I wcale nie siebie.
A nawet nie dzieci swoje.
Chwalić będę koleżankę która talent w paluszkach ma NIESAMOWITY!!!
Podziwiam od poniedziałku, JEJ DZIEŁO którego właśnie stałam się właścicielką :)
Dumną dodam, ot co :-D
Prezent dostałam, przecudnej urody, który to powalił mnie na kolana, ba! Co tam kolana, ja wstać nie mogłam po tym powaleniu. A dostałam... tamtaratam:
A nie mówiłam że piękności ?!?!
No to jeszcze zbliżenie, by doceniona została niesamowita precyzja wykonania. Dla mnie majstersztyk :)
I jeszcze COŚ, co miałam sobie zrobić daaawnoooo temu. Czytam mnóstwo, i jakoś zawsze brakuje mi zakładki. Teraz mam, tylko... szkoda mi używać...
Boję się że się zniszczy :>I wisi sobie zakładeczka na półeczce nad nocnym stolikiem, i nie powiem miło się dla oka komponuje:)
A serduszkowa zawieszka znalazła sobie miejsce na okiennicy w sypialni, i dobrze jej tam, a jak wygląda, o, proszę:
A wielkie podziękowania za wspaniałą NIESPODZIEWANKĘ należą się KINI.
Kingo, jak mam wyrazić swą wdzięczność? Bardzo, bardzo Ci dziękuję za cudny prezent:)))
DZIĘKUJĘ SERDECZNIE
W sumie to jednak się pochwaliłam:) Wszak to JA zostałam właścicielką TAKIEGO fajnego prezenciku:)))
Tytułowe 123...
Tyle pierogów dzisiejszą, późno popołudniową porą ulepiłam. Z mięsem. Wkrótce z kapustą i grzybami i jeszcze z twarogiem musowo. Zazwyczaj poświęcam jeden wieczór, lub przedpołudnie na lepienie większej ilości. Surowe zamrażam na dużych blachach, po czym przekładam do mniejszych, zamykanych pojemniczków i znów do zamrażarki. W ten sposób mam obiady na tzw. czarną i szybką godzinę :) Zresztą, podobnie robię z rogalikami na słodko. Jak przyjdzie ochota rozmrażam (rogaliki tylko,pierogi gotuję, żeby nie było..), w mikrofali i łala, słodycz w gębie jak znalazł:))
I wszystko na dziś. Poprzedni post przydługi był, więc dziś się nie rozpisuję.
Poza tym, to ja jednak nie przepadam za jesienią:> Ta zmienność pogody wpływa na zmienność moich nastrojów. Niekorzystnie dodam wpływa. Teraz na ten przykład melancholija mnię ogarnia, romansowa niemalże, ale nudna już straszliwie...
Do niczego jestem i tyle. Chciałabym wreszcie zabrać się za to co już od dawna planuję, i nijak mi nie wchodzi. Taka rozlazła baba teraz jestem, że bez kija nie podchodź... Dobrze że chociaż pierogów nalepiłam troszku, żeby nie było że rodzina głodna okresowo chodzi...
Choć doceniam jesienne widoki, nie powiem...
No, ale mówię że romansową miewam naturę, to co mam nie doceniać:)
Dobrej nocy życzę :)))
Niespodzianki dostałaś cudne .. a pierogi.. jako czołowy rodzinny pierogożerca doceniam (szczególnie w takiej ilości :) no nic.. pozostaje mi się tylko obślinić i życzyć szmacznego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
prawdziwe cudeńka dostałaś !
OdpowiedzUsuńa na pierogi....narobiłaś mi apetytu :)
pozdrawiam serdecznie z chałupki :)
Dziękuję Dziewczęta :))
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam pierogi, najdłużej schodzi na zebraniu sił, potem już z górki :DDD
A dostałam rzeczywiście CUDA :DDD
Serduszko i zakładka urocze, a z tymi pierogami to rzeczywiście dobry patent - zrobić raz, a porządnie;) W ogóle to bardzo lubię do Ciebie zaglądać, a posty możesz pisać i 4 razy dłuższe, bo dla mnie i tak za krótkie!;) Ta jesienna "melancholija" i mnie dopada zawsze, też się muszę siłą zmuszać do zrobienia zaplanowanych rzeczy... Kiedy się już rozpędzę, to jakoś leci... Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńPiękna ta jesień na Twoich zdjęciach:) Proszę się więc nie smutkować!:) I cudeńka cudne i pierogi piękne firaneczki mają:))) Ja tak lepić nie umiem!
OdpowiedzUsuńNos do góry. Pozdrowionka Ivuś:)
Sunsette - witaj :)) Dziękuję i cieszę się że nie tylko ja tak "melancholijnie"... w kupie raźniej:)))
OdpowiedzUsuńJolu - staram się jak mogę nie poddać smutasom, naprawdę:))) Ba, nawet cieszę się każdą chwilką radosną (sporo ich nawet jak się zastanowić...).
A firaneczki pierożkowe...cóż nie postarałam się, normalnie wykańczam "warkoczykiem" :DDD
No, mówię "melancholija"...
Buziole ślę
Ivuś, to może mały kursik tych pierogowych "warkoczyków" ? Serio mówię. Pojęcia nie mam ja się takie cudo robi. Wiesz przy okazji tych pierogów z kapustą i grzybkami lub syrem;) Da się zrobić?
OdpowiedzUsuńOdbuziolam :)))
Cudne prezenciki dostałaś. A u mnie też dzisiaj dzień pod znakiem pierogów (ruskich). Pojadą jutro, wraz z innymi frykasami prawie 400km i będą się mrozić... w lodówce syna studenta. Muszę dbać aby mi syncio w świecie nie zmarniał:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie, nie daj się jesiennym smuteczkom.
Ale zrobiłaś smaka na pierogi:)
OdpowiedzUsuńOj Ty pracusiu! 123... Jak ojciec Wirgiliusz ;-D
OdpowiedzUsuńPrezenty dostałaś śliczne!
A ja... Oprócz duszy romantycznej (głęboko skrywanej) mam sklerozę jak cholera! Idę się ukorzyć na mailu!!
Serduszko sliczne!!!!! A te pierozki mniam!!!!!!! Jak ja je lubie! Masz jakis fajny przepis na nie?!?!? A mozesz mi napisac jak je zwijasz, ze takie ladniutkie sa? Ja widelcem je kleje, wiec do ladnyc raczej nie naleza ;)
OdpowiedzUsuńOj na pierogi bym sie do ciebie "wbiła" bardzo chętnie... A i prezenty godne zazdrości.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam za tobą tutaj i bardzo fajnie tu u ciebie. Obrazek poszedł na maila. Pozdrowienia przesyłam, Agnieszka.
Jolciu - "warkoczyki" proste są, pokażę, nie ma sprawy, ale może lepiej wpadnij na nauki ? :D
OdpowiedzUsuńIvonko - no to miałaś zadanie! Oj, roboty huk przy wyprawieniu STUDENTA, szczególnie jeśli ma nie zmarnieć! Powodzenia zatem :)))
Sylwio - gdybym mogła, podesłałabym. Wiem że teraz nie masz nawet kiedy zrobić. Ucałowania dla Tosiaczka:)
Ata - faktycznie, nawet mi się nie skojarzyło :))) Moja romansowość też skrywana, a "skleroza" to mi na drugie... o co chodzi????
Zaraz sprawdzę:)
Asiu - dziekuję, faktycznie są "mniam", że tak nieskromnie powiem :) To "zwijanie jest proste:najpierw sklejasz palcami brzegi a potem zgniatasz do góry, w odstepach ok 1 cm - jak mam to jasniej wytłumaczyć, HELLLLLPPPP, jeśli ktos rozumie o co mi chodzi!!!
Bianka - tak niefortunnie zaczęłam znajomość, ale BARDZO sie cieszę że wpadłaś :)))) Bardzo dziękuję!!
Pozdrawiam serdecznie a nawet dziś słonecznie!
Witaj
OdpowiedzUsuńaż się czerwienie od Twoich pochwał.
Cieszę sie, ze prezencik się spodobał.
Pierogi u Ciebie pierwsza klasa.I fotki cudne.
szczególnie ten pajączek śliczny( szczególnie mój syn- miłośnik pająków się nim zachwycił)
buziaczki śle
Kiniu, bo ja naprawdę szczęśliwa jestem:))) Bardzo pięknie wyszywasz, szalenie starannie! Ja nie mam cierpliwości, choć drzewiej ukochana babcia mnie uczyła, więc pojęcie jako takie mam, o pracy która w TO włożłaś, tym bardziej DZIĘKUJĘ:DDDD
OdpowiedzUsuńZdjęcie pająka z dedykacją dla mojego syna robiłam - właśnie przechodzi etap miłości (brrrr) do spidermanów. Ale może być również z dedykacja dla Twojego Synka , skoro chłopię wielbicielem tych owadów również jest :))))
Pozdrawiam cieplutko i jeszcze raz dziękuję BARDZO:))))
I przepraszam za brak majla:> Coś mi się z czasem porobiło:P
Ach....przepraszam ale biologica się we mnie odezwała ..."skoro chłopię wielbicielem tych owadów". Jeżeli chłopaki mają być wielbicielami to niech wiedzą, że pająk to nie owad. To pajęczak i do wspólnej grupy stawonogów wraz z owadami należy. Łatwo rozpoznać np. owady mają 6 nóg a pajęczaki 8 ;)
OdpowiedzUsuńDobra już nie przynudzam wpadłam w poszukiwaniu przepisu na salsę. A jutro biorę się za Twoje broszki. Studenta już wyprawiłam:)
Buziaki przesyłam*)
To znowu ja ;) Przepis znalazłam, ale proszę o wskazówki: jak bardzo należy rozdrobnić składniki,co na tarce a co nożem? Czy dobrze myślę, że kawałki warzyw mają być widoczne? Czy koncentrat pomidorowy potrzebny jest w większych ilościach?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Och, Biologico ;))) Toś mnie poprawiła, wstyd że sama taka gafę popełniłam ;)))
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, teraz synu mądrzejszy od mamci będzie :))) Z drugiej strony, dla pociechy mego ego - byłam blisko, prawda ? ;)))
Z salsą to jest tak: marchew możesz rozdrobnić na maksa, ja tak zrobiłam w tym roku. W latach ubiegłych tarkowałam tak jak do surówki. Reszta składników drobno, gruszki, jabłka z ćwiartek w plasterki, kabaczek tez w plasterki, cebula w "krótkie piórka". Najpierw wrzucasz na wrząca zalewę marchew, ze 20 min później paprykę i dorzucasz po kolei resztę. Z pomidorów zdjęłam skórkę, ale to już jak chcesz i masz czas.
Koncentrat dałam na składniki o proporcjach 1 i 1/2 kg wlałam koncentratu 1 słoiczek. Możesz więcej, posmakuj i oceń sama. No i reszta przypraw jak napisane - ale to też raczej do smaku. Smak i tak zależy w dużej mierze od owoców: dojrzałości śliwek, kwaśności jabłek itd.
Każdemu wyjdzie coś innego zapewne, nie mniej warta zaprawa zachodu :)))
No i rzeczywiście fajnie jeśli te kawałki owoców sa widoczne, ale dobrze by nie były surowe.
Wczesniej gotowałam dłużej, było bardziej maziowate, nie dodałam też zaprawy z maki ziemniaczanej. Teraz to zrobiłam, jest bardziej gęste, ale delikatnie, no i te warzywa fajnie wyglądają nierozgotowane tak zupełnie:)))
Powodzenia, pochwal się efektami pracy:)))
Serduszko przesliczne, Kinga zrobila Ci niesamowity prezent.
OdpowiedzUsuńZdjecia niezwykle urokliwe.
Pozdrawiam cieplutko
Atenko - dziękuję :)) Rzeczywiście niespodziankowe prezenty przecudne są:)) Jestem szczęściarą :)
OdpowiedzUsuńrzeczywiscie piekny prezencik :)
OdpowiedzUsuń