem czemu?!?!) entuzjazmem potworzę.
Wciąż szukam nowych przepisów, inspiracji, i w międzyczasie (gości mam chałupę pełną, na szczęście rodzina najbliższa:)), potworzę. Zapycham słoje, słoiki i słoiczki wszystkimi kolorami obecnie dostępnymi. Wszystkimi smakami ulubionymi przez mła i familię. Miącham, smakuję, pasteryzuję i nieźle się z tym czuję:)
Dziwne...
Wtorek. Ranek spędziłam na ryneczku gdzie zaopatrzyłam się w warzywka.
Wiem, mam ogródek, no, ale mówiłam też że przecież nie mam w nim "hodowli zimowej":) No, teraz rozumiecie skąd ta ksywka mojego warzywniaka: "ogródek leniwej gospodyni" :D.
Nie powiem pomidory latoś obrodziły, pięknie i dorodnie nawet:)
I ogóreczki startują, co to je siałam DWA razy!!!
Kabaczki i cukinie też są dla nas łaskawe:
I sałaty udane, tu rokietta. Rukola namiętnie pożerana , podobnie jak lodowa - choć w jej przypadku to niezwykle wierni "psyjaciele" Janka chętnie pomagali w jej znikaniu z grządek:) (ślimaki znaczy)
Lubimy warzywka, bardzo, dzięki czemu nie dziwne u nas takie obiadki...
w postaci takiej warzywnej zapiekaneczki, co to ją zapodałam w ubiegłym tygodniu:)
Ziemniaczki pokroić w plasterki, krótko podsmażyć na patelni, przełożyć do naczynia żaroodpornego i dodać np.: cukinię w półtalarkach, pomidorki koktajlowe, cebulkę w piórka skrojoną, ziółka wszelakie: prowansalskie na przykład, i świeże z ogródka: tymianek i rozmaryn, i soli troszkę i pieprzu. A potem można zalać śmietanką z jajeczkiem i do piekarnika. Pod przykryciem ze 35 minut w temp. 180 stopni (z termoobiegiem), a potem jeszcze można sypnąć serkiem żółtym starkowanym. Pycha, która nie zapycha :DDD
A potwory w słoikach? Ot, takie skromne i smaczne wielce:)
Koreczki ogórkowe, co to u mnie w ogóle nie koreczkowe są. Bo ja na mniejsze :elementy" ogórki kroję, znaczy cieńsze plasterki. Wbrew opisowi, szybko się robi, i smaczne są bardzo:)
Przepis: 4 kg ogórków, 3 papryki (czerwone i żółte), 1 korzeń selera, 1 duża cebula.
Ogórki w grube plastry skroić, paprykę w paseczki, cebulę w piórka i seler w paseczki cieniutkie, wymieszać.
Zalać wszystko solanką: 1 szklanka soli kamiennej, 10 szklanek wody - zostawić w niej warzywa na 3 godziny. W tym czasie można umyć słoiki i obiad ugotować, aaaa, i jeszcze zalewę do koreczków przygotować: 2 szklanki octu, 3 szklanki cukru, 4 szklanki wody, 1 łyżka ziela angielskiego :))). Następnie, warzywka odcedzić, przełożyć do słoików,zalać zalewą i pasteryzować 5 min. I już, uwierzcie, niekłopotliwe w przygotowaniu, i smaczne szalenie:))
Ładne, kolorowe i smaczne:)))
Wspominałam że jesień nadciąga.Oto kolejny dowód:
Zdjęcie zrobiłam gdy wracałam któregoś wieczora od koleżanki, stąd mgły, szczególnie że wcześniej deszczyk też popadał.
W międzyczasie ubiegłego tygodnia dziatwę do pracy zagoniłam:)
Choć Janka gonić specjalnie nie musiałam. Zachęcać też, sam mi deseczkę wyrywał i szlifowaniem się zajął. Wieczorową porą deseczkę huśtaną wreszcie zrobiłam wespół zespół z synem, a gładziutko pod pupami po Jankowym szlifowaniu! :). Nareszcie jest też sprawiedliwie, i dwie DOROSŁE huśtawki wiszą! Wcześniej była jedna "dziecięca", z oparciem. Teraz nareszcie oba nasze potomki zadowolone, i wyścigi sobie robią kto szybciej się rozbuja, lub kto wyżej "huśtnie" (nowy słowotwór Johna).
Chociaż... niby nie wypada, ale dla sprawiedliwości dodać trzeba, iż Toś nasz raczej wykazuje cechy dziewczęcia w niedzielę urodzonego:)
Gdy młodszy brat pracował, ona oddawała się:
Z radością wielką pływała sobie z ojcem swym w basenie przydomowym :)
A huśtawka sobie wisi :D
Zresztą, igraszki wodne towarzyszą nam od początku tych wakacji. Jak nie basen, to jezioro:
W którym dzieci uskuteczniają naukę pływania, skakania do wody z pomostu, oraz denerwowania matki nurkowaniem...
Podobnie dzieje się nad morzem. Ponownie odwiedziliśmy w minioną niedzielę Jantar, gdzie:
I to chyba były ostatnie tak ciepłe dni:( Od wczoraj bowiem deszcz u nas, dziś wręcz co chwila leci woda z nieba. Słońca nie widać, ponuro się zrobiło:(
I tyle. Nie mam czasu żeby rękodzielniczo podziałać. Dużo się dzieje, i grzyby sie pojawiają w okolicznych lasach, a ja maniaczką grzybową jestem, i oprzeć się nie mogę, to i leżą odłogiem moje prace napoczęte Stoją i czekają na lepszy czas. A, i na jeżyny trzeba jeszcze wyskoczyć...
Jakoś to będzie:)))
Pozdrawiam cieplutko:D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
witaj..
OdpowiedzUsuńrob, rob przetwory i podawaj przepisy. ja sie tez przymiezam do jakis sloiczkow. Bardzo apetycznie to wszystko wyglada.
poczekam na przepis na sok z czarnego bzu- moze bedziesz robic?:)
pozdrawiam cieplutko w te ost dni lata. papa
Będę robić:))) Ale to jeszcze trochę zanim...:)
OdpowiedzUsuńPrzetwory polecam, sprawdzone i smaczne:)
Papapa
ech...aż miło popatrzeć - i na te bogate dary natury (u moich rodziców podobnie) i na te piękne wakacyjne zdjęcia
OdpowiedzUsuńta Magda z www.zaczarowaneszydelko.ofu.pl
Ojojoj!:))) Myślałam, że koniec z ogórasami, a Ty taką pyszną sałatkę serwujesz:)))
OdpowiedzUsuńWitaj:))
Trudno-darmo spróbuję znaleźć czas i zrobić. Acha! Tych papryk to 3 czy po 3 każdego koloru?
Iwo,obfitości pomidorów i innego dobra okrutnie zazdraszczam:P ;) Moje coś nie obrodziły, a posadziłam starą odmianę Amiszów Brandywine - niestety chyba w okresie zapylania zbyt wysoka temperatura doprowadziła do sterylizacji pyłku:( Nic to - w przyszłym roku będzie lepiej!:)))
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za kolejną porcję optymizmu i smakowitości! Paaa..:))))
Magdo - witaj:) i dziękuję:)))
OdpowiedzUsuńJolu - jeszcze nie skończyłam z ogórkami, mam nadzieję że tym razem przetworzę te z własnej uprawy:)
Papryk 3 SZTUKI, ale myślę że nic nie stoi na przeszkodzie jak dasz 4, po dwie w każdym kolorze:)
A ja dostałam 15 krzaczków pomidorów od koleżanki (7 oddałam mamie), która (koleżanka) też dostała (z 26 szt.:))i pojęcia nie miała co z nimi zrobić bo nie ma ogródka, aż napatoczyłam się ja ze swoimi historyjkami ogródkowymi, i tak zyskałam :DDDD Dokupiłam tylko 6 krzaczków, mam różne odmiany, szczerze mówiąc nie pamiętam jakie, sporo cherry, troszkę większe i jeszcze większe, jeśli rozumiesz o co chodzi - grunt że smaczne ;DDD
Życzę aby przyszły rok był dla Ciebie bardziej udany w zbiory:)))
Dziękuję za dobre słowo:)))
Serdecznie pozdrawiam:D
A u Ciebie znowu apetycznie!!!! Zmobilizowals mnie do roboty i chodz ogrodka (procz 2 krzaczkow pomidorow) tutaj nie posiadam, wyslalam meza do sklepu po wieksza ilosc warzywek... chcialam zrobic ta Twoja salatke z selerem, ale tutaj jest on nieosiagalny. Zrobie sobie inna , ale zrobie.
OdpowiedzUsuńFajnie masz dzieciaczki...nie wiem, czy Ci juz to pisalam! Jak nie to pisze!
Pozdrawiam deszczowo, niestety.
kochana masz zbawienny wpływa na ludzi :P ja z mamą upchałam do słoików warzyw ze dwie tony-sama zaskoczona jestem :P
OdpowiedzUsuńu nas lało kilka dni i ja potworzyłam! chyba tęsknię za jesienią i "przymusem" potworzenia :P
Iwonko! Pracusiu TY moja kochana! A czy masz może tak całkiem nie przypadkiem przepis na pomidory na zimę? No chodzą za mną i nie mogę znaleźć przepisu mojej Mamy. A fajne były!
OdpowiedzUsuńAnitko:) gratuluję:))) i smacznego na jesienno - zimową przyszłość:)))
OdpowiedzUsuńAta - o jakie pomidory chodzi??? Wklep w google może swoje zapytanko, i może co "wychynie" z czeluści netu:))
Ja drzewiej robiłam sałatkę z zielonych pomidorów, z dodatkiem ogórka, papryki, cebulki, czasem troszkę kapusty dawałam, zalewa octowa - jaką lubisz najbardziej i do słoików (najlepiej z ziarnami pieprzu i gorczycy troszku:)). Ale to z takich więcej zielonkawych pomidorów i octowa sałatka. Inna opcja to proponowany wczesniej ketchup:)
No i suszone pomidory w oliwie, z bazylią - aromatyczne wielce:)))
Tyle, chyba że bardziej mnie oświecisz to we wsi popytam:)
Serdeczności slę Przetwornice:))))
Kochana! Mnie chodziło o takie bardziej "prymitywne" ;-) Typu na zupę czy do sosu :-D
OdpowiedzUsuńWiem, że wujek google wszystko mi powie, ale jakoś wolę bazować na sprawdzonych przepisach :-)
Chociaż zaintrygowały mnie te suszone. Więcej szczegółowych szczegółów poproszę :-))