W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





20 czerwca 2011

Z wizytą u kóz ;)

Tytuł przewrotny nieco:)
Ale skoro pewna Ziuta napraszała się naszych odwiedzin, jako główną zachętę podając cyt. "kozy tęsknią"... to pojechali my do... kóz :)))
Przywitani zostaliśmy rzeczywiście ciepło, wylewnie wręcz. Uwielbiam kozy:))) Moje dzieci jeszcze bardziej, co udokumentowane zostało na poniższych zdjęciach:)



Właścicielka koziego towarzystwa - Ziuta:)



A potem Tosia zaglądała!
Nie byle gdzie, bowiem drugą atrakcją naszej wizyty było zaglądanie do pasieki. Bardzo dokładne zaglądanie się odbyło, przez naszą córkę. Ubraną jak należy, osłoniętą z każdej strony, ze znawcą a zarazem właścicielem podglądanej pasieki na podorędziu, poszła Tosia i przepadła ;)
Bo zaglądała ;)



Obejrzało nasze dziewczę jak pszczoły miód działają, jak wre ciężka praca w ulu, widziała nawet jajeczka pszczółek... Przeżycie niesamowite, i jak twierdzi mała podglądaczka: "było strasznie ale fajnie" ;)
Jaś niestety, podszedł zbyt blisko pasieki, bez stroju ochronnego, bo koniecznie chciał zobaczyć co robi siostra i dziabnięty został w łapinę. Dzielny był niezmiernie, łezek poleciało kilka zaledwie, ale stracił ochotę do bliższego podglądactwa. Choć zapowiadał po chwili że wkrótce też zajrzy, jak mu się ręka zagoi ;)))
Niewielkim pocieszeniem było Jankowe głębokie przekonanie że został dziabnięty przez samą pszczelą królową... Dla mnie żadna różnica, ból znam z autopsji, nieważne czy to królowa czy robotnica, czy inny truteń, miłe uczucie to nie jest :> Na całe szczęście, dzieci nasze nie są uczulone, bo takie podglądactwo mogło by się źle skończyć. Jedno tez jest już pewne, biegać w stronę pasieki, przy kolejnych wizytach na pewno nie będą!
Fajny dzień spędziliśmy, i pogoda nawet dopisała, deszcz szczęśliwie padał niewielki, w miarę ciepło było, dzieciaki wybiegały się po prawdziwej wsi, podgryzając co i rusz truskawy prosto z krzaczków:)
Bo nie dość że Ziuta kozy ma i "pscoły" to jeszcze pole truskawek.
Od wczoraj mam i ja... sześć kilo ponad, i robię "coś" z nimi dziś od rana. Będzie znowu pysznie zimą:) I wspomnieniowo, bo dzień wart zapamiętania:) Dzięki kozom, hehehe ;))))

Na koniec jeszcze się pochwalę:) Wygrałam cudną torbę. I chyba naprawdę CAŁKOWICIE przełamałam awersję do pewnego koloru... przełamałam raz na zawsze, bo TO co wygrałam jest tak piękne, a ja tak bardzo uradowana zostałam z rana, więc to chyba znak że awersja kolorystyczna przeszła mi bezpowrotnie:))) Zresztą, zobaczcie same, jak bardzo cudna jest moja wygrana:

BARDZO DZIĘKUJĘ  OLU!

Pozdrawiam ciepło, i zmykam do truskaw przetwarzania, jest tego trochę...:)

11 komentarzy:

  1. Witaj kochana ;) Fajny post. Bardzo miło i lekko się go czyta. Ja osobiście jakoś nie przepadam za kozami od momentu jak jedna mnie dziabnęła w tyłek :P Tosia to zuch dziewczynka. Torbę wygrałaś boską. Po cichutku zazdroszczę. Buziaczki. Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Madziu:)
    Kozy lubię bo żadna mi jeszcze nic nie zrobiła, w przciwieństwie do pszczół właśnie:> Dzieci moje ciekawe były życia pszczelego niezmiernie, więc zaglądały (i zaglądać póki co chcą), ja tam się nie pcham, choć ciekawi mnie niezmiernie co w ulu bzyczy, więc pewnie niedługo się przełamię :))) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  4. WITAM :)
    Nad morzem było suuuuper! Taki przedsmak wakacji:) Nie wiem czy chciałabyś taką biologicę jak ja ... podobno straszna kosa jestem;)
    Widzę, że u Ciebie już przetworowo. Ja truskawy w tym roku tylko zamroziłam, cenę mają zaporową:( i przetworów nie będzie, własnej uprawy brak.
    Kozule milusie. Ja to kiedyś nawet miałam kozule na stanie inwentarza. Dzieci piły mleko, ja nie bo było błee.
    A Tochna super odważna kobitka jest, ja pszczółki lubię oglądać ale z daleka;)
    Buziaki przesyłam *)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla dzieci to sama radocha, ja sama zagladnelabym do takiej pasieki:))))
    Wygralas rewelacyjna torbe, jej kroj, kolor idealne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Iwonko - hej, hej:)))) Fajnie że już jesteś:)
    Mleko kozie może być, choć preferuję krowie;)
    Kosa nie kosa, ale na zielona szkołę dzieciaki zabrałaś, a to już inny wymiar lekcji!:) Pogodę rzeczywiście trafiliście rewelacyjną, pozazdrościć:) Z pszczołami mamy podobnie, choć szalenie ciekawość mnie rozpiera jak to w "środku" u nich jest, więc chyba jednak zajrzę.P ozdrawiam ciepło:)

    Atenko - Toś dzielna babka, i jak na babkę przystało "wścibska" bywa, to zagląda gdzie może ;))) Torba z myśli mi nie schodzi:)

    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super te kózki.
    torba rewelacja-gratuluje.
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. No kochana do ula to Ty nie zaglądaj bo wiesz :P może być niewesoło ;)ściskam

    OdpowiedzUsuń
  9. KÓZKI PRZESŁODKIE...A TORBA BAJKA!!!!!POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna torba, ja chyba bym sie bała zaglądać do ula.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. To fakt dzieci uwielbiają zwierzęta i moi chłoppcy też szaleją na punkcie kóz, ogólnielubią zwierzęta wiejskie i te niewiejskie.
    Torba bardzo romantyczna, myslę że pasuje do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń