Ucho od śledzia. Znacie?
Książka raczej dla nastolatków:) Ale moje dzieci są inne, o czym przekonuję się nie pierwszy raz.
Tytułowe "Ucho" Hanny Ożogowskiej to książka obecnie czytana dzieciom przed snem. Młode słuchają z otwartymi usty, jak to się kiedyś mawiało;))) Największą fanką tej pozycji okazała się Tosia, która raz po raz prosi tatę usiłującego zakończyć wieczorne czytanie: jeszcze kawałeczek, jeszcze chwilkę. No i tata czyta ;))) Tak w ogóle to sam zakupił dzieciom te książki, podczas z jednych swych rozlicznych podróży. Zamiast zabawki. Nie skomentowałam wyboru, książka ma to do siebie że nawet jeśli początkowo wydaje się nieodpowiednia, to w końcu kiedyś się do niej dorośnie. Tosia i Janek chyba dorastają w tej kwestii jakoś szybciej.
Taaa, u nas się czyta. Ja czytam nagminnie. Bywa że, w ciągu dnia brak czasu, ale zawsze pozostaje wieczór, nawet późny, i kilka stron połknę. Mniam :))) Cieszę się ogromnie zatem że i moja dziatwa czytanie lubi. A raczej słuchanie.Toś nijak jeszcze nie może się przekonać do samodzielnego czytania, ale wierzę, że jest to kwestia chwil paru - przecież lubi słuchać, a ja mam już przygotowane pozycje specjalnie dla niej, moje najfajniejsze nastolatkowe książki :)
Tymczasem dzieciaki co wieczór domagają się poczytania, taki nasz rodzinny rytuał :))
Czytał ktoś Małego Lorda, Mary Poppins, Oto jest Kasia, Babcia na jabłoni, Gałka od łóżka, Plastusiowy pamiętnik, Mikołajka? A może Czarnego mustanga Karola Maya??? Moje dzieciaki już to "przeczytały" :))) Ze zrozumieniem! Czarny mustang to dla mnie dzisiaj książka nie do przebrnięcia, choć niegdyś sama się zaczytywałam w książkach o Indianach i kowbojach- ależ mieli przygody!
Aaa, i jeszcze audiobooki! Cóż za cudny wynalazek dla zaganianych rodziców! Czasem tak się zdarza że żadne z nas nie daje rady poczytać młodym wieczornie. Wtedy włączamy magnetofon i leci np... Szatan z siódmej klasy :))) W ten sam sposób dzieciaki przeczytały Opowieści z Narnii, Podróż Wędrowca do świtu i wiele, wiele innych ciekawych opowieści.
Wczoraj Janek przytargał do salonu książkę Pomysłowy Dobromir, i zarządził przerabianie przedstawionych w niej doświadczeń. Mój Janek chce nowych doświadczeń, choć sam doświadcza ciągle i stale z niesłabnącą energią.
Latem w kinie doświadczył grozy (za moją sprawą) - zgubił bilet GRUPOWY! :P Na szczęście ochroniarz odnalazł go, dzięki czemu szczęśliwie (a dla Janka spokojnie ;), mogliśmy wejść na salę kinową, HOUGH - udało się :))) Po seansie usłyszałam: jakie szczęście że znalazł się TEN bilet, bo bym nie DOŚWIADCZYŁ tyle zabawy co podczas filmu (!!!)
Fakt, szczęście ;))))
I jeszcze jedna przypomniana Jaśkowa anegdotka:
Z okazji Dnia Dziecka zadzwonił mój brat życząc sobie rozmowy z dziećmi.
To pogadał, usłyszałam jak mówi, wszystkiego najlepszego Janku (bo ten zawsze najpierwszy do pogawędek wszelakich...), z okazji Dnia Dziecka. Na co usłyszał: Tobie też wujku, przecież też jesteś dzieckiem... BOŻYM! :))))
Pismo Święte też czytujemy, choć nieocenione zasługi w zakresie wychowania katolickiego naszych dzieci posiada również pewna zaprzyjaźniona, sympatyczna katechetka :)))
A Tosia kombinuje. Bardzo nie lubi chodzić do lasu. Ostatnio wykombinowała sobie nową, MOCNĄ wymówkę:
- Bo wiecie, jak wy tak chodzicie do tego lasu, to możecie się przecież zagubić, i kto was wtedy będzie ratował???
- Że niby TY - pyta Janek z niedowierzaniem?!?!
- A kto inny, pewnie że JA!
- A jak nas znajdziesz??? - pytanie Janka zadawane tym razem tonem z serii tych pukających się w czoło
- Normalnie! Wezmę EMI !!! ;))))
Dla niewtajemniczonych, Emi to nasza psica. Nie zauważyłam u niej aspiracji na psa tropiącego, jednak kto wie ? :)))
Ale chyba Tosia ma trochę racji, ktoś przecież powinien stać na straży naszego bezpieczeństwa:)))
Szkołę również zaczęliśmy. Póki co, ciągle ciężko wtoczyć się na peron przy którym stoi pociąg z napisem nauka...
Mam nadzieję że wreszcie uda się naszym dzieciakom pokonać tą trudną drogę, że zrobią rozeznanie w doczepionych wagonach, może w którymś z nich znajdą coś co lubią... Marzy mi się choć jeden wagon z tą ulubioną przez nie wiedzą ;)))
Udaje mi się znaleźć wolną chwilkę na rękoczyny, fajnie mi z tym, bo bardzo mi tego brakowało w minionym roku szkolnym :))) Tak więc, choć bywam tu nie za często, jednakowoż staram się uczestniczyć w życiu blogowym, jak nie duchem to choć małym komentarzem ;)))
Papapa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj
OdpowiedzUsuńU nas również czytanie"kwitnie".
Obecnie mamy na tapecie" Przygody Tomka Sawyera" -lektura ale czytamy i pokładamy się ze śmiechu,
Babcia na jabłoni- jak dla moich dzieci - rewelacja.
z podanych przez Ciebie nie czytaliśmy jedynie gałki od uszka.
Mój syn czyta w chwili obecnej Dziedzictwo Paoliniego.
Z Gabi czytamy Mgiełkę porzuconą kotkę i Hanie Humorek ( to zdecydowanie książka dla i o mojej córce)
Pozdrawiam
Gałka od łóżka miało być! -przepraszam za pomyłkę - błąd już naprawiłam! :)) Podanych przez Ciebie pozycji nie czytałam, na Hanię chyba Tosia za "stara" już, choc humorki miewa nawet ona ;)))
Usuńale ja za Wami tęsknię..... i brakuje mi lekcji z dzieciakami.... :(
OdpowiedzUsuńnasze dzieciaki są na etapie "tato opowiedz mi bajkę", więc Tatuś opowiada :)
Właśnie dzisiaj uprzytomniłam sobie że lekcje teraz bez Ciebie, niby wiem, a ciągle zapominam:P Naszym opowieści nie wystarczają, zresztą znasz Janka, jedna opowieść może się ciągnąć jak nie godzinami to tygodniami ;P)
Usuńhahaahaha to się tata wkopał.
OdpowiedzUsuńMój Ryśko nie tak dawno maglował "Mikołajka" przeczytał wszystkie części i ma go na DVD. Boki można zrywać. My też czytamy jednak nie tak często i nie będę tutaj zwalać na brak czasu,ale bardziej na zmęczenie, wypalenie coś w tym stylu ;P buziaczki Iva i uważaj w tym lesie ;)
siedział mi Twój post w głowie, wreszcie wygrzebałam mój plastusiowy pamiętnik i dziś zaczęliśmy czytanie :)
OdpowiedzUsuń