Lato różnie się plecie. Bywa mokre przez co nieco melancholijne.
Bywa słoneczne, radosne,szalone, rozpędzone.
Jest wówczas leniwe, upalne, pachnące wodą z jeziora. Takie najbardziej lubię.
Jest kolorowe, rozbuchane zieleniami, czerwieniami, bielami i żółciami.
Lato to bociany dostojnie szybujące nad dojrzewającymi łanami zbóż.
I ich młode rozpychające się w gniazdach.
Ale dla mnie to przede wszystkim czas zapachów.
Odurzające zapachy ziół wszelakich w ogrodzie i na łąkach pobliskich; te mięty, majeranki, rozmaryn, lubczyk, nawet polne maki czy rumianki...
Cudny zapach mokrej ziemi i igliwia w lesie po deszczu.Taki świeży, ciepły, parujący.
To domowe zapachy pieczonych buł i bułeczek, podjadanych jagód, truskawek, kalarepy.
I zapach lawendy, nieco ciężki, ale niezwykle silny, aromatyczny - ten zapach chyba najbardziej kojarzy mi się z letnimi upałami.
Zapachowo dziś będzie :)
Dziś pokazuję moje pierwsze, jeszcze nieforemne, niewprawionymi rękami czynione.
Ale z lawendy z własnego ogrodu, i pachnącej intensywnie tak bardzo że aż fioletowo przed oczyma :)
Moje wrzecionka maleńkie, pachnące odurzająco i słonecznie. Latem pachnące :)
Koślawe, ale podczas naszej eskapady podlaskiej w samochodzie na kolanach plecione.
Ich zapach towarzyszył nam podczas całej podróży, moje dłonie pachniały długo, miałam wrażenie że cała jestem osnuta zapachem lawendy :)
Takie małe wspomnienie lata zrobiłam, na nadchodzące długie zimowe wieczory.
Jeszcze nie raz wspomnę...
jeszcze nie raz westchnę, zatęsknię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Całe lato oddałaś w tym opisie, aż się rozmarzyłam,w 4 klimatyzowanych ścianach:( i lawendę już poczułam, mmmm .. dziękuję za te chwile - przeniosła się kompletnie na łono letniej natury! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAle się nawdychałam tych letnich zapachów u Ciebie! Ja chcę takie lawendowe wrzecionka zdradź kochana jak je się robi plissss!!!
OdpowiedzUsuńU mnie jeszcze lawenda się znajdzie, nie najpiękniejsza już, ale może się nada. Pędzę ją zrywać bo coś się chmurzy.
Acha.... podróżowałam z Wami wirtualnie po Mazurach, w realu nigdy tam nie byłam więc bardzo dziękuję za taką możliwość poznania miejsc nieznanych.
Pozdrawiam serdecznie:)
Pracę przy lawendzie kocham właśnie za to, że mam potem jeszcze długo wrażenie, że nią pachnę :)
OdpowiedzUsuńIv czekam na fotki
OdpowiedzUsuńbuziole
ps-piekna ta lawenda
Sentimental - dziekuję:))
OdpowiedzUsuńIwonko - na kurs wrzecionkowy odsyłam do Beaty Lipov z Lawendowego domu:) Prosto i przystępnie wytłumaczona metoda plecenia:)
Cieszę się że "wycieczka" się podobała:)
Kasiu - no właśnie, choć w pewnym momencie przechodziłam lekki kryzys zapachowy, za dużo naraz chyba :)
Haniu - fotki wysłane, dzięuję:)