W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





8 stycznia 2011

Materiałowo

Wczoraj odkopałam maszynę.
Dosłownie. Na święta złożona, ze schowaną w niej częścią tkanin, i innych upierdliwie wysypujących się pierdół szyciowych, kusiła mnie już bardzo.
Ale się nie złamałam! Całe trzy tygodnie się nie dałam :) Dziś wreszcie odpuściłam. Sięgnęłam po kluczyk, włożyłam go do zameczka, i przekręciłam.
Otworzyłam, wypakowałam, podłączyłam do prądu i...
Przyszedł Jaś, który koniecznie w tej właśnie chwili MUSIAŁ dostać pić, sekundę później żelka, potem zawołał Tosię, która też przypomniała sobie że właściwie to jest spragniona, żelkiem również nie pogardzi, a jakby dostała jeszcze paluszki to też by się nie pogniewała... I tak minęło 50 minut...
Maszyna rozpakowana, wciąż kusiła, kusiła niezmiernie...
Wreszcie udało mi się, po udzieleniu dzieciom licznych zapewnień typu: "tylko na półgodzinki, przysięgam", usiadłam do "kusicielki" i zaczęłam...
Po 15 minutach nadszedł Jan...
- Mama co szyjesz?
- Pościel dla nowej lalki Tosi. Janek,umówiliśmy się na półgodzinki... jeszcze nie minęło - odparłam z nadzieją na kontynuowanie pracy.
- No tak, ale ja tez bym chciał coś MATERIAŁOWEGO!!!
Zwęszyłam możliwość wynegocjowania kolejnych minut na maszynoszycie :)
Nie zastanawiając się zbytnio, podstępnie zaproponowałam KOLEJNĄ umowę, o treści następującej: Dajecie mi godzinę na szycie. Godzinę bez przeszkadzania, a uszyję obojgu coś super MATERIAŁOWEGO!
Dzieci się ucieszyły, i w podskokach pobiegły do pokoju.
Minęło piętnaście minut...
Przyszedł Jaś...
I tak chodził, zagadywał, prosił, dotykał, gadał, jęczał, gilał, buziakował...
Ja twardo usiłowałam spełnić obietnicę... Tylko czemu? Aaaaa... przez to maszyno-kuszenie!
Dzieci... ??? Były sobą :>
... Jakoś ten dzień minął, udało mi się uszyć pościel dla nowej laki Tosinej, plus kilka bonusów, za "dobre" sprawowanie się dzieci. I oczywiście COŚ materiałowego dla Jasia :)
Mimo ciągłego zaglądania mi przez ramię, mimo nitek plątania, mimo wyłączenia maszyny i spokojnego przyglądania się moim desperackim próbom ponownego jej uruchomienia (prawie ją rozebrałam na części!) - bo nie zauważyłam KIEDY Jaś WYŁĄCZYŁ moją maszynę, NIE WIDZIAŁAM!!! Mimo wielu INNYCH różnorodnych przeciwności "losu", przy wykorzystaniu czasu na drzemkę dzieciaków, udało mi się uszyć TO:


 Królewską pościel dla NOWEJ Tosinej lalki. To komplet, uszyłam całość, łącznie z materacem,ochraniaczem i makatką na przydasie :) Plus jasiek pod lalczyną głowinę :)


 Pieluszkę wielorazowego użytku też uszyłam. Jestem praktyczna i oszczędna :)
Lalka Tosina umie pić, tym samym siusia, pieluszki są szaleńczo kosztowne, więc ma "dziecko" mojej córki pieluszki ECO wielorazowego stosowania :)



Słynne materiałowe COŚ Janka, czyli prosty "garaż" na ukochane resoraki mojego synka:)



Ocena dziecka: "Mamo fajowe!" Więc się podoba. Ja mam zastrzeżenia, następny będzie the best :))
Uszyłam, zamknęłam maszynę na kluczyk.
Poszłam się relaksować.
Do pokoju dzieci :)

I wiecie co? Dzieciaki są zadowolone.
A ja czuję się POTWORNIE zmęczona. Zastanawiające, prawda ?
Ach, no i następnym razem nie poddam się tak łatwo maszynowemu kuszeniu, choćby miało trwać nawet miesiąc, jeżeli w domu będą przebywać przeziębione i mocno znudzone trzytygodniowymi wczasami domowymi dzieci! Poczekam!
Poczekam aż dzieciaki będą w przedszkolu / w łóżkach / w ogrodzie / w kinie / na randce / w wojsku / na koloniach / w pracy (niepotrzebne skreślić), albo... z Ojcem Osobistym - niech chłopak też ma trochę RADOŚCI :))))

Pozdrawiam cieplutko :D

17 komentarzy:

  1. Wszystko jest niesamowite:)

    OdpowiedzUsuń
  2. jeżeli takie ładne rzeczy udało Ci się zrobić "z pomocą"dzieci to bez tej pomocy chyba będzie hurt-podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ivalio jesteś wielka!!! I w dodatku najcudowniejsza mama na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne, i te garaże super pomysł, ja tak myślę o garażach na moje akcesoria dziewiarskie :).a z tym poczekaniem....święta prawda, moje dziecko mi maszynę włączyło jak się doktoryzowałam przy wkładaniu igły...także teraz czekam na sen i szyję po nocach :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. genialne rzeczy uszyłaś! no i dzieci widzę wszystkie lubia jak Mama szyje ale chyba jak one śpią :) nie zakurzaj już maszyny! szyj więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja zamwiam kilka sztuk pieluch ECO dla mojego syna Ryszarda. Będą potrzebne dopiero wiosną, jak się cieplej zrobi i zaczniemy naukę korzystania z nocnika. Koniecznie na te rzepy z boku celem szybkiego zdejmowania. Nie wiem, czy do tego czasu Twoje dzieci trafią na randkę albo do wojska, ale na pewno coś wymyślisz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. spisałaś się mama! ja szczerze mówiąc zdobyłam się tylko na prosta kołderkę i jasiek:P

    ale skad ja to znam-dlatego szyję tylko nocami(wtedy zwykle mąż marudzi,bo albo nie słyszy telewizora/radia,albo ,ze za późno..:P)

    OdpowiedzUsuń
  8. Izuś - dziekuję, choć polemizować będę, bowiem szwy krzywe jak licho - co widać na pieluszce:> No ale dzieciaki niecierpliwe... Więc chyba jest wytłumaczenie :)

    OlQA - bez pomocy to będzie DOPRACOWANE :)))

    Sylwuś - asz, jestem zawstydzona :)

    Zarobiona - takie garaże to patent na wiele różności :) Ja mam dylemat gdzie schować TKANINY... W 'garażu" ???

    Ulinko - moje dzieci uwielbiają szycie, ale gdy się szyje SAMO, bez mamy!!!

    Ziuta - daj spokój, óne lalkowe nie Rysiowe są:) W życiu byś takiej założyć dziecięciu nie chciała, szkoda Rycha :)))

    Anita - dawaj męża do wojska :))))Ty będziesz miała spokój, on też, a po powrocie z woja będzie magicznie - już nie kwiknie na maszynę :)))
    Obiecałam córce PRAWDZIWĄ wyprawkę dla dziecka - to ma, na szczęście niemowląt mało wokół, więc nie porówna, póki co ...

    Dziękuję za przemiłe komentarze:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hanuś - i słusznie w tej sytuacji :))

    Dorbry - dziękuję, miło mi niezmiernie :)

    Kerry - polemizowałabym z tą " najcudowniejszą"... sama wiesz, różnie bywa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I ja niby mam Ci dać kopa?! Chylę czoła na komplecikiem lali, a garaż najzwyczjniej w świecie zerżnę ;) , bo przyda sie na wyjazdy do babci :)
    Do decu nikogo nie namawiam, bo sama go robię jak mnie coś najdzie. Kilkakrotne lakierowanie, szlifowanie i to czekanie na koniec mocno nadszarpuje moje nerwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bomba! Mimo przeciwności losu i dzieci udało Ci się!
    Cieszę się... Ty już wiesz czemu ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Kasiu - dziękuję:) Decu lubię, ale ostatnio jest mi z nim nie po drodze:> Garaż szyje jeszcze jeden, ale najpierw mata dla resoraków :)

    Ata - wiem czemu się cieszysz, wiem :))) Długo myślałam nad wykorzystaniem tych królewskich różowości, i autek - udało się :) Szczególnie że dzieciaki mocno kręciły się wokół tych tkanin już od jakiegoś czasu - "szyj mama, koleżanka dała dla nas, szyj"!!!
    Autek jeszcze zostało, co uszczęśliwiło Janka niezmiernie :)))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. łożesz Ty !!:)...ale cuda naszyłaś

    OdpowiedzUsuń
  14. Iza - napisałam maila, jestem pod ogromnym wrażeniem, a garaż to świetne rozwiązanie ...sprawdzisz skrzynkę? :)

    OdpowiedzUsuń