W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





11 czerwca 2011

Etap

... nowy zaczyna moja córa.
Dziś odbyło się uroczyste pożegnanie zerówki.
Koniec pewnego etapu.
Pora na nowy.
Moja Tosia idzie do szkoły.
Przeraża mnie myśl że ta naprawdę maleńka, drobna dziewuszka, będzie przemykała po szkolnych korytarzach. Nie należę do matek przejmujących się byle drobiazgiem, nie panikuję, taka jest kolej rzeczy, samo życie... Nie mniej świadomość tak wielkiej zmiany w życiu własnego dziecka jest nieco przytłaczająca.
Pierwsza klasa. Z wielkim tornistrem na chudych ramionkach, będzie zasuwała dziewuszka mała do szkoły... jak to ogarnąć?
Na osłodę "zmian życiowych" jak stwierdziło me dziewczę, zrobiłam taki oto nietypowy bukiet.


Przygotowałam też małą niespodziewankę. Mały drobiazg na zachętę i akceptację szkoły.
Tosia nadal jest bardzo niechętna nie tyle placówce, co samej nauce.
Zapytana przez dyrektora szkoły, czy cieszy się na naukę, najpierw spochmurniała, po czym rzuciła ze złością spod nosa: ja wcale nie chcę się uczyć!
Cóż, staram się nie demonizować problemu. Na razie obserwuję i czekam co przyniesie niedaleka przyszłość.
Mam nadzieję że planowane wspólne zakupy akcesoriów szkolnych, jakoś małą podbudują, przynajmniej na tyle że bez większego oporu powędruje do szkolnej placówki.
Właściwie, to trochę ją rozumiem... te wszystkie lata które sama spędziłam w szkolnej ławce... ech, nie tęskni mi się do nich ;))))
Na razie, wciąż zadowolona i uśmiechnięta, mimo niepewnej przyszłości ;))) Panna Antonina ze smakowitymi kwiatami:)


  Przed nami dwa miesiące wakacji, mamy nadzieję , że wzorem lat ubiegłych, obfitujących w miłe wydarzenia. A i nastroje może ulegną poprawie, wszak dwa miesiące to kawał czasu... :-D

Tą optymistyczną myślą żegnam się miło.
Papa

8 komentarzy:

  1. mój bratanek idzie do szkoły-mam nadzieje ,że da sobie radę...pozdrawiam i życzę powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem na tym samym etapie:/ dziś kupiliśmy tornister i ona taka mała,a on taaaki duży :/ ale cóż-życie kołem się toczy
    damy radę:]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, czy dwa miesiące to wystarczająca ilość czasu, aby pośród licznych atrakcji upchnąć malutki wypadzik do znajomych na łono natury? Kozy się stęskniły :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie martw się:) Dwadzieścia lat temu, kiedy moja Młoda poszła do szkoły obie byłyśmy pełne obaw. Po tygodniu zapytałam ją o wrażenia. Powiedziała,że jest super, bo w szkole jest wolność, na przerwie można robić co się chce i nie trzeba pytać nikogo o pozwolenie na zrobienie siku;))) Ach, jak te dzieci szybko się starzeją, to było jakby wczoraj;)Bukiecik śliczny:) Pozdrawiam mamę i córcię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma co sie denerwować(chociaz jak ja sobie przypomne jak moja Julka i Kuba szły do pierwszej klasy to nerwy były -nie dzieci , bo one sie cieszyły ale moje). Ale zobaczysz ze bedzie dobrze. Córcia bedzie zadowolona. Macie 2 miesiące wolnego na wielkie zakupy szkolne i przygotowania . Będzie dobrze.
    Buziaki i uściski dla Was kobietki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ivalio wysłałaś Tosię wczesniej do podstawówki czy tak jak kiedyś było? Ja jestem przerażona podobnie jak ty bo od przyszłego roku sześciolatki idą przymusowo do szkoły czyli mój Kuba i mam wiele wątpliwości. Fajną masz córę. A bukiet no od samego patrzenia miło sie robi.

    OdpowiedzUsuń