W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





20 grudnia 2011

Przyzwyczajenie...

Kilkanaście lat temu wróciłam do domu od fryzjera. Zadowolona :)))
Ujrzał mnie Osobisty i wygłosił wiekopomne: cóż... przyzwyczaję się... ;))))
Wiele lat upłynęło do tamtej pory, ale już zawsze zanim komuś pokażę COŚ co sama zdziałałam, ZAWSZE, ale to ZAWSZE zastanawiam się czy nie usłyszę czegoś w stylu już sławnego: "przyzwyczaję się" ;)))
Bo z przyzwyczajeniem już tak jest, czasem jest krótkotrwałe, czasem staje się druga naturą i trwa sobie w skrytości do końca nieuświadomione, ale uwierające, przeszkadzające, czasem nawet bardzo.
Ja nie mogę się przyzwyczaić do wielu rzeczy, i to w szerokim zakresie. Nie będę ich wszystkich wymieniać, nie o to chodzi, ale jedno co wciąż, stale i niezmiennie mnie prześladuje to niemożność przyzwyczajenia się do upływającego czasu, do życia w ciągłym pędzie i nie NADĄŻANIU za nim...
Ciągle jestem w niedoczasie, wiem, wiem już o tym pisałam, i co z tego kiedy stale mnie to uwiera.
Próbowałam, naprawdę próbowałam to zmienić.
Żyłam już z organizerem w ręku, wytyczającym z dokładnością do 15 minut  każdy mój dzień, i system padał za każdym razem gdy zdarzało się coś NIEZAPLANOWANEGO :> A najgorsze w takich razach są wyrzuty którymi zalewa mnie moje WŁASNE sumienie: nie zrobiłaś, nie zdążyłaś, nawaliłaś, olałaś, nie dopilnowałaś... i jeszcze długo w ten deseń :P
Tym razem postanowiłam się nie dać podszeptom WŁASNEGO, nazwijmy rzecz po imieniu, olałam sumienie. Nie dam się w tym roku zwariować. Stawiam na spokój ducha, radość i żywioł. Ten ostatni dawkowany z rozsądkiem, bo jednak to przyzwyczajenie... niemniej nie dam się, będę szczęśliwa z własnymi BRAKAMI :)))
Owe braki to brak idealnego porządku na święta, czy brak stosu KONIECZNYCH potraw (pierogi mam, a to NAJWAŻNIEJSZE, i pierniczki wciąż podjadane przez dzieci - nie wiem czy dotrwają do świąt ;))), i tych innych wszystkich nieznośnych rzeczy które w taki straszny sposób uprzykrzają życie:P
Dziś stawiam na brak nerwowego poganiania, bo MUSI być jak sobie zaplanowałam i basta.
Właśnie że NIE musi, a ja się będę cieszyć nadchodzącymi świętami nawet z tymi brakami :)))
Dlatego w spokoju skończyłam wielkie malowanie, nie domu, biurka, które czekało na ukończenie od października bodajże. Jest takie:





Było takie:


W sobotę postawiliśmy głównie na wiercenie, i nowej półeczki mocowanie, w czym zresztą bardzo dzielnie pomagały dzieci, które o dziwo!, bez wojen odkurzyły nawet swój pokój. Nieważne że potem rura była zatkana, pokój czysty i śliczny jest:) a wojny są nie o to że TRZEBA odkurzyć, tylko KTO ma to zrobić, bo to przecież taka fajna "zabawa" ;)))
Wreszcie też zdjęcia wywołałam i oprawiłam. Mamy teraz swoją własną ścianę "wspominek" :) Fajnie wygląda razem ze wspomnianą półeczką. a na niej świeczki które sobie ozdobiłam na okoliczność nadchodzących świąt, i jakoś tak od razu milej :))) Nawet mimo tych braków, o których wiem :))



Choinka już stoi, czeka na wielkie ubieranie. W tym roku postawiłam na ozdoby wykonane własnoręcznie oraz przez dzieci :) Ale wisi już bombka "koleżeńska", anielista i srebrzysta, i pięknie wygląda:)

 Sobotniego wieczoru zrobiłam z Tosią bombki nitkowe. W ubiegłym roku nie miałam ich bo zakopałam się w porządkach :P Tym razem nie odpuściłam i motałyśmy, w czasie gdy nasi mężczyźni pojechali na "łowy" sklepowe :))

Bardzo się cieszę z tych bombek, bardzo je lubię za delikatność i subtelność, a jeszcze bardziej mnie cieszy że znalazłam czas i chęci na ich zrobienie :)))
Nad stołem zawisł mój pomysł na "wieniec adwentowy". Niezwykle prosty, sam wianek powstał na okoliczność Wielkanocy, ale tak ładnie wkomponował się w żyrandol nad stołem, że został i zdobi do dziś. Zmieniają się na nim tylko dekoracje:) Wreszcie mogłam wykorzystać zakupione już jakiś czas temu szklane sopelki :)

 Wieczorami szyłam anioły, kolejne w znanym stylu, mam przygotowane jeszcze inne, ale nie wiem czy doczekają wykończenia przed świętami.


 Śledzie się marynują, kapusta wigilijna pyrkoce, chałupka pięknieje, szyje ostatnia dekoracja, a ja napawam się spokojem jaki wreszcie zapanował w sercu:)))
Jesteśmy razem i razem przygotowujemy się do kolejnych ŚWIĄT, i jest pięknie. Mimo braków spowodowanych nieznośnymi przyzwyczajeniami
I tego spokoju serdecznie Wam życzę, nie dajmy się zwariować, oderwijmy się na chwilkę od WIELKICH porządków,  przecież najważniejsze jest BYĆ z kimś i dla kogoś:)))

10 komentarzy:

  1. podpisuję się pod tym obiema rękami:]faktycznie fajne te bombki nitkowe-ja mam w sumie podobne-białe kule wiklinowe,też cudnie wyglądają:]. Życzę spokojnych świąt spędzonych razem ,nie obok siebie:*
    p.s. biurko super wyszło!

    OdpowiedzUsuń
  2. post idealny dla mnie. Masz rację nie dajmy się zwariować. Nie ma nic gorszego jak nie wykonany punkt z kalendarza.Fajnie,że masz wsio poszykowane. My w tym roku wyjeżdżamy w góry na organizowaną przez hotel Wigilię,więc nici z robótek domowych.
    buźka

    OdpowiedzUsuń
  3. Iwonko 0 cóż mogę powiedzieć - genialnie to napisałaś!
    I tak po cichutku strasznie zazdroszczę Ci pięknie udekorowanego domu :-)
    Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. W Twoje długaśne posty będę wczytywać się później teraz pędzę, bo nie wszystko musi być na super, ale cokolwiek jednak.
    Dekoracje śliczne. A biureczko REWELKA!
    Pozdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I chwała Ci za to babeczko,że też do tego doszłaś,ja tak samo,na spokojnie,nawet nie mam jeszcze za bardzo zaplanowane co ugotować,upiec,zrobi się jutro i pojutrze,domek udekorowany,a że nie wymiotłam wszystkich kątów,.....coż mam nadzieję że nikt z gości nie będzie mi zaglądał pod szafę:)A ja nie będę styrana jak ostatni robol;))
    Piękny ten wieniec;)

    OdpowiedzUsuń
  6. I bardzo mądrze, tym bardziej, że jak widać, coś tam powstaje, coś tam się tworzy i to jak pięknie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak! mój organizer nieznośnie krzyczy!!! Nie zdążyłaś, nie dasz rady, za późno!! Ach, jak to robisz, że odpuszczasz? Ja probuję....dzis ostatni napięty dzień, od jutra zajmuję się dzieciakami, ubieraniem choinki...czekam na ten dzien:)
    Zdrowych i spokojnych Świąt w gronie rodzinnym!

    OdpowiedzUsuń
  8. Anitko - bombki w nitkowym wydaniu są moimi ulubionymi :) Dzięki :)

    Madziu - no właśnie nie mam, ale przestałam sie tym przejmować:) Buziaki:)

    Moniś - dzięki wielkie, muszę to powiedzieć, tegoroczne przystrojenie domu jest BARDZO delikatne ;))

    Iwonko - no właśnie, cokolwiek;))) Buziaki :)

    Aga - dzięki, i o to chodzi, nie będę tyrać :)))

    Sylwka - oj chciało by się żeby powstało jeszcze więcej, ale te przyzwyczajenia spokoju do końca nie dają:)))

    Ana - tak wyszło, chyba zwyczajnie nie dałam rady, a na rzęsach stawać nie będę, czego i Tobie życzę ;)))

    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ivalio doskonale cie rozumiem i pisłam też o tym u siebie na blogu, o ciągłym miauczeniu (w moim wykonaniu)że nie zdązyłam że nie mam czasu. I nagle przestałam miauczeć, ułozyłam swe życie według priorytetów i wiesz jestem szczęsliwsza kiedy powoli bo powoli ucze się nie brac sobie wszystkiego na głowę. Jetem spokojniejsza. I powtarzam mantrę. Moja rodzina moja ostoja. Tak naprawdę tylko oni sie liczą.
    Piekne ozdoby a nitkowe bombki bardzo mi się podobaja.
    Kawał dobrej roboty z tym biurkiem. metamorfoza godna wrózki.
    Życzę tobie i Twej Rodzinie spokojnych radosnych, pełnych wiary i miłości Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  10. I git :D ja też nauczyłam się za bardzo nie planować, bo mi życie zawsze jakąś niespodziankę dołożyło ><" i wszelkie plany trafiał szlag, a ja kończyłam z wyrzutami sumienia wielkimi jak K2.

    Śliczne ozdoby, a nitkowe bombki spodobały mi się wyjątkowo i chyba też takie "podziałam" :D

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń