W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





9 października 2011

Bo fajnie mi ;)

Naprawdę, fajnie mi jest.
Dziś mogłam po raz pierwszy wykorzystać WSPANIAŁY prezent jaki otrzymałam na wyjezdnym od Ivonny i jej męża. No i fajnie mi jest, bo prezent mało że rewelacyjny to jeszcze przydatny bardzo, no i prezent marzeń!
Mowa o kamieniu.
Nie takim zwykłym, z pola, bo takie to sama sobie zwożę, bo mam PLAN, którego realizacja ciągnie się już dłuuuugo, ale się wreszcie zrealizuje... kiedyś.
Dziś mówię o kamieniu do pieczenia, dzięki Iwonce mam więc się cieszę, bo mam tak fajnie:)))
A pierwsze co upiekłam na owym kamieniu to focaccia, pachnie pysznie, degustacja po ostygnięciu, choć ciężko już teraz wytrzymać. Nie mniej wyrosła doskonale:))))
Tu chwilkę po upieczeniu, z widocznym kamieniem:

Składniki raczej bogate, bo focaccia to z zasady prosty "chlebek" włoskich rolników. Moja jest znowu w wersji wypasionej: pomidorki koktajlowe, i suszone (których mam w słoikach przerobionych 20 kilo), mocarella, bazylia, boczuś i cebulka :))) Jaka była reakcja dzieci na propozycję upieczenia focaccii?? Dla mnie nieco zaskakująca, choć poniekąd powinna być oczywista, ponieważ dzieciaki spytały uradowane: "gdzieś znowu jedziemy???" Fakt, przecież ostatnią okazją do upieczenia tego włoskiego chlebka były nasze wyjazdy:)))
Szkoda, że nie możecie poczuć jej zapachu, ja wkrótce zasiadam do degustacji :))) Myślę że nie damy rady pożreć jej dzisiaj całej, i jutro zabierzemy sobie po kawałku do szkół i pracy, mniam :)
Za tydzień pewnikiem pizza i może jakieś bułeczki, ale mi fajnie :)))
A w najbliższym czasie muszę koniecznie zamówić u naszego stolarza łopatę do pizzy, ekwilibrystyka z przenoszeniem ciasta na kamień... cóż... urozmaicona ;)))

Żegnam się miło i jesiennie, bo podczas niedawnego spaceru "służbowego" udało mi się uchwycić Panią Jesień w całej jej krasie. Jakie to wspaniałe że jest tak ciepło i słonecznie.








 Papapa:)

18 komentarzy:

  1. Smacznego:)))Aż tu zapachniało:)

    OdpowiedzUsuń
  2. zafascynował mnie ten kamień...ale z głupoty swej i niedouczenia spytam...wkładasz go do piekarnika???na sam dół?Qrcze aż tu mi pachnie....zwłaszcza,że w suszarce zioła i zapach domowy też oszałamiający....och zgłodniałam:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. a u mnie szarlotka się piecze, więc chociaż zapach mam ciastowy, bo ślinka mi pociekła na widok fociacci :)
    buziaki
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. ależ mi apetytu narobiłaś :)
    aż się głodna zrobiłam :)

    pozdrawiam serdecznie i smacznego życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O takim kamieniu tez mysle, potrzebowalabym do pieczenia chlebka.
    Ta Twoja potrawka pieknie wyglada.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaaaaa Iva dlaczego mi to robisz? a ja na diecie :( PYCHOTA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko i córko, ale dałaś po garach! Aż u mnie pachnie. Przepisik na to cudo o ile dobrze pamiętam był u Ciebie wcześniej, muszę go znaleźć:P
    Cieszę się, że kamyczek się przydaje.
    Ciasto jest na papierze? Chyba z powodu ekwilibrystyki. Jak już dorobisz się łopaty to ciasto na kamień zrobisz siup bez problemu;)))) Tylko mąką krupczatką trzeba podsypać lepszy "poślizg" daje.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kaprysiu - pachnie, pachnie, i smakuje :)))

    Qurko - tak do piekarnika. Taki kamień to namiastka pieca chlebowego. Doskonały zarówno do wypieku pizzy, bułek jak i chleba,a nawet przede wszystkim :) Mówią że smak i wypieczenie sto razy lepsze, ja dopiero próbuję, focaccia jest rewelacyjna co już potwierdziłam organoleptycznie :))) A włożyłam na środkową półkę i się upiekło. I ja muszę uporządkować resztę ziół - to ostatni dzwonek :)

    Kasiu - smacznego zatem :)))

    Gino - wyobraź sobie że ślinka mi napływała przez całe 15 minut pieczenia!!! To dopiero była męczarnia :) Buziaki :)

    Atenko - wypiek chlebka zarzucony w marcu (dieta), ale chyba ponownie zacznę wypiek,mając kamień to grzech nie piec chleba :)

    Madziu - przepraszam, no skąd mogłam wiedzieć??? To może od jutra ? ;@
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  9. Iwonko - papier właśnie z powodu ekwilibrystyki :)))A gdy wyciągałam mało nie zwaliłam wszystkiego na podłogę! Łopata koniecznie musi byc, jeszcze jutro lecę do stolarza:)))
    Przepis zaraz uzupełnię w poście:) Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mówisz, że za tydzień pizza i bułeczki? Będziemy, a jakże, całą familią czujemy się zaproszeni :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. taaaa hahahaha. Nie mogę dałam słowo :(
    Ale kusiszzz cholipka ostro :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ziuta - nie bądź bezczelna, teraz MUSZĘ! ;)))))

    Madziu oj, naprawdę świetnie wyglądasz, po co się katować? ;))) Buziaki, powodzenia życzę i zazdraszczam samozaparcia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, co to dla Ciebie - szast prast i pizza gotowa :) A ja Ci orzechów za to przywiozę, chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  14. Narobilas mi ochoty na pizze.
    buziole

    OdpowiedzUsuń
  15. Ziuta - noooooo dobraaaaa ;))))

    MaJu - smacznego jej przygotowywania zatem :))))

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ ja zacofana jestem!!W ogóle o takim kamieniu nie słyszałam!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Hanuś - nioooo :))))

    Aagaa - gdyby nie różne blogi na które wpadam podczas buszowania w sieci tez bym nie wiedziała:)))

    OdpowiedzUsuń