W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





5 grudnia 2011

Dopadło

mnie. Mimo wielu wcześniejszych prób zdobycia, nie dawałam się, silna byłam i dzielna.
I co z tego, w końcu poległam i to nie sama:P
Od dziś leżę z Tosiem - marnie dziewczę wygląda i się czuje:(  Chorujemy wespół zespół na chorobę niewymawialną, której historia powstania przekazywana jest szeptem jeno , pełnym grozy i współczucia dla tych których dopadała w swe szpony, szepnę i ja zatem, tylko dla wyjaśnienia i podzielenia się swym nieszczęściem (bo w kupie raźniej przeżywa się niepowodzenia wszelakie...) - jelitówkę mamy :((( I kiepsko nam z tym, oj kiepsko:((
A miało być tak fajnie:P
Nadzieję tylko mam że nie podzieliliśmy się naszym nieszczęściem z jednymi takimi co się się zapowiadali od dawien dawna, byli wreszcie wczoraj, i przywieźli cuda najpiękniejsze na świecie, zobaczcie sami:




Ziuta Filuta nas nawiedziła z przychówkiem sztuk jeden ;))) Sztuka druga z ojcem, w babcinych ramionach podrygiwała wcale radośnie w mieście, a my na wsi naszej bawiliśmy ;)) Ja dzięki tej wizycie wzbogaciłam swoją kolekcję gwiazdkowych wytworków rąk Kasi - o ubiegłorocznych już pisałam drzewiej :)) I szczęściem pałam nieziemskim, gdyby jeszcze nie nieszczęsna niewymawialna, przeżywałabym dziś euforię ... Okna miałam szybciorem myć, coby cuda powyższe na wzrok (i zazdrość;) ludzką pozawieszać, a tu taki pech.
Pecha ma także ma córa która dziś akurat miała pojechać na wycieczkę mikołajkową:( Biedna leży blada, i nieżywa, a próbowała w desperacji swego drobinkowatego ciała wmówić nam że już się lepiej czuje, że wcale a wcale źle nie jest... Bidulka moja.
Cóż, liczę że wkrótce staniemy na nogi, na koniec pokażę co wykonałam już dawno, i czasu nie miałam żeby pościk skrobnąć, fiolety na zamówienie (do wyboru):
Te nazwałam pozytyw - negatyw, widać czemu ;)




Jest jeszcze:
focony na szybciora, bo ten się Ziucie dostał - zgodnie z życzeniem i wyborem tkaninowym, w sumie choć na zdjęciu niewyględny, miło się prezentuje dla oka:)
I te fiolety zamówione, oby zadowoliły miłośniczkę fioletowości:)



Niteczek wystających tu i ówdzie pozbyć się jeszcze muszę i będzie grało, się miłośniczka wypowie, jakby nie jeden to może drugi przejdzie ;))
Legły moje różne plany, i kiermasz świąteczny w szkole przez mła organizowany, i szereg czynności niezbędnych domowo i dzieciowo... ech życie... 
Tymczasem zmykam, poleżę troszku, książkę jaką poczytam, nakarmimy się z Tosiem klieikiem... może popołudnie będzie lepsiejsze i cosik sklecę rękodzielniczo, bo strasznie mi się chce, teoretycznie czasu przecież mam mnóstwo ;)

Pozdrawiam ZDROWIA SERDECZNIE ŻYCZĄC :)))

13 komentarzy:

  1. zdrowiejcie...nie zazdroszczę:((...a moja maszyna obraziła się na mnie:((-pozdrawiam:))..i duzo wody pijcie!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Qurko - woda nasz przyjaciel ;))) dzięki za troskę i serdecznie pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. Gwiazdeczki urocze, portfeliki cudne - podziwiam je sobie z prespektywy łóżkowej (mnie dopadała inna odmiana - katarówka ;-) Zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sylwio - NAWZAJEM, oby do końca:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj
    Współczuje bardzo, bardzo.
    Gwiazdeczki piękne dostałaś, portfeliki szyjesz świetne, podziwiam, Jeszcze raz zdrówka życzę
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja współodczuwam właśnie po ataku migrenowym się podniosłam:( Do pracy dziś również nie dotarłam, ale słuchy mnie doszły, że u nas też ta zaraza swoje żniwo zbiera. No strach się bać.
    Wytworki Twoje i Ziuty prześliczne. Tych śnieżynek to zazdraszczam szczerze.
    Kurujcie się dziewczyny! Buziaki przesyłam*)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja planuję powstać do środy, bo dzieciaki w świetlicy tęsknią ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przede wszystkim duuuzzzo zdrowka zycze.
    Gwiazdki sa slczne lubie je jako dekoracje swiateczna.
    Widac ze nie obijasz sie, tyle portfeli udalo Ci sie stworzyc, swietnie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Nas na szczęście nic nie dopadło, jesteśmy cali i zdrowi, a wam bidule życzę szybkiego powrotu do zdrowia, bo przedświąteczne porządki same się nie zrobią! Na krasnoludki też bym raczej nie liczyła :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojjjeejj! Bidulki! Zdrowiejcie! Zaraza łazi po ludziach! Mój ludź najmłodszy też złozony. Dla odmiany ropną anginę se zafundowała.
    Twoje portfele budzą moje niezdrowe pożądanie... ;-D

    OdpowiedzUsuń
  11. zdrowiejcie skarbulki,... a wytwory piękne!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudeńka pokazujesz!!!
    A zdrówka Wam życzę bardzo mocno!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiniu - dziękuję bardzo:)

    Iwonko - dziękujemy, staramy się jak możemy, dziś Toś lepszy, ja jeszcze walczę :P Śnieżynek sama sobie zazdraszczam :))) Dzięki:)))

    Sylwka - moje też tęskną, kiermasz miał być :P Zdrowiejmy zatem jak najszybciej:)))

    Atenko - te portfele szyte już od czasu jakiegoś, choć faktycznie coraz szybciej mi się je szyje::)) Dziękuję:)

    Ziuta - i oby tak zostało, ja dętka jestem :((
    Ciągnie mnie do maszyny, filcu i różnych takich i nijak nie mogę się zebrać do kupy... I te porządki... chyba jednak napiszę do krasnoludków ;) Buziaki

    Ata- dzięki wielkie:))) Buziaki dla Ani, niech szybciorem zdrowieje dziewczątko!!!

    Olu - staramy się jak możemy, dziękuję:))

    Aguś - dziękuję i za pochwałę i za życzenia :)))

    OdpowiedzUsuń