Dziś o prowizorkach będzie.
A temat zapowiadałam wcześniej, żeby nie powiedzieć dawno temu, gdy wspominałam o DESPERACJI jaka mnie ogarnęła razu pewnego...
Dziś o prowizorkach wszelakich, choć moje dotyczą w głównej mierze domu mojego, w innych dziedzinach raczej unikam tego tematu jak chwastu upierdliwego.
Ale bywa różnie :P
Bo domowo PROWIZORKA u mnie, zakorzeniła się i listki nawet puściła, a jeszcze trochę to pewnie przy dobrych wiatrach doczekałabym się nawet kwiatków...
Ale, po kolei.
Wspominałam jakiś czas temu że wpadłam w sidła DESPERACJI.
Ogarnęła mnie i trzymała z siłą imadła wielkiego. Puścić nie chciała aż do dnia dzisiejszego. Mocna taka.
Desperacja w wyniku moich karkołomnych chwilami poczynań, poprzez fazę DESTRUKCJI osiągnęła stan NORMALIZACJI :-D Jako tako..
A wszystko przez tę nieszczęsna prowizorkę...
Bo prowizorkę w kuchni mam.
Ogromną, taką dołującą już. Ba! Rzekłabym nawet iż frustrującą straszliwie!
Prowizorka moja objawia się w każdej postaci począwszy od mebli, na malowaniu ścian, a właściwie braku tego malowania (tzn. pomalowane na metodę "budżetową"), skończywszy na detalach ozdobnych acz niezbędnych gdy się takowe lubi, których praktycznie tu nie BYŁO! A nawet bardzo się przecież lubi te wszystkie cudne i niezbędne detale ozdobne, duperelkami często zwane...
Tak więc panoszy się u mnie PROWIZORKA, z nader błahej przyczyny, aczkolwiek niebagatelnej, bowiem o finanse się opierającej.
O finanse na WYMARZONĄ, wymyśloną, opisaną i rozrysowaną w notatniku ku pamięci, KUCHNIĘ z prawdziwego ZDARZENIA. Zaplanowana jest w szczegółach prawie najdrobniejszych. Prawie jednak, jak wiadomo, robi wielka różnicę, szczególnie gdy nie wszystko uda się przewidzieć takiemu jak ja laikowi w zakresie aranżowania wnętrz. Jednakowoż chęci mam, plany, też no i te MARZENIA... Ach... Te to dopiero MAM...
Żeby tak jeszcze było ecie - pecie do ich spełnienia...
I któregoś dnia spojrzałam (czwartek to był, na długo zapamiętam) na te moje nieszczęście, kuchnią szumnie i na wyrost nazywane. I co ujrzałam???
Rozpacz czarną i tragiczną w wydźwięku, o ile rozpacz posiada dźwięczność :>
Moja posiada, słyszałam na własne uszy, jak upadła i dźwięknęła dosadnie i jękliwie.. :>
Rozpacz moja była nader głośna acz obiektywna. Bo cóż ujrzałam?
Niespójność kolorystyczną! A nawet:
Brak jakichkolwiek związków pomiędzy posiadanymi "meblami", że tak nazwę to co posiadam, również na wyrost:>
BA!!! Przestępstwo kardynalne - brak "łączności" pomiędzy kuchnią a salonem!!! Przestępstwo nader poważne zważywszy na fakt (momentami nieszczęśliwy), posiadania kuchni otwartej na salon.
Nooo, może wyjątek stanowią w tej kwestii zasłony, które to posiadają ten sam motyw, a nawet więcej! To ta sama tkanina:)) Czyli plus :DDD
Jedyny :>>>
Nawet sprzątać mi się tu nie chciało, zadbać o TO, tak po kobiecemu, przyozdobić, ułożyć...
Nie to żeby jakiś bałagan bałagański tu panował, wszak to miejsce przygotowywania posiłków, goście w domu bywają też, muszą mieć pojęcie że w domu mym przywiązuje się uwagę do podstawowych standardów higieny, a nawet się ich przestrzega!
Nie, zapewniam, niehigienicznie nigdy nie było, ale ogólny rozgardiasz i dysharmonia panowały. Niestety...
Nie będę się już rozpisywać nad ustawieniem posiadanych "dóbr meblowych", albowiem jest to wymuszone niejako ową PROWIZORKĄ, jednakże to też ma ulec zmianom gdy już spełni się me MARZENIE, więc tymczasem było tak:
(to tylko fragment większej całości... więcej zdjęć zapomniałam zrobić, przez desperację..., tak naprawdę najważniejsze są tu kolorki i ogólny pogląd na sytuację - choc jak tak sobie patrzę to nie wygląda tragicznie...)
Jak widać: MOCNO BYLE JAK :(
Prowizorka ukorzeniona, trudna do wykarczowania, jak widać, z listkami... Na zdjęciu widać maleńką zajawkę tylko, zapomniałam obfocić jak należy z emocji, musicie uwierzyć na słowo,było kiepsko.
Ale! Podjęłam wyzwanie, podjęłam nawet próby pozbycia się tego tałatajstwa sprzed ócz mych zrozpaczonych.
Zakasałam rękawy, zaznaczam iż rozpacz czułam ogromną, a pomysł był z tak zwanej "chwili", DESPERACKI, jak mówiłam... To ważne dla wszystkiego co teraz przeczytacie i ujrzycie....
I padło na "chwilę" płodną w pomysły.... Kupiłam zatem farby, i dwa wałki. I zaczęłam "tworzyć".
Dodam TWORZYĆ niemalże od podstaw.
A była to sobota. Ta 3 tygodnie temu miniona. A może już więcej ?:P
W efekcie machania wałkiem, wspomaganym pędzlem i dłonią mą, okresowo celnymi radami mych dzieci, zaczęło się wyłaniać takie coś:
(widzicie ten kubek??? To mój "nocnik" ulubiony, tyle kawy wypijałam żeby nie zwariować między nakładaniem kolejnych warstw farby OLEJNEJ na fronty drzwiczek)
Potem sobie pomyślałam, co mi tam, zrobię więcej, i oto tego efekty w zbliżeniach.
(jak widać, PROWIZORKA CAŁKOWITA - piekarnik (po lewo), nieobudowany, zmywarka (po prawo), też, ogólny chaos i brak wyrazu, plus BONUS w postaci rozgardiaszu wynikającego z desperackich prób nadania temu WYRAZU - jakiegokolwiek :>)
Cała ta historia nie wydarzyłaby się NIGDY gdybym w swej naiwności nie oddała części kuchni posiadanej przed przeprowadzką do nowego domu (mebli znaczy, szafek). Ale same przyznacie, gdybym zabrała "starą" (bo tak naprawdę miała wówczas ze 4 lata,"kuchnia", nie ja), dziś zupełnie nie myślałabym o tej nowej WYMARZONEJ. A plan był taki żeby tylko przez chwilkę mieć starą kuchnię, bo ZARAZ przecież NOWA będzie...
Jest jak widać... sześć lat ZARAZ...
Choć morał tej historii posiada i drugie dno - jak każdy. Dziś mam PROWIZORKĘ:)
O którą zresztą sama zadbałam, bo się wcale nie starałam, ale z drugiej strony, WYMARZONA miała być naprawdę szybko...:) Więc rozpatrując sprawę z psychologicznego punku widzenia: mam co chciałam, nieprawdaż??? :D
Czasochłonne zajęcie to całe karczowanie prowizorki z listkami, bardzo czasochłonne. Ale chyba widać efekty mojej pracy???
NIE????
Ściany pomalowane, na biało, żeby potem nie skrobać gdy już będzie ta WYMARZONA plus kafelki wymyślne..., ale odświeżone, no nie?!
Meble i wszystko "meblopokrewne" przemalowane na kolor gustowny i JEDNOLITY, udało się uzyskać ową spójność kolorystyczną, co nie ?!?
Dodatki ozdobne występują? Nawet fajnie się prezentują, co nie ?!?
A dodatki największe zrobiłam z tego, znalezionego, znaczy recyklingowego, chili eko:
Drzwiczki drewniane jakiejś starej, porzuconej szafki kuchennej.
Takie marnotrawstwo!
Po czym pieczołowicie odświeżonego, aby osiągnąć TO:
A przede wszystkim pozbyłam się mnóstwa sprzętów które to zmieniały tylko swoje miejsce w zależności od potrzeb osób "rezydujących" w "kuchni", sprzętów niezwykle ważnych, potrzebnych i niezbędnych , szczególnie do tego żeby były pod ręką... i kurzem obrastały, pomiędzy okresami swej "niezbędności"... Teraz wszystko jest maksymalnie pochowane, utajnione i "zagłębione" w czeluściach nielicznych nadal szafek i półek. I jest tak:
Przepraszam z jakość zdjęć, ale słońca jak na lekarstwo, więc błysłam lampeczką:)
AAA!!! No i ten niebieski chlebaczek zniknie! Czekam na drzewienny:)))
AAA!!! No i ten niebieski chlebaczek zniknie! Czekam na drzewienny:)))
I kilka detalików:DD
Prototyp w asyście dostanego dziś awansem wrzosu, wrzośca, cokolwiek to jest, ładne:)
Anioł na dobre (tudzież lepsze) gotowanie:)
Półeczka co niedawno bez przydziału była:) Zmieniła status na zioło-leczniczą:)
Kąt prac brudnych, mocno umysłowych, hehe.
Jeszcze raz półeczka, bo mi sie podoba:)
Toster w ubraniu i reszta.
Narożnik przyprawowy
Kończąc, pragnę podzielić się pewną konkluzją, która nasunęła mi się podczas tych prac "ornych".
I nie gadać mi tu że nie mnie pierwszej ta mądrość do łba przylazła. Wiem, ale i tak się "podzielę" nowym swym "odkryciem"!
No bo tak: czekałam na to swoje wymarzone cacko kuchenne. Czekałam cierpliwie bardzo co niezwykłe jak na mnie. Życie mnie tego nauczyło. Nie żałuję że nie mam jeszcze i wciąż, tej wymarzonej, wypieszczonej i wyczekanej kuchni. Ale zadziało się w przeciągu tych lat czekania mnóstwo cudownych i strasznie ważnych rzeczy. Poprzestawiały się priorytety, to co kiedyś było NIEZMIERNIE ważne, teraz jest błahe, niewarte wspomnienia nawet.
Ciągle nie mam tej "wymarzonej", choć siedzi w mojej głowie i od czasu do czasu przypomina się nagle czknięciem. Zwłaszcza gdy coś z szafki wypada, rozbija się, nie chce do niej się "wpasować"... Stąd ta "rozpacz" - ile ja już "porcelany" natłukłam, matko kochana, do jakich strat te braki szafkowe się przyczyniły... a wiadomo nie od dziś, że wszystko się przydaje, i tyle cacuszek w kuchni KONIECZNIE prawdziwa gospodyni posiadać musi, a w ogóle to jest TO niezbędne do prowadzenia kuchni w ogóle!...
Ale nie o tym, otóż doszłam do strasznie ważnej konkluzji:
NIE WAŻNE JAK WYGLĄDA MOJE ŻYCIE! WAŻNE JAK JE SOBIE SAMA URZĄDZĘ!!!!
Oto ta prawda najprawdziwsza! Bowiem czym jest brak POSIADANIA jeśli można to co się już POSIADA poskładać tak jak się chce aby było, wyglądało, funkcjonowało, piękniało... tak jak się tego ZWYCZAJNIE pragnie:)))
Macie tak??? Od dziś MAM I JA :DDDD
(I tak zupełnie na koniec, dzisiejszy post to jest też takie małe czarowanie żeby szybciej spełniło się to WYMARZONE, trochę z przekorą, trochę z nadzieją... z drugiej strony... jak ja się teraz ze swoją "starą - nową" kuchnią rozstanę, skoro ona taka piękną teraz ???? :)))))) )
Pozdrawiam jesiennie z CIUT ładniejszej kuchni :-D
Nadal będącej prowizorką - nie ma co się czarować, ale prowizorką mimo wszystko BARDZIEJ OSWOJONĄ :)
I chyba troszkę ładniejszą nawet :))))
I jeszcze jedno - nie gadać że dziś DŁUGO! Ostatnio krótko bywało:)))
Papapa
Idę się napawać...
A jutro losowanie, bądźcie czujne Szanowne Koleżanki:))))
Pozdrawiam ciepło
P.S. Wałków poszło w sumie 6, nie wiem czemu, ale farba olejna szaleńczo pochłania wałki! A niby takie specjalne są!
P.S. Wałków poszło w sumie 6, nie wiem czemu, ale farba olejna szaleńczo pochłania wałki! A niby takie specjalne są!
Ależ pięknie Ci wyszła kuchnia! Jeste pod wrażeniem.Ja mam ciemną i zazdroszczę. Ma niespełna rok wiec narazie nie będę kombinować:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie kuchnie sobie odnowiłaś. Ze ja nie mam takiego Pola do popisu. Moja malutka a co do zmiany kolorystyki to nie mam na co liczyć, mąż się nie zgadza. Mówi że rozłoże się z tym na dobry tydzień, a on jeszcze będzie musiał pomagać. Ale pewnego dnia... Ja swoją kuchnie też zaczaruje. ;-)
OdpowiedzUsuńno i niema tego złego...wyszło ci po prostu cudnie-gratulacje:)
OdpowiedzUsuńIvuś, ogrom pracy wykonałaś! Szczerze podziwiam. Wyszło uroczo, tak ciepło i domowo. Podobają mi się i dekoracje i białe fronty szafek. Cóż, białe wymiata!:D Nie uwłaczając innym kolorom;) Z taką kuchnią możesz spokojnie poczekać chwilkę na tę swoją wymarzoną:)))
OdpowiedzUsuńWieczorkowe buziaczki zostawiam ;)
No ja powiem, że cudnie to wyszło, nie marz już, bo nie docenisz, mi by było szkoda oddać taką piękną kuchnię.
OdpowiedzUsuńRewelacje!!!
Pozdrawiam-dotąd cicha podczytywaczka :)
Dziewczyny - BARDZO DZIĘKUJĘ:)
OdpowiedzUsuńJak to powiedział mój mąż - Kochanie, ładnie, ale to nadal nasza stara kuchnia:>
Te parę kropel farby tak naprawdę i kosmetyka delikatna "po wierzchu" nie ma co owijać w bawełnę:))) Nie mniej dużo dało:)
Ja się z tym czuję zwyczajnie lepiej:))))
Jeszcze raz bardzo dziekuję:)))
Gosze - witaj, i juz nie czytaj po cichu ;DDD
Ale sie narobilas!!!! Efekt SUPER! Wszytko odnowione, przemalowane i takie swojskie! I ten aniol na lepsze gotowanie! Sciskam mocno paluchy, by jutro wylosowac anioleczka, ktorego sama poczynilas! I na koniec chcialam tylko napisc, ze Twoja konkluzja to SWIETE SLOWA!!!
OdpowiedzUsuńwitam w świecie prowizorek:)
OdpowiedzUsuńszczególnie kuchennych
teź czekam na tą jedyną i wymarzoną
a Twoja prowizoprka prowizorki bardzo udana
drzwiczki starej szafki -miodzo
półeczki teź - ja mam świra na temat półeczek ;)
buziaki
Bardzo ta prowizoryczna kuchnia teraz ładna :)
OdpowiedzUsuńO ja cieee...
OdpowiedzUsuńNic więcej nie powiem, bo mnie zatkało!!
NO może dodam, że PODZIWIAM CIĘ!!!
Cudo stworzyłaś!!!
Olejną?? Tjaaaa... Od samej tylko nazwy czuję, że robi mi się niekoniecznie... Jest to jedyna rzecz, na jaką mam uczulenie - dość burzliwie objawiające się ;-)
Idę se jeszcze raz oczy nakarmić tym Twoim cudem!!
Chylę czoła!!!
Dobrze znam smak prowizorki, bo od 5 lat w takowej żyjemy...nawet kuchnia wymarzona, zrobiona od razu na początku mieszkania tutaj nadal jest jeszcze ułomna...ale tak sobie myślę, że taka prowizorka bardzo inspiruje...no bo w kuchni na wysoki połysk, to byś najwyżej mogła kurze pościerać, a tak eksplodowałaś kreatywnością;) Obecny wariant bardzo mi się podoba i nawet jeśli to jeszcze nie wersja ostateczna, to nie miałabym nic przeciwko posiadaniu takiej kuchni;) A przy okazji zdradź jak przygotowałaś szafki do malowania? Zdzierałaś okleinę czy leciałaś po wierzchu?
OdpowiedzUsuńAsiu - bardzo dziękuję:) Widzę że "święte słowa" nie są takie głupie ;)
OdpowiedzUsuńKasiu - dziękuję:) No wiem że masz świra na temat półeczek, widziałam przecież:))) Ale myślałam że kuchnie masz zrobioną?
Zasada - dziękuję uprzejmie:)
Ata - dziękuję bardzo:))) Olejna jest fatalna, no ale specjalista doradził że na MDF najlepsza:> Fakt, odchorowałam troszkę to swoje malowanie:> gdybym się zdesperowała latem., jak każdy normalny człowiek...
Pat - właśnie ostatnio rozmawiałam z mężem jak to będzie z ta WYMARZONĄ - w sumie horror przez... pół roku:>>> Tylko lizanie, sprzątanie, chowanie , dbanie i ... spanie w niej chyba jeszcze:))))))))))
Olejną kładłam bezpośrednio na wszystko co miałam malnąć - i MDF, i płytę zwykłą, bo takowa pod piekarnikiem sobie stoi - półko-szafka samoróbka mężowska:) Wszystko wcześniej umyłam detergentem i przeleciałam denaturatem - spirtu było mi szkoda ;))))
Dziewczyny bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze, uwierzcie mi, ta kuchnia to była moja osobista porażka:P
Serdeczności ślę:))))
Jestes niesamowita!
OdpowiedzUsuńMetamorfoza kuchni wyszla Ci swietnie, i jest w moim ulubionym kolorze:-)))
Stworzylas tam klimatyczny kacik, wszystkie dodatki i aranzacje udane.
Pozdrawiam goraco.
"NIE WAŻNE JAK WYGLĄDA MOJE ŻYCIE! WAŻNE JAK JE SOBIE SAMA URZĄDZĘ!!!!" wydrukować na dużej kartce, przykleić do tektury karbowanej, polakierować i takie motto nad lustrem w łazience, drugie obok naszej korkowej tabliczki, trzecie nad moim sypialnianym łózkiem i to po stronie męża, bo to jemu łopatologicznie muszę wgrac to motto do oprogramowania jego mózgu ;-) Ivalio ty dodałas mi skrzydeł, ty dodałas mi weny, ty pozwoliłas uwierzyć, ze mi tez sie uda (no dobra cudów nie ma - w 3 tygodnie nie zdąże) bo u ciebie prowizorka w kuchni a u mnie juz całe mieszkanie porasta. Kobieto przezyłabyś szok gdybyś widziała moją o jakże kwitnącą już kwiatami wcale nie pachnącymi lecz drażniącymi moje wszystkie zmysły łącznie z tym siódmym (czyli jakim?). Podziwam bo ty wykarczowałaś kuchnie, a wręcz przeobraziłas ją, magii chyba uzywając, tylko przyznać się do tego nie chcesz... kiedy ja z samą ramą lustra z przedpokoju walczyłam ponad miesiąc. Bardzo ładnie wyszły ci te czary mary, i wiesz marzenia są do spełniania w każdej chwili. Tu i teraz zabraniam ci pisac już o jakiejkolwiek tej na literę "P" bo ona w twej kuchni nawet sladu nie pozostawiła. Nie ... no po prostu bomba i koniec.
OdpowiedzUsuńNIE WAŻNE JAK WYGLĄDA MOJE ŻYCIE! WAŻNE JAK JE SOBIE SAMA URZĄDZĘ zgadzam się w 100 % !!! A kuchnia jest fenomemalna. To prawda. Ja uważam że to my-ludzie stanowimy o sobie i otoczeniu w którym żyjemy. To ludzie kształtują wszechświat. niektórzy pragną go czynić pięknięjszym jak my, a inni...nie. ale to już ich problem :)
OdpowiedzUsuńIvcia - ja mam pół kuchni zrobionej - no te większe pół, ale jeszcze czeka na zrobienie te mniejsze i niestety bardziej kosztowne;)
OdpowiedzUsuńMuszę meble wymienić i zasłonić piec - niby nie dużo, ale jak sama wiesz - brak fuduszy jest dużym problemem.
Ale przynajmniej jest o czym marzyć i robić plany :)
Buziole
Atenko, szalenie mi miło:)))
OdpowiedzUsuńKerry, Malowany - BARDZO DZIĘKUJĘ:))) Fajnie że przy takich skromnych zmianach można dla kogoś stać się inspiracją:))))
Bardzo dziękuję:))))
I jeszcze KERRY - uwierz, ja mam prowizorkę nie tylko w kuchni:> Mam nadzieję do świąt co nieco nad nią popracować:)
Pozdrawiam serdecznie:))
Kasiu, no rozumiem jak nikt:))) Szczególnie jeśli nie chce się byle jak:>
OdpowiedzUsuńJa ostatnio zastanawiałam sie czy na pewno potrzebuję kuchni wypasionej na full. W sumie uwielbiam kredensy, przerobić, wstawić tylko kilka nowych szafek, blat, podmalować (już mam wprawę:)) ). I najpiękniejsza kuchnia pod słońcem:) A musi być z "salonu" ??? Kto to powiedział ???:)))
Ivalia, mój mail: makneta@gmail.com
OdpowiedzUsuńJa tam jestem zdania, że po co przepłacać? Lepiej sobie na wakacje odkładać ;-) jak można samemu lifting zrobić ;-) W Twoim wypadku lifting kuchni! I brawo (jak to było w pewnym filmie) Jak kobieta chce, to potrafi!
OdpowiedzUsuńTy to jestes kobieta pracujaca. Bardzo fajnie odnowilas kuchnie. teraz wyglada rustykalnie i te dodatki wszystkie swietnie pasuja. Fajny pomysl z ubrankiem na toster i starymi drzwiczkami . Bardzo ładnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Aga - dziekuję uprzejmie niezwykle :))) Dobry lifting to podstawa:))))
OdpowiedzUsuńMaJu - za chwilę lenić sie będę:)) Bardzo dziekuję:)))
widzę,ze tez lubisz motyw róz tak jak ja, poniewaz często pojawiaja sie w twoich postach, pozdrawiam serdecznie;) i zapraszam do siebie;)
OdpowiedzUsuńIvalio, teraz mogę na spokojnie napisac. Też mam prowizorkę ale już od 9 lat i szybko to się nie zmieni. Niestety jakoś nie mam takiego pędu jak ty i nie mam siły zmieniac. Może dlatego, że korzystam z tzw. kuchni letniej (czyli w piwnicy), a może po prostu mam lenia ;-)
OdpowiedzUsuńProszę wysłac troszkę fluidów powodujących wenę do ogarniania domku i przemieniania prowizorki w coś fajnego. Białe mebelki są super, ale te twoje dodatki to dopiero coś - szczególnie Anioł Kuchenny.
Pozdrawiam
Makneta
Karino - witam:)) Właściwie nie wiem czy lubię:P Tzn, podoba mi się jako motyw na ozdobach różnych, choć niekoniecznie wybieram jako ten ulubiony. Pojawia sie on jednak na tkaninach w salonie (wymarzona wiele lat temu sofa w róże i zasłony, żeby pasowały do sofy;)) i siłą rzeczy w kuchni (otwartej na salon). Nigdy nie przepadałam za różą jako kwiatem, tak jakoś wyszło u mnie trochę po... angielsku:)))) I chyba póki co tak mi się podoba. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMakneto - Juz wiem że nas więcej. Kopa zawsze moge dać, ale czy to sens???? Ja sama na swojego czekałam prawie sześć lat! Jak dojrzejesz to i kop sie znajdzie:))) I tak masz TYLE na głowie!
Serdecznie pozdrawiam
Super zmiany w Twojej kuchni , poradzilas sobie mimo ograniczen budzetowych ;) Rewelacyjny pomysl z wykorzystaniem tych starych drzwiczek, efekt fantastyczny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBravo bravo brawisssimo.
OdpowiedzUsuńNosz kobito, tylko jedno ale.
Ale dlaczegosz tys aż 6 lat czekała.
Nie wolno na nic czekac, trzeba działac i za to buziole w nocha.
Niesława - dziękuję, jakoś poszło:)))
OdpowiedzUsuńHannah - hyyyyyyyy, czekałam... hyyyyyyy, nie wiem:> Oj, przypomniałam sobie! Na WYMARZONĄ przecież!!!! Ma byc cudna przecież:))
Oj Kochana! Swietnie wyszlo. Cos niestety wiem na temat prowizorki w kuchnii i prowizorki finansowej, a jak dodac do tego malo czasu to juz calkiem pieknie.
OdpowiedzUsuńJak Ty zdarlas lakier z Twojej kuchnii, ja sie troche pomeczylam papierem, pozniej maszyna, a teraz zakupilismy taki rozpuszczalnik do lakieru. Jeszcze nie probowalam, boje sie;) strasznie zracy jest i chcemy go naniesc tam gdzie sa wglebienia, oj aha, bo mamy bardzo podobne drzwiczki do Twoich, o tu sa:
poczatek , a tu
male zmiany
I teraz tak patrze, to bylo tak dawno temu. Moglabym cytowac Twoje slowa.
Ty mialas olejna farbe, na pewno tak szybko sie nie zadrapie i nie zniszczy. My kupilismy primer i farbe na bazie wody, troszke mniej odporna, ale mam nadzieje, ze z primerem bedzie sie trzymac, choc!!! Na razie uzywamy jej we wszystkich miejscach oprocz kuchnii.
Oj mi tez taki kop by sie przydal, to co do Swiat? Obiecalam sobie:)
Piekny klimat stworzylas w swojej kuchnii i fajny pomysl z drzwiami.
Pozdrawiam cieplutko:)
Monika, hej, hej:0
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, przegapiłam Twój komentarz:P
Otóż w kwestii zdzierania lakieru, bo o to chyba pytasz - NIC NIE ZDZIERAŁAM. Ani ręczni, ani maszyną, ani tym bardziej rozpuszczalnikiem.
Moje fronty nie są drewniane, to płyta MDF jak pisałam w poście, wymyłam je tylko do czysta, i przetarłam denaturatem. I na to kilka warstw olejnej. Z tymi wgłębieniami też miałam problem, ale potraktowałam je wałkiem, w sumie można pędzelkiem pierwszą i nawet drugą warstwę, natomiast ta ostateczna musi być wałeczkiem dla większej estetyki:))) Trzeba tylko uważać żeby farby zbyt dużo nie nabierać - bo się zacieki robią:P
Mam nadzieję że pomogłam?? Powodzenia życzę w pracach, czekam na efekty Twojej pracy:)))
Pozdrawiam serdecznie:)
Twój post wywołał uśmiech na mojej twarzy w to pakudne,listopadowe popołudnie:)Mam identyczną kuchnię,identyczną strukturę szafek z MDF-u tylko,że w kolorze intensiv zielony,no i postanowiłam nadać jej mniej szalony kolor-wanilię.Zabieram się za nią już 2 rok:)Nawet farbę kupiłam,no i mam nadzieję,ze nie zdąży się przeterminować.Z miłości do moich małoletnich postanowiłam poczekać z remontem do wiosny,bo po ostatnich remonatach,które miały trwać max.tydzień,a przedłużyły się prawie do 2 miesięcy mają już dość cyt."życia w magazynie":)Co do prowizorki,to 3 lata temu obiecano mi przymocować listwy przypodłogowe w kuchni,no i jeszcze ich nie ma:)Okazja będzie na wiosnę.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuń