Wyszło, cóż...
inaczej niż w założeniach.
Zdarza się.
Choć mnie często niestety ;P
Otóż, kilka dni temu podarowano mi rajskie jabłuszka. Ucieszyłam się, bowiem jak dotąd bezskutecznie ich poszukiwałam. A pragnęłam coraz bardziej :P
Wymarzyłam sobie piękne, maleńkie jabłuszka popakowane w słoiczki, stojące na półce w mojej piwnicy. W dodatku nie byle jak popakowane w owe słoiki, albowiem miały ciągle posiadać wygląd i konsystencję jabłuszek w całej swej krasie - czyli występować w postaci kandyzowanej. Takie jabłuszka są szalenie piękne, czerwoniutkie słodziutkie, i jeszcze z nadanym im, wybranym i ulubionym aromatem - moje miały być lekko miętowe :))) ACH!
Marzenie z gatunku przyziemnych, jednak trudnych w realizacji.
Cóż, udało się. Były jabłuszka. Była radość OGROMNA!
Zajęłam się nimi jak należy, przetrzymałam w temperaturze pokojowej, ponakłuwałam w strategicznych miejscach, przełożyłam do garnka zalałam odpowiednią ilością wody, dorzuciłam mięty którą własnoręcznie zbierałam i suszyłam (na specjalne okazje), włączyłam elektryczny "wolny płomień" i pilnowałam żeby nie popękały.
PILNOWAŁAM!!!
A te czorty i tak spękały, na moich oczach, bezczelne!
Wpadłam w dziką rozpacz, marzenie poszło precz, w tempie promu kosmicznego, pooooszło i zniknęło za ciemnym horyzontem :P
Ale zostały te czorty spękane...
Zmarnować nie zmarnuję przecież, bo kolorek nadal cudny, wyjęłam to wciąż niespełnione marzenie na sito, wydusiłam wszystkie soki i te inne owocowe flaki, i tak przetarmoszone (zemsta wcale ukojenia nie dała), przełożyłam do gara z sokiem po onych.
Dałam cukru dla smaku.
I mam.
Słoiki z konfiturą rajską, z delikatną nutą miętową.
Spaprałam...
Ha, ale i wybrnęłam, bo smaczne toto jest, nie powiem że nie ;)))
I tak sobie myślę że będą doskonałym dodatkiem do mięs, deserów, i jeszcze na kanapeczkę z serkiem śmietankowym - dzieciaki już dorwały się do słoika i wcinają oblizując paluchy, znakiem musi być naprawdę niezłe ;)
Jednakowoż nadal za mną chodzą jabłuszka kandyzowane - ma ktosik owocki???
Chce się może podzielić??? Bym sobie z rozkoszą ZNOWU skandyzowała ;)
Na zdjęciu efekty ostatnich prac przerobowych ;)
Dynia z dodatkami i nieszczęsne jabłuszka.
Prześladuje mnie kuchnia ostatnimi czasy dość szczególnie.
Ciągle w niej siedzę i coś przetwarzam. Ostatnio najczęściej były to grzyby, w każdej możliwej postaci.
Zresztą cały ubiegły tydzień upłynął nam pod znakiem grzybów: sos grzybowo-śmietanowy, karkówka w sosie grzybowym, zgrzybiałe placki, tarta z grzybami, grzyby smażone, zupa grzybowa, i grzyby suszone - zwariować można! Tym bardziej że Janko pomimo wielkiego zamiłowania do grzybów zbierania (jest nawet lepszy ode mnie i dziadka!), zjada je mocno przez zęby, okresowo wręcz odmawiając ich konsumpcji :P
Wczoraj było risotto, z grzybami oczywiście;)
Na szczęście, był mały przerywnik. Dyniowy. Nie macie pojęcia jaka to ulga dla podniebienia i oczu :))))
Przerobiłam dynię na kosteczki i na mus, zamroziłam, co nieco wykorzystałam do ciasta i na zupę dyniową z przepisu deZeal (PYCHA!), resztę zamroziłam, na zimę :). Mam też dżemik dyniowo-jabłkowy (również pycha).
I to chyba koniec moich działań przetwórczych, na chwilę obecną. No chyba że ktoś rzeczywiście podzieli się ze mną rajem...
Pogoda się pogorszyła, wraz z nią skończą się grzyby. A nam pozostanie piwniczka i zamrażarka z całą smakowitą zawartością:) Miła to świadomość niezwykle:)
Miłego weekendu życzę - ja odpoczywam bimbając, zajadając się szarlotką pod bezą ;)))
To pa !
szkoda że nie tak jak zamierzałaś ale efekt pyszny będzie :D u mnie też dynia i jabłka w wersji dżemy :D
OdpowiedzUsuńHej ;) Jestem trochę rozczarowana, jednak biorąc pod uwagę wielość zastosowania dżemiku rajskiego, trochę mi lepiej ;)))
UsuńHm... nie lubię dżemów, ale lubię, jak ktoś pisze o ich przerabianiu. Te nazwy i te kolory... Piękne zdjęcie, Ivalio :)
OdpowiedzUsuńHmm, ja generalnie nie za bardzo jestem za słodkościami, ale dzieci już TAK - więc taki dżemik własnej roboty pasuje mi jak najbardziej:) Janko dżem dyniowy zastosował z powodzeniem nawet w szarlotce :)
Usuńa mi te czerwone popękały na drzewku.....:(((
OdpowiedzUsuńJaka szkoda :P
UsuńA powiedz Beatko, jakich warunków zyciowych takie drzewko potrzebuje??? U mnie piachy głębokie, ale marzę o takim drzewku:)
Miało być "Ach", a wyszło jak zawsze! :)) Skąd ja to znam? Ale wybrnęłaś wybornie!
OdpowiedzUsuńEwa
:))) Czasem coś się uda, innym razem niekoniecznie, kwestia przyzwyczajenia, prawda? ;)))
UsuńE tam, w spapranej postaci też wyglądają dobrze, a jak jeszcze dobrze smakują, to czegoż chciec więcej???
OdpowiedzUsuńPozdrowionka!
Noooo, takie spaprane pyszności ;))))
UsuńKochana, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! nie ma kandyzowanych -są udżemione....też super!!!\
OdpowiedzUsuńpozdrowionka
Niby fakt, ale córa komunie w tym roku ma, i tak błysnąć troszkę chciałam ;) Cóż, będzie wykwintny dodatek do mięska - w sumie też błysnę, a co ;))
UsuńRajski dżemik mmmmm...musi być pycha.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że chyba muszę się rozglądnąć i takie jabłuszka posadzić w ogrodzie. Jak urosną zgłoszę się do Ciebie po przepis na kandyzowanie hihihi myślę, że do tego czasu dopracujesz recepturę.
Pozdrawiam serdecznie:)
Iwuś, przepisów na kandyzowane mnóstwo w necie, ja chyba raczej muszę się rozejrzeć za kimś kto mi to następnym razem skandyzuje, bo coś marne widoki mam na własnoręczne przetwórstwo...
UsuńDżemik polecam - świetny do mięska, na wędlinkę, na serek kremowy:)
Nie mam raju :((
OdpowiedzUsuńChętnie bym się podzieliła. Ale nie narzekaj! Twoje przetwory wyglądają i na pewno smakują rewelacyjnie! Nie mam wątpliwości :-)
Podzielić się będę mogła wiosną: daliami jak coś ;-)
Ja chyba sobie kupię wreszcie własny raj :)
UsuńDalie trza wykopywać na zimę??? Bo zapomniałam... Jak trza to dziekujeęuprzejmie:)
Oj wybacz, ale się obśmiałam z tych rajskich eksperymentów :))
OdpowiedzUsuńMi też zdarza się coś spaprać w kuchni, ale tylko wtedy gdy bardzo bardzo się staram i ' doglądam' potrawy w trakcie gotowania .
Przyznaję sie , ze w tym roku nie zrobiłam nic a nic z dyni :)
buziole :**
Teraz to i ja się śmieję, bo co robić? :)))
UsuńWłasnie dlatego że się starałam, to spaprałam:))) Następnym razem nie będę się tak spinać ;))
a gdzie fotki tych spapranych jabłuszek?? tak na słowo mamy Ci wierzyć, że nie wyszły ?? ;)
OdpowiedzUsuńściskam
Kasia
Spaprane w słoiczkach na zdjęciu - te czerwono-amarantowe:)))
UsuńSię obśliniłam ;-)
OdpowiedzUsuńTo może chusteczkę, hę ? ;)))
Usuń