Wszystko co miłe zbyt szybko się kończy, niestety...
To był naprawdę dobry, choć pracowity czas.
Osobisty stuka, puka, wierci i piłuje, dzięki czemu powstaje wiata na drewno do kominka ;)))
Również dzieci bardzo zaangażowały się w pomoc:)
- Janko w przygotowanie materiału do budowy wiaty:
- Tosia w prace porządkowe wokół domu, tu wymiata ;))), bruk który układałam wiosną ;)))
Ja zajęłam się po trochu wszystkim, ogrodem, kuchnią i rękodzielniczeniem :)
Nie ukrywam, plany miałam większe, jak zwykle..., jednak i tak jestem zadowolona ze skali prac jakie wykonałam. Znowu na ostatnia chwilę, przetworzyłam 20 kg ogórków, będą kiszone i konserwowe:)
I oczywiście ususzyłam pomidory, przyprawione w zalewie z oliwy będą umilały długie zimowe wieczory, uwielbiamy:)
W wolnej chwili wyszyłam:
Jednak żeby urlop był urlopowy pozwoliliśmy sobie na mały przerywnik i odpoczynek w postaci wyprawy...
I choć zbiory niewielkie, najważniejsza była radość ze wspólnego spędzenia czasu :) A jutro na obiad będzie risotto z grzybami :)
Udało mi się również zaangażować dzieci we własnoręczne przygotowanie słodkości:)
To batony do których dzieci w niezwykłym skupieniu łupały orzechy włoskie:
Taka słodkość jest świetną alternatywą dla batoników sklepowych. Do tego przygotowana własnoręcznie, i z całą pewnością znacznie zdrowsza niż słodkości sklepowe.
Prócz wspomnianych orzechów włoskich, wzbogaciliśmy przepis dodając siemię lniane, słonecznik, orzechy laskowe i rodzynki - w sumie prawie 40 dkg. Do tego 40 dkg czekolady gorzkiej, 10 dkg masła i 10 dkg cukru, najlepiej brązowego, ja dałam biały, bo taki akurat miałam w domu. Czekoladę należy rozpuścić wraz z cukrem i masłem, dodać bakalie, wymieszać i przełożyć na blaszkę wyłożona papierem do pieczenia. Poczekać aż zastygnie, a na koniec przekroić w niewielkie kawałki. My nasze batoniki owinęliśmy folią spożywczą i udekorowaliśmy paskami kolorowego papieru. Przechowuję je w szafce, już nie wróżę im długotrwałego leżakowania;)) Jutro "pójdą" z dziećmi do szkoły, jako dodatek do drugiego śniadania:)))
Przepis podstawowy pochodzi z książki: "Mama, Tata, patelnia i ja" - polecam:)
Nie ukrywam, rozpoczęłam także prace nad innymi projektami, ale o tym następnym razem.
Tymczasem żegnam się miło, do następnego wpisu ;))
alesz mi smaka narobiłas na takiego batona. mniammmmmm
OdpowiedzUsuńNo, no, pracowite pszczółki z Was;) Przydałaby mi się taka wiata na drewno, teraz stoi przykryte folią, co nie wygląda za fajnie i nie chroni odpowiednio. Tylko musiałabym chyba zaangażować Waszą Ekipę;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
No widzisz, w grupie siła:-) , mróweczki pracowite :-)
OdpowiedzUsuńPracowite te Twoje dzieciaczki...Moich nagonić....z cudem graniczy....
OdpowiedzUsuńBatony-świetny pomysł!!
ale mi smaka narobiłaś :p
OdpowiedzUsuń