relacja z poczynań międzyczasowych.
Nie jest to jeszcze obiecana relacja z działań urlopowych, raczej jakby około urlopowych:)
Między wyjazdem jednej rodzinki a przyjazdem kolejnej:)))
Najpierw wczasowała się u nas moja mama z bratanicą.
Potem przyjechał brat mamy ze swoją córką, a moją kuzynką:)))
Fajnie było, nareszcie nagrałam się w swoją ulubioną kanastę. Tylko w wakacje udaje mi się zebrać odpowiednią liczbę graczy, no i jeszcze ten czas...jest go zwyczajnie więcej:)) Ależ to były wieczory:)))
Dziś chciałam tak szybciutko pokazać że jestem, bo już mam sygnały świadczące o lekkim zaniepokojeniu moją nieobecnością, ale rozumiecie, ta kanasta... zwyczajnie nie mogłam się oprzeć, więc proszę o wyrozumiałość:))))
Pochwalę się swoimi ostatnimi przeróbkami.
Dawno, dawno temu, rok temu w sumie już będzie, zakupiłam cztery półki, wyglądały sobie tak (to jedna z nich, różnią się tylko wielkością):
Właściwie te półki to był zakup trochę nieprzemyślany. Ale miniony i dłuuugi czas, sprawił że się wreszcie namyśliłam i wreszcie wykorzystałam je należycie, a mianowicie zrobiłam jednej z nich TO:
I podoba mi się wielce co jej uczyniłam:) To półka do łazienki, w której wygląda na razie TAK:
Na razie, bowiem pustawo wokół niej, ale to niebawem nadrobię. Właśnie usilnie namyślam się coby na tę ściankę jeszcze dodać, aby zwielokrotnić efekt i urodę mej łazienki, hahaha:))))
Cieszę się z niej i efektu ostatecznych przeróbek. Gdyby ktoś nie zauważył, dorobiłam SAMA! malutką półeczkę. Oryginał takiej nie ma:)) Sama wyrżnęłam półeczkę, SAMA! :DDDD
Oczywiście widać też brak haczyka w kolorze stare złoto. Zgubił mi się, zapodział w klamotach i znaleźć nie mogę, ale gdy tylko znajdę zaraz jego brak uzupełnię:)))
Półka jest na wzór wiszącej już w mojej łazience, a jako ozdobniki wykorzystałam resztki kamyczków którymi zwieńczona jest moja glazura łazienkowa:)
Są jeszcze dwie mniejsze półeczki, i wiszą sobie w sypialni. I właściwie TYLKO sobie wiszą, no, może nawet dekorują trochę.
No bo niby co miałabym na nich postawić??? Świecznik? Ok:) To może jeszcze wianuszek jarzębinowy? Ok:) I... potem pomyślę. Dziś mówiłam że szybko będzie:)))
Została mi jeszcze jedna (ta niepomalowana), i z tą to już naprawdę pojęcia nie mam co zrobić...
Ha! I wreszcie dorobiłam się także szafeczek wokół których chodzę już od ok roku:) Znalazłam je w swoim ulubionym sklepie, były różne, narożne, prostokątne, bardziej ozdobne i mniej, i wyższe i niższe. Do wyboru, do koloru. Niedawno wystąpiły w niezwykle korzystniej odsłonie cenowej:)) No i mam:
Zobaczyłam je dawno temu, i tak sobie wymyśliłam że będą mi bardzo pasowały do sypialni jako stoliki nocne. I proszę bardzo, dzięki niezwykłej uprzejmości Osobistego zaposiadłam je, i przemalowałam, i teraz są takie O! :
Szikownie, nieprawdaż???:))))
Zadowolona jestem niezwykle, nie tyle z siebie, co z pomysłów na wykorzystanie tego co już posiadałam, i tego co sobie wymarzyłam by zaposiąść. W sumie efekt mnie zadowala, a chyba o to w tym chodzi:)
A tak wyglądają sobie w komplecie z półeczkami:)
Zbyt skromnie??? To część "męska", co można powiesić facetowi, prócz budzika ewentualnie, no i może rameczki ze zdjątkiem motywującym, chili: z podobiznami ukochanej rodziny - taki miły akcent, otwiera Osobisty zaspane oczęta i widzi... po kiego musi wstać z łózia i zasuwać do roboty ;)))))
Kobieca strona wygląda na razie tak.
Również jeszcze bez zdjątka motywującego (adekwatnie do powyższego:)), ale bez przesady, nie od razu Kraków zbudowano... a dziś się prawie już sypie, hehehe :)
(Sorki, taki mam dziś nastrój nieco figlarny, Kraków uwielbiam pasjami:))
I tyle tego mojego przerabiania, fajna, lekka, miła praca. Choć w sumie przez to przecieranie, w celu uzyskania efektu shabby mam od wczoraj katar. Alergia się znowu odezwała co to ją nabyłam w kwiecie wieku, czyli lat 20 - stu, ech... to były czasy ;P
Międzyczas spędziłam też na przetworzeniu:> Dzięki Acie i przy czynnym udziale Osobistego stałam się posiadaczką kilku słoików przecieru pomidorowego. Dlaczego???
A dlatego iż Szanowna Wielce Ata zapytała mnie słodko czy nie posiadam jakiegoś babcino-mamowego przepisu na przecierane pomidory. Nie posiadam niestety, wici na te okoliczność rozsiałam po wsi i tu też jakoś bez echa i zainteresowania nawet. Takie czasy, ludzie gotowce kupują...
Tymczasem Osobisty zaopatrzył rodzinę w sporą ilość pomidorków targowych, zapominając jednakże iż na pożarcie (z apetytem wielkim zresztą:) czekają nasze własne, z przydomowej hodowli tomaty.
No i się zapomidorowałam. Trzeba było przetworzyć bo co się miały zmarnować.
Usiadłam bezczelnie do kompa, poczytałam, doedukowałam się troszkę w kwestii przetwórstwa pomidorowego i tak sobie "przetarłam" parę kilo.Po swojemu zaznaczam. Nie spracowałam się, co to to nie. Jestem wielką zwolenniczką wszelkiego ustrojstwa mechanicznego a wspomagającego urobione (leniwe też;)) gospodynie domowe. Sparzyłam tylko pomidorki, obrałam ze skórek, poćwiartowałam i wrzuciłam do wielkiego gara. Pyrkotałam na małym "gazie" kilka godzin, wraz z drobno pokrojoną dużą cebulą. Wcześniej niedbale je zblenderowałam - to ta pomoc mechaniczna, wielce pożyteczna:). Po tym dłuższym pyrkotaniu, gdy ujrzałam gęstniejącą masę zblenderowałam dokładniej, dodałam przypraw trochę: 3 ząbki czosnku z praski, sól i pieprz - do smaku. Nie wygłupiałam się już z przecieraniem przez sito. Noc i ranek bym chyba zarwała bo sitko mam małe, wyrywna też specjalnie nie jestem do takiej roboty. Zresztą co komu pestki szkodzą, no co??? Pomidory świeże się wsuwa z pestkami, i smakiem to i przecier zblenderowany nie przetarty też się wsunie. I to z apetytem!
Na koniec prac kulinarnych, gorący jeszcze przecier przełożyłam do słoików różnego rozmiaru, albowiem na różne okazje przeznaczone będą, jak nie sosy, to zupy, jak nie zupy to inne delicje. Pasteryzowałam z pięć minutek. I gotowe.
Zdjęć nie będzie, przecier nie przetarty a zmechanizowany, grzecznie już sobie stoi na półce w piwniczce, kto nie wierzy może sobie sprawdzić:)
Dzięki Atuś za natchnienie ;)))
AAAA!!!!! I jeszcze naleweczkę jeżynową nastawiłam! Jaki piękny kolorek będzie:) O smaku nie wspominając:) Przepisik? Robiłam tak jak wiśniową, cukrem zasypałam i poczekałam aż się rozpuści a sok się.. puści:))). Potem wódki dolałam i znowu czekam, mieszając od czasu do czasu:) Już się nie mogę doczekać. I już wkrótce przelewać będę nalewkę z owoców róży. Po degustacji mogę zapewnić: PYCHA!
Pamiętacie jeszcze gdy pisałam o syropie z owoców róży? Dawno to było,ale sobie właśnie przypomniałam. Z tych owoców po syropie zrobiłam konfiturkę - kremik. Drugi gatunek wyszedł w sumie, bo już nie tak aromatyczna jak konfitura z pierwszego "tłoczenia", ale żal mi było nie wykorzystać ( ciągle ten Zawzięty ze Skąpcem mi towarzyszą...), więc... zblenderowałam prawie na krem, dosypałam cukru i gorące wrzuciłam do słoiczków. Jako masa kremowa do smarowania wafelków w sam raz, nieprawdaż? :D
To by było na tyle. Mówiłam że dziś szybciorem będzie:) I prawie wyszło ;).
Zmykam, dziś niedziela imprezowa, szaleństwo normalnie :))
Pozdrawiam serdecznie i miło, mimo końca tego najlepsiejszego czasu letniego laby pełnego:))))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o Matulu, padłam na zawal jak zobaczyłam dechy na ścianach w sypialni! toć to marzenie moje :)
OdpowiedzUsuńpółki z koszykami bajeczne- uwielbiamy podobne klimaty :P i nieźle pokombinowałaś z półeczka do łazienki :P
zbywa Ci jedna, ja z przyjemnością odkupię ,bo od lat 9-ciu chyba toaleta prosi o półeczkę :P
no chyba,że już plan jakiś masz na nią.
A co do tego co postawić- one są tak cudne,że faktycznie same w sobie zdobią :). A książkę na podorędziu można mieć np., albo małżonkowi koszyczek na zegarek tudzież inne męskie ozdobniki ściągane na noc.Na pewno coś wykombinujesz :)
p.s. cudny wianek z jarzębiny :*
Półka z napisem pozostawia wielkie pole do działania.Już Ty coś wymyślisz, na pewno!A pomidorki na przecier też blenderuję :0 A co? Czasem jak mi się chce ima ich dużo to malutkie wkładam do słoiczków ze skórka i zalewam tym nieprzetartym przecierem.Pycha!
OdpowiedzUsuń:DDD
OdpowiedzUsuńAnitko, boazerię w sypialni wymyśliłam kilka lat temu nazad. Potem jednak pomyślałam że ładniej będzie wyglądała wypasiona tapeta. W efekcie mych rozmyślań mamy boazerię, jak widać:DDD I sama się z niej cieszę:) Sięga do wysokości ścianki kolankowej. Brakuje jej jeszcze wykończenia, nad czym bolę straszliwie, bo już bym chciała mieć sypialnię ukończoną:)
Nad półką jeszcze umyśliwuję intensywnie, mejbi kiczen? Myślę ciągle:))) Odezwę się:)
Gosiu, właśnie, można z niej wycisnąć więcej;D Dzięki za pociechę w kwestii pomidorowej, bo już myślałam że tylko ja tak na łatwiznę idę:D Pomysł na pomidory w całości chyba zmałpię. Mam mnóstwo pomidorków cherry, w sam raz na takie specjały:)))
Pozdrawiam serdecznie:)
witaj.
OdpowiedzUsuńswietnie wyszly te polki i stoliczek z koszyczkami. ja szukam na targach takie rzeczy i nie moge znalesc. musze chyba odwiedzic twoje miasto :)
dla mnie rewelacja- slicznie to wyglada.
pozdrawiam
Półeczki piękne, tak samo stoliczki!
OdpowiedzUsuńUrodliwe i klimatyczne:)
MaJu - a odwiedzaj, zapraszam, nawet zaprowadzę:))) I dziękuję:)
OdpowiedzUsuńSylvia - dziękuję serdecznie:)
No Kochana! Poleczki slicznie Ci wyszly! Jak ja lubie zdejcie przed i po! Uwierzyc trudno, ze to ta sama rzecz!!!! deski w sypialni miodzio!! A te szafeczki nocne..tez by mi sie takie przydaly!!! Dokladnie takie same! Piekna robota!
OdpowiedzUsuńJa przeciery tez blenduje, mama przeciera ale ja lubie robic i sie nie narobic!!! hahaha!
Pozdrawiam niedzielnie
Aska
Ależ się u Ciebie dzieje!! Półeczki super!!!!
OdpowiedzUsuńPrzeciery pomidorowe to bym sobie od Ciebie przygarnęła. Nigdy nie robiłam!
Pozdrawiam
Witaj
OdpowiedzUsuńPiękne półeczki Ci wyszły.
A co do przecieru to robiłam w zeszłym roku bez cebuli i czosnku.
Więc w tym roku spróbuję Twojego przepisu.
pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco.
Asiu - nooo:) ważne żeby mieć i się nie narobić:))) Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńAga - dziękuję:) Łatwizna, zapewniam:) A wszystko przez Atę:)
Kiniu - Dziękuję:) Polecam, niezwykle smakowity, w sobotę pizze robiłam, na ciasto daję zawsze sos, `no i wykorzystałam swój przecier, doprawiłam, dodałam kilka składników i wyszła super pizza:)))
Dziękuję za dobre słowo:)
No kochana, gospodyni z ciebie pełną gębą ;-)
OdpowiedzUsuńKurcze, drugi już dzisiaj raz ze wstydu pod stół chcę się schowac, bo nawet 1 słoiczka czegokolwiek nie zrobiłam. Może jeszcze jesienią zdążę?
Półeczki fajowe.
Magduś, a mało to masz roboty??? Miałaś co robić w wakacje, w domu Cię kobieto prawie nie było, to chyba jesteś usprawiedliwiona ?:)
OdpowiedzUsuńZresztą, dla mnie Twoje tworki drutowo - szydełkowe to czarna magia, i ja szalenie Ciebie podziwiam że znajdujesz przy Twoim tempie życia na to czas:))) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję:) Nie powiem, takie słowa działają niezwykle motywująco, o mamo... :P
Iwo! Przepięknej urody stoliczki, no i półki do kompletu! Świetnie to wyszło! BRAWO!:)))
OdpowiedzUsuńNa przecier się nie piszę:P bom się wczoraj załapała na przecierowy prezent we włoskim sklepie - to na razie mi wystarczy:DDD ale naleweczka na jeżyyyynkach..... uuuuh, lecę sprawdzić zapasy wódeczki, może i ja coś zaleję. Byle nie robaczka!;)))
Witam !!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne stoliczki, klimatyczne wnętrza, będę z chęcią zaglądać i podglądać.......zapraszam do siebie...trochę inny klimat ale ......wpisuję Cię do listy moich ulubionych blogów :))))
Jolu - dziękuję bardzo:))) Oj, zazdroszczę takich włoskich prezentów:) Naleweczkę polecam:)))
OdpowiedzUsuńPatti - Witam miło:))) Dziękuję, miło mi niezmiernie, nie omieszkam zajrzeć do Ciebie:)))
Pozdrawiam cieplutko:)))
Kochana TY moja imprezowa kobieto!
OdpowiedzUsuńNiech ja Cię uściskam za Twoje zaangażowanie w moje marudzenie!
W międzyczasie znalazłam przepis na zaczepiście prosty sok pomidorowy. Jak mnie szlag jutro na Radzie Pedagogicznej nie trafi, to wrzucę do Garkotłuka :-)
A teraz zapraszam do zabawy: szczegóły u mnie na blogu :-)
Moniś - e tam:))) akie zaangażowanie, sama byłam ciekawa, co nie zmienia faktu żeś mym natchnieniem:))))
OdpowiedzUsuńNa garkotłuka wrzucaj, szczególnie jakby nie daj... miało Cię co trafić - ulży przeca:))))
Powodzenia zatem i buziole:)))
Noooo... Może nie trafi ;-)
OdpowiedzUsuńFrywolitki już spakowane, więc przynajmniej z nudów nie padnę ;-)