w miejscach różnych, nosi mnie po kraju, choć nie powiedziałabym o sobie PODRÓŻNICZKA, bo nie nosi mnie wszędzie, bo też i nie każde miejsce mnie przyciąga.
Jednak podróże lubię, miewam takie okresy gdy nie wyjeżdżam, przez dłuższy czas nawet. Wtedy odzywa się mój uśpiony chwilowo syndrom "chodzonego", i nie ma mocnych wybyć muszę.
Ostatni weekend wybyta byłam, ale już wróciłam:))
Z nowymi pomysłami (wymyślałam całe siedem godzin nocnej podróży powrotnej), z nowymi znajomościami, i nowymi umiejętnościami, i jest mi dobrze, choć czuję się okropnie zmęczona :)))
Jakiś czas temu pewna bliżej mi nieznana koleżanka wspomniała mi przy okazji rozmowy telefonicznej o warsztatach na które się zapisała. Piała z zachwytem i nadzieją w słuchawkę, nad niezliczoną ilością warsztatów jakie będą proponowane, a mnie aż zatchnęło: kurczaki, dlaczego u nas coś podobnego nie jest organizowane! Coś tam napomknęłam o swoim żalu dotyczącym niemożności spełnienia własnych potrzeb rękodzielniczych. I co usłyszałam?! Najzwyczajniejsze, proste i miło brzmiące w mym uchu: Przyjeżdżaj!
Po kilkunastodniowych przygotowaniach, szeregu wykonanych telefonów, stu ustaleniach logistycznych dot. w głównej mierze: dojazdu, opieki nad dziećmi i psem, pojechałam, wraz z towarzyszącym Osobistym.
I poznałam "naocznie" i osobiście Ivonnę, jej uroczą rodzinę, psa i ogród. Tak świetnie spędzonego czasu nie miałam od dawna!
Działo się TO całe TRZY DNI, po wariacku, aczkolwiek niesamowicie fajnie!
A działo się mnóstwo zarówno towarzysko, jak i warsztatowo. Aż żal że nie można było uczestniczyć w większej ilości przygotowanych szkoleń! Popatrzcie sami czego byłam zachwyconym świadkiem i uczestnikiem;
Kwiaty i ozdoby z bibuły:
Filcowanie, któremu z pasją i niezwykłym skupieniem oddawała się Iwonka:
I dekupaż, z zakresu którego wiedzę pogłębić zapragnęłam ja:
była też rzeźba:
i wiklina brzozowa:
była ceramika, wraz ze szkliwieniem, odlewaniem, formowaniem :
a nawet sztukaterie:
były i drucianki, których uczyłyśmy się z Iwoną wspólnie od mistrzów tej techniki Ani - Apuni i Piotra:
Było także malowanie na drewnie, które niesamowicie mnie wciągnęło, dodam że malowałam barwnikami naturalnymi, rozpuszczanymi w żółtku! Nastawiałam się na zwyczajne malowanie akrylami, myślałam że namalujemy jakiś kwiatek i już, technika "poznana", jak miło zostałam rozczarowana, zobaczycie na poniższym zdjęciu, oto moje nieskończone niestety "dzieło":
Był też sutasz którym zachwycała się od dawna Iwona, teraz i ja jestem pełna zachwytu, i ochoty do poznania tej techniki):
Można też było wyżyć się artystycznie w wykonywaniu ozdób z siana, scrapbookingu, malowaniu obrazków na szkle, a nawet w kamieniarstwie czy przy wykonywaniu ogromnych, przestrzennych form wiklinowych lub w wikliniarstwie papierowym. Nie nadarzałyśmy z cykaniem zdjęć, jako ostatnie kończyłyśmy warsztaty (niby takie pilne ;)), pytań i zachwytów nie było końca;
Niesamowite warsztaty, nieprawdopodobne tempo pracy, rewelacyjne prowadzące, to wszystko przyczyniło się do tego że mój pobyt w Oświęcimiu - bo tam właśnie byłam, był rewelacyjny! I choć pozostaję w pewnym niedosycie - bo choć TYYYYYLEEE TEGO było, to o TYYYYYLEEE więcej jeszcze bym chciała, oj chciałabym... ;))))
A wszystko TO działo się za sprawą: i tu małe sprostowanie, ponieważ wcześniej w tym miejscu zamieściłam zdjęcie z logo stowarzyszenia współpracującego z głównym organizatorem Festiwalu Wieś Pełna Skarbów czyli Lokalnej Grupy Działania Dolina Soły - Za błąd i niedopatrzenie bardzo przepraszam wszystkich zainteresowanych, a przede wszystkim głównego organizatora.
Nie mniej stałym i niezmiennym pozostaje mój zachwyt nad doskonałą organizacją tak ogromnej imprezy.
Fantastyczne Stowarzyszenie, zrzeszające równie fantastycznych ludzi którym "chce się" jeszcze podzielić swoją wiedzą i niebanalnymi umiejętnościami z innymi - WIELKIE DZIĘKI.
Jednak przede wszystkim i NAJWAŻNIEJSZYM, jestem niesamowicie wdzięczna Iwonce i Jej rodzinie za zaproszenie, wspaniałe, ciepłe przyjęcie, za uprzyjemnianie nam czasu zarówno przed, jak i po warsztatach, za gościnę, za cudne conocne "polaków" rozmowy, za przepyszne śniadanka i obiadki - Sławku, jesteś moim kulinarnym GURU, a Wasze prażone jest najlepsiejsze na świecie (oczywiście dotąd, póki sama nie zaopatrzę się we własny garnek);))))
Jednak najbardziej dziękuję Wam za wspaniałą, rodzinną atmosferę jaką stworzyliście goszcząc nas u siebie. Iwonko, Sławku bardzo, bardzo serdecznie Wam dziękujemy za ten wspaniały czas - przypominamy przy okazji: WASZA KOLEJ :)))
A wszystkim zaręczam, dzięki TEJ wyprawie mój "chodzony" został wyciszony na kilka tygodni, przez chwilę mam dość, bo wybyta jestem za wszystkie czasy :))))
Pozdrawiam ciepło:)
26 września 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
świetny wekend miałaś !!!!
OdpowiedzUsuńjak ja Ci zazdroszczę ........ to nawet sobie nie wyobrażasz :)
pozdrawiam serdecznie :)
Gina - właściwie to sama sobie ciągle jeszcze zazdroszczę ;))
OdpowiedzUsuńOj, działo się działo. Ja tylko zazdrościłam Wam, że mogłyście sobie wszędzie chodzić i wszystko oglądać. Ja niestety niewiele mogłam zobaczyć ale napawałam się samą atmosferą, bo była naprawdę superowa. Jeszcze nie całkiem doszłam do siebie. Pozdrawiam Cię gorąco.
OdpowiedzUsuńAnia
Apuni - dziękuję za wizytę:))) Działo się dzięki takim jak Ty wspaniałym osobom, nie sposób wyrazić wdzięczności za tak wspaniale przygotowane warsztaty! Jeszcze raz pięknie dziękuję:))) Może w przyszłym roku sama zostań uczniem??? Połazimy i pooglądamy razem :))))
OdpowiedzUsuńJa także ciągle dochodzę do siebie ;)) Pozdrawiam równie serdecznie :)
Och normalnie purpura na policzki mi wyskoczyła. Tak zmieszałam się od ogromnej ilości komplementów jakimi nas obsypałaś. Oj działo się działo i szkoda, że tak szybko minęło. Też mam niedosyty i warsztatowe i towarzyskie. Bo te nocne Polaków rozmowy mogłyby być dłuższe i warsztaty też, ale doba musiałaby być choć dwa razy dłuższa.
OdpowiedzUsuńJa dochodziłam dzisiaj do siebie przez dzień cały. Migrena dopadła mnie jednak na dobre:( i tylko to powstrzymało mnie przed doskonaleniem dopiero co zdobytych umiejętności;)
Dziękujemy za miłe odwiedziny i zapraszamy ponownie.Buziaki przesyłam :)
No to mieliście świetny weekend! - odskocznia od codzienności, miłe towarzystwo i zaspokojone rękodzielnicze ciągoty :) Pozazdrościć
OdpowiedzUsuńOj działo się, działo!! Az trudno ogarnąć te wszystkie cuda!!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! Buziaki
Iwonko - nie musisz się rumienić, chyba że z radości, napisałam szczerą prawdę :))) Było świetnie, rzeczywiście żal że tak krótko, ale jak wiadomo, co się odwlecze...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu Twojej migreny, z drugiej strony jakie to szczęście że nie trafiło Cię w weekend. Wracaj do formy, serdeczności ślę:)))
Amaggie - dzięki, było rewelacyjnie:)
Aguś - we wszystkim chciało się uczestniczyć, wariactwo zupełne:)))
Pozdrawiam ciepło:)
ale bym chętnie tam pouczyła sie tego i owego:))fajnie spędzony czas:)))
OdpowiedzUsuńWeekend z marzeń po prostu! :-))
OdpowiedzUsuńOjej, ojej:))) Ale miałaś cudnie:) Takie wyjazdy powinny być obowiązkowe:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńależ to musiał być przyjemnie spędzony czas!
OdpowiedzUsuńwszystkie dzieła, które pokazałaś zachwycają:)
Qrko - nadal dochodzę do siebie z wrażenia;)))
OdpowiedzUsuńAta - dokładnie ;)))
Kaprysiu - zgadzam się, dlatego żałuję że w mojej okolicy cos podobnego nie jest organizowane, szczególnie na taka skalę :)))
Sylwia - bardzo, bardzo fajny czas :)))
Dziekuję za dobre słowo:)
O matulu, ale miałyście cudnie - jak ja lubię takie imprezy :-)
OdpowiedzUsuńO ,jak miło, ja ze swoimi dziećmi też uczestniczyłam w warsztatach Apuni.
OdpowiedzUsuńWpadnij do nas zobaczysz jakiego mamy Anioła.
Pozdrowionka.