W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





9 sierpnia 2010

Koniec

ależ mi smutno:((((
Koniec urlopu:((((
KONIEC!!!!
Urlop choć nie urlopowy, czyli NIE - leniwy, ospały, powolny i ciągnący się jakby nigdy miał się nie skończyć.
Urlop tegoroczny w wydaniu mojej rodziny to urlop domowy. Znaczy remontowo - wykończeniowy.
Znaczy pracowity. A to znaczy też nadrabiający wszystkie prace do nadrobienia. Prace konieczne i niezbędne. Żebym miała lepsze samopoczucie że coś się w naszym domku rusza. Ja żebym miała, nie Osobisty. Osobisty wcale takiego planu urlopowego nie miał. I starał się biedaczek jak mógł WŁASNY plan zrealizować. Alem i tak chwilami Osobistego dopadała, bo czemu nie??? Przecież też mieszka w NASZYM domeczku, co nie? :)))
Takie życie, co poradzić, było nie brać TAKIEJ żony, co to do łopaty i wiertary pędza:>
Choć z  wiertarą to ja się muszę wreszcie zaprzyjaźnić i dogadać. Mańkutna nie jestem, raczki mam jeszcze obie, sprawne nawet, więc się naumiem, głupia wszak nie jestem, tak zupełnie ... Niemało się w życiu naumiałam. Ale jakoś do wiertary dotąd mnie nie ciągnęło. Osobisty zawsze był pod ręką...
Teraz coś się mi Osobisty zawiesza, okresowo późno w domku bywa, i tak wiertara niedzielną porą musi pracować, a Osobisty się biesi. Dzień święty święcić trzeba, tak napisali, a jak się już umie czytać to  nie ma mocnych... przestrzegać przepisu napisanego drzewiej też trzeba... I tak się krążek zatacza...
I urlop się skończył, a dziur jeszcze kilka by się przydało. Niektóre to nawet takie fikuśne by były...
Ale co tam. Naumiem się... Kiedyś...


Tymczasem żeby tak całkowicie dziwacznym rozmyślaniom się nie dać, relację zdam z ostatniego dnia urlopu.
Bo namiastkę urlopu okresowo rodzinie też fundowałam. potworem zupełnym nie jestem:>
Nad jeziorko pobliskie jeździliśmy, na kurki chodziliśmy ( i jagody co to same do buziaków wpadały...), i biwak w ogrodzie robiliśmy, i w basenie ogromniastym się pławiliśmy i ze znajomkami się widywaliśmy. Tragicznie nie było, nie nie. Ale żeby pożegnać się z "urlopem" milej, pojechali my nad "wielką wodę":))).
Nad zatokę uściślając. Ze znajomkami świetnie się wybawiwszy, rybki posmakowawszy (niektórzy piachem nawet zagryźli - Jaś:)), do dom nocną porą wróciwszy, w łoża legliwszy (???), z  bladym uśmiechem na zmęczonych licach. Było fajnie:)))) Fotorelacja, z zaznaczeniem, podobnych dzieciowych ujęć mam kilkanaście - ciężko takie rozbawione, uchachane towarzystwo do pionu doprowadzić i "rameczkowe" zdjęcie wykonać, oj ciężko:>
Najsampierw plażowaliśmy...




Potem spacerowaliśmy...







I podziwialiśmy...

Międzyczasem nie będę nikogo katować:) Międzyczas spędzony był gnuśnie, leniwie, ospale i powolnie... Prawdziwie urlopowo znaczy. Jak trzeba:)))
I do domu szczęśliwie wróciliśmy:)))

Kończę, jutro mejbi zamieszczę relację z prac przeprowadzonych w domku podczas wspomnianego "urlopu".

Bardziej dociekliwych i zmartwionych z powodu mła i urlopu zapewniam - zadowolona jestem, urlop pracowity, i owszem, męczący nieco, tak, tak, ale nie żałuję. ZADOWOLONA jestem NAPRAWDĘ. Nareszcie zaczyna wyglądać (POWOLI!) tak jak chciałam:))))
Więc wszystkich zaniepokojonych (potencjalnie) uspokajam i na wszelki wypadek za wszelkie przejawy troski pięknie dziękuję:))))))))

Buziaki:)

9 komentarzy:

  1. mmmmm aż poczułam to błogie lenistwo :P ja to raczej kurcgalopkiem przez urlop przeleciałam.Ale cóż-dzieci małe to nie usiedzą:P

    nie mogę się doczekac relacji z remontu !
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj:)))
    Anitko, poniżej niniejszego posta masz małe zajawki z remonciku:)))
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. witam.
    dobrze ze zadowolona jestes z urlopiku. ja jestem dopiero przed wypoczynkiem.
    podobnie jak anita22 nie moge doczekac sie relacji z przebiegu remontu. bede sledzila na bierzaco.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. gratuluje w takim razie udanego urlopu :))

    OdpowiedzUsuń
  5. no niestety nic nie trwa wiecznie :)
    ale fajnie że odpoczęłaś i zrobiłaś to co zaplanowałaś
    czekam na relację remontową :)
    buziole

    OdpowiedzUsuń
  6. Czas wielki moja Droga, jak prawdziwa kobieta zaprzyjaznic sie z wiartarka! hihi Taki nasz los w dzisiejszych czasach musimy wywijac szydelkiem i mlotkiem! Ciesze sie, ze odpoczelas i ponadrabialas sprawy remontowe...czekam na zdjecia!!!
    Dzieciaczki masz slodkie! I w jakiej komitywie!!! Az milo popatrzec!

    Co do mnie nie klamalam...ucze sie dopiero! Zebys wiedziala ile razy ja to wszystko pruje...!;)
    Pozdrawiam slonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pracowicie i pożytecznie nie zawsze znaczy- źle.Co widać w załączonym poście :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne zdjęcia dzieci!!!
    Urlopik udany a to najważniejsze!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Witajcie:)))
    MaJu - udanego urlopu życzę:D, relacja wkrótce, obiecuję ;DDD

    Ushii - witaj:) dziękuję:)

    Kasiu - faktycznie, nic nie trwa wiecznie, a są takie rzeczy które mogły by trwać...;)))

    Asiu - no dobra, wierzę Ci;D, na komitywę dzieciaków rzeczywiście nie narzekam:D. Młotek i wyrzynarkę już mam opanowaną, tylko ta wiertara jeszcze mnie trochę hamuje... ;DDD

    Gosi - dokładnie, masz rację:DD

    Aga - dziękuję, ja jestem zadowolona, Osobisty mniej:> Jeszcze nie skończył swego "wiekopomnego dzieła"...biedaczek ;D

    Buziaki przesyłam i dziękuję:DDD

    OdpowiedzUsuń