Dzisiejszy dzień był bogaty w wydarzenia.
Najpierw dzieci miały spotkanie z leśnikiem z którym wędrowały po zimowym lesie ( to w ramach półzimowiska które współprowadzę). Szukały tropów dzikiej zwierzyny, dowiedziały sie że w ubiegłym roku w pobliskich lasach mieliśmy wilki. Na koniec było ognisko z kiełbaskami. Było fajnie.
To jednak nie koniec atrakcji. Bo największa i najwspanialsza miała dopiero się wydarzyć. A był to wyjazd do dziadków na nocowanie! Dzień długo wyczekiwany i wytęskniony.
Jednak dziś Janek od rana nie chciał jechać.
Dziwne, zważywszy że to właśnie on najbardziej naciskał na ten wyjazd... Przyjechał dziadek po dzieci, Janek uparcie nadal nie chciał. Zmienił jednak zdanie, choć nie bez oporu i pojechał, mimo oporu pełen radości.
A ja? Miałam plan, po tych zimowych spacerach byłam strasznie przemarznięta, miałam wskoczyć do wanny z rozgrzewającymi solami, z maleńkim drineczkiem (sugestia Osobistego, dzieci wszak nie ma ;), i książką.
Potem miałam ogarnąć dom i oddać się miłemu rękodzielniczeniu. W planach miałam nawet nowy post który zaczęłam już pisać tuż przed wyjazdem dzieci, gdzieś pewnie jest jako kopia robocza...
Na szczęście do wanny nie zdążyłam wskoczyć, drineczka nie zdążyłam wypić.
Na szczęście.
Piętnaście minut po wyjeździe dzieci miałam telefon z którego dowiedziałam się że dzieci uczestniczyły w wypadku samochodowym.
NA SZCZĘŚCIE NIKOMU NIC SIĘ NIE STAŁO!!!
Nie będę opisywać sytuacji. Osoba winna wypadkowi też pewnie odreagowuje dzisiejszy stres.
Jak my wszyscy. Na szczęście jest dobrze. Dzieci mają ogólne potłuczenia; Janek głowy, Tosię boli noga...
Byliśmy u lekarza, na badaniach i prześwietleniach. Na szczęście jest dobrze!
Nocowanie u dziadków przeniesione, wszyscy jesteśmy strasznie wypompowani, dzieci nakręcone, teść przejęty, wiadomo, jak to w takiej sytuacji. Samochód do kasacji.
A Janek po wizycie u lekarza zastanawiał się w głos czemu on nie chciał dziś jechać do dziadków...
Od kilku godzin ciągle, jak mantrę powtarzam NA SZCZĘŚCIE NIKOMU NIC...
Jakie to wielkie szczęście!
Idę spać, dziś z Jankiem. Miał spać z babcią, skończył w moim łóżku. muszę go obserwować...
Wierzę że noc minie spokojnie. Jesteśmy razem, cali i zdrowi.
Na szczęście.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ależ WIELKIE SZCZĘŚCIE! Dziękować Opatrzności, że jesteście wszyscy cali i zdrowi.
OdpowiedzUsuńŚciskam gorąco:)
całe szczęście!!! dużo spokoju dla Was! i dzieciom zdrowia!
OdpowiedzUsuńnajważniejsze,że nic się poważnego nie stało-buziaki nie tylko dla jasnowidza:)
OdpowiedzUsuńKOCHAN..ALE PRZYGODA..NIE DO POZAZDROSZCZENIA...AM NADZIEJĘ ,ŻE WSZYSTKO NADAL DOBRZE,CZEGO MOCNO ŻYCZĘ:))))
OdpowiedzUsuńCałe szczęście ,ze się tak skończyło !!
OdpowiedzUsuńi oby nigdy więcej takich " przygód "
pozdrawiam serdecznie ,
Witaj
UsuńJak to dobrze, ze się nic nie stało, Kochana uściskaj maluchy od Wirtualnej Cioci.
Trzymajcie sie , buziaki
na szczęście!!!
OdpowiedzUsuńdobrze, że nic się nikomu nie stało...
OdpowiedzUsuńa intuicja dziecięca nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Dobrze,że tak się skończyło. Wyobrażam sobie ile nerwów Was kosztował ten dzień. Ściskam najserdeczniej i cieszę się bardzo,że skończyło się tylko na potłuczeniach. Uściski.
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa wsparcia i otuchy. Już jest dobrze. Dzieciaki szaleją i świrują jakby wypadku nigdy nie było. Pozdrawiamy ciepło, i jeszcze raz dziękujemy :)
OdpowiedzUsuńO matko... Dopiero dziś dotarłam do Twojego wpisu.
OdpowiedzUsuńWspółczuję przeżyć! Dobrze, że wszystko ok!
Naprawdę wielkie szczęście,że wszystko dobrze się skończyło! Współczuję szczerze stresu i niepokoju!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
o rany
OdpowiedzUsuńnie zazdroszcze emocji
na szcescie nikomu nic