W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





28 czerwca 2012

Szansa

żeby się wykazać - o takową zostałam poproszona dzisiejszego ranka przez Janka ;))
To się synu zawziął i wykazał, a jakże ! ;)))
A jak może najlepiej wykazać się sześciolatek, w dodatku z tych co taniej jest je ubierać? Otóż, ów sześciolatek wykazał się podczas samodzielnego zaserwowania sobie  śniadania. W dodatku od A do Z!
O!


Ja byłam niezbędna WYŁĄCZNIE do podgrzania kanapeczek, żeby się serek smakowicie rozpuścił:)
Dużo tego sera było to się rozpuścił, wyjścia nie miał.
Komentarz Janka po skonsumowaniu swego dzieła: Widzisz,  czasem warto zaryzykować i dać szansę :)))
Potwierdzam, choć sera zabrakło dla mnie :)))
A znacie to?
TO to kołacz, placek z resztek ciasta pierogowego - lekko posolony, przesmażony na rozgrzanej patelni i do dzioba:

Okazało się że nasz Bazyli - kot, również jest jego fanem:>

To pa :) Do następnego:)

6 komentarzy:

  1. hehe, takie kulinarne początki dzieciaków są cudne i straszne zarazem ;)
    ale wiesz jaka to potem ulga, gdy np w sobotę masz ochotę dłużej pospać, a latorośl sama sobie zrobi śniadanie i jak u mnie- nakarmi jeszcze młodsze??? - mmmm bajka :D
    buziaki
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja tak mam że Jula karmi Szymona rano :) przeważnie otwiera mu jogurt :) Janek jest rewelacyjny :) "czasami warto zaryzykować i dać szansę..." od dzisiaj moja dewiza życiowa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinnam to sobie wydrukować wielkimi literami i chałupę tym wytapetować! Genialne zdanko!

    A takie ciasto "popierogowe" dawno temu piekłam na blasze na kuchni węglowej. Ależ to było pyszne!!

    OdpowiedzUsuń
  4. a takie ciasto nie nazywa sie maca?
    przynajmniej u mnie w rodzinie funkcjonuje pod taką nazwą.
    Syn Ci rośnie na prawdziwego filozofa (hihi)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę jaki zdolny śniadanioczyńca:)A taki placek to ja smażę na starej aluminiowej pokrywce i zwie się u mnie podpłomyk:)
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń