W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





18 lipca 2011

Jedziem dalej :)

Korzystając z okazji, i pięknej aury nadal jeździmy:)
Tym razem obraliśmy kierunek na północno-wschodnie rubieże naszego kraju:)
Padło na okolice Goładpii.
Ale najpierw po drodze jest niewielkie, lecz malownicze miasteczko Reszel.
Swego czasu władze miasta zabroniły stawiania tu domów wyższych od istniejących i o innych dachach niż czerwone. Zaowocowało to jednorodnym widokiem miasteczka, niezwykle malowniczo położonego.
Najbardziej okazałą budowlą jest tu zamek - z niezwykle imponującą bramą wejściową.


I armata, OOOOO! jaka WIELKA!


Cichociemni ;)

Dalej, przemieszczając się malowniczo położonymi szosami, pośród pól i łąk kwietnych,

Uwielbiam maki
dojechaliśmy do Świętej Lipki, miejsca kultu Maryjnego. Sanktuarium jest obecnie remontowane, ale najważniejsze znaleźliśmy w środku.


Dalej droga zawiodła nas




do wsi Stańczyki, słynącej z malowniczych, bliźniaczych mostów. Są jednymi z najwyższych w Polsce (36 m wysokości, 200 długości), pięknie położonymi w przełomie rzeki Błędzianki, którą dzieci poznawały "dogłębnie" :)
Na chwilę zatrzymaliśmy się w Gołdapii, by posmakować tutejszego przysmaku, czyli kartaczy :)
Johny pochłonął z apetytem wielkim DWIE ogromne kluchy -  zaręczam, TE kluchy są naprawdę ogromne!


Po solidnym posiłku, ruszyliśmy dalej , i natknęliśmy się na ciekawostkę we wsi Rapa, w której stoi nic innego jak najprawdziwsza PIRAMIDA!

To grobowiec rodziny Farenheidów, powstał w pierwszej połowie XIX wieku, z fascynacji Barona Friedricha ideą "życia po życiu" - w grobowcu panują warunki sprzyjające mumifikacji ciał.
A my gorąco polecamy usługi młodego przewodnika Daniela (na zdjęciu w czerwonej bluzce), który pięknie opowiedział nam historię rodziny i grobowca:)))
Koniec naszej podróży to Mamerki, niegdysiejsza Kwatera Główna Naczelnego Dowództwa Niemieckich Wojsk Lądowych. Do dziś zachowało się w tej okolicy 30 bunkrów. Szkoda tylko że są tak zaniedbane i zupełnie nie przygotowane dla zwiedzających. Na szczęście dzieciom wystarczy atmosfera tajemniczości i przygody, więc zabawę miały przednią, dodatkowo niezwykle bliskie spotkanie z historią i...

...nie tylko chłopcy lubią "ciężki sprzęt wojskowy"...


Mamerki są położone nad jeziorem Mamry:



A tuż obok jest jeszcze tzw. sucha śluza  Leśniewo Górne. Jest to budowla wzniesiona na Kanale Mazurskim, który miał połączyć Wielkie Jeziora Mazurskie z Bałtykiem. Kanału nigdy nie ukończono, choć istnieją co najmniej dwie śluzy praktycznie ukończone, choć nie użytkowane.Jedną z nich jest właśnie śluza Leśniewo Górne, na której do dziś widać jeszcze niemiecką "wronę" :

I to już koniec naszych wojaży, teraz odpoczywamy, i zbieramy siły na kolejne :)
Dzieci połknęły bakcyla turystycznego, i ciągle dopytują zaciekawione gdzie pojedziemy następnym razem :)
Bardzo mnie cieszy ich reakcja, że mimo niesamowitego tempa, wielu godzin w samochodzie, w końcu zmęczenia, dzieciaki potrafiły świetnie się bawić podczas tych naszych podróży. Były naprawdę dzielne, a co więcej, niezwykle zainteresowane odwiedzanymi miejscami.
Jeśli macie czas, i lubicie zwiedzać i Wy wpadnijcie koniecznie w te strony, na pewno nie pożałujecie.
Być może spotkamy się gdzieś na turystycznym szlaku:)

Pozdrawiam:)

8 komentarzy:

  1. super,tez uwielbiam takie "mobilne" wakacje

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny wycieczka tez lubie takie zwiedzanie.
    Odnosnie poprzedniego postu piekny prezent sobie sprawilas:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ha, byłam w Reszlu i kilku jeszcze miejscach dalej na Mazurach, myślę, że tam wrócę, jak Zuza będzie większa, z zazdrością patrzę na fotografie Twoje i wzdycham do wspomnień :)
    a maki też kocham miłością wielką

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna wycieczka sama bym chętnie pojechała Waszym śladem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny, bardzo dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurde - Stańczyki. No nie - byłaś 3 km ode mnie :-(

    OdpowiedzUsuń
  7. Sylwia - ale heca !!!!! Ale szkoda że nie wiedziałam, ja myślałam żeś Ty warszawianka ;))
    Padam z ciekawości, gdzie mieszkasz,jeszcze na Warmii czy już na Podlasiu??

    OdpowiedzUsuń
  8. szkoda, że nie ma zdjęć tych czerwonych dachów... jak się o czymś pisze, to warto to podeprzeć zdjęciem...

    OdpowiedzUsuń