W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





10 lipca 2011

Kolejność

mam dziś z nią mały problem ... Tyle się działo, że naprawdę nie wiem od czego mam zacząć, chyba jednak spróbuję po kolei, może się uda :)
Zaczęło się jak to zwykle bywa od planów. Tych wakacyjno-urlopowych.
Planujemy krótki urlop. Żeby jednak uatrakcyjnić ten krótki czas jaki mamy spędzić rodzinnie, padło (WRESZCIE!!!!) na "sporty wodne" ;) Wybieramy się bowiem na spływ kajakowy Hańczą ! Doczekać się już nie mogę, a od dziś niecierpliwią się również dzieci. Dziś, chcąc sprawdzić firmę z której zamierzamy wypożyczyć kajaki, wyruszyliśmy w niesamowitą podróż.
I właśnie w tym momencie zaczyna się ten mój problem z kolejnością... Mam tyle do pokazania i opowiedzenia że naprawdę nie wiem od czego by tu zacząć...
Może jednak dziś będzie krótko, bo późna pora już, dzieci padnięte, śpią. Pies szczęśliwy też śpi, czule tuląc się do moich stóp :). moje stopy jednak tez padają... Więc, krótko ale "treściwie"...
Wiadomo że każda porządna wyprawa wymaga przygotowania porządnej wałówki. I przygotowałam, a jakże ;)
Najsampierw focaccia, inspiracja pochodzi z bloga Beaty Lipov  "Lawendowy dom", która polecała focaccię porzeczkową.
Cóż, jako że ze słodkości zaplanowane było co innego, upiekłam focaccię z tego co akurat miałam w domu, czyli z szynką, cebulką i serami: mocarellą i ementalerem, znaczy konkretnie, aczkolwiek bez przesady :). I powiem tylko PYCHA! Polecam, robi się łatwo, szybko i przyjemnie, jeszcze przyjemniej pachnie, rewelacyjnie wygląda a przede wszystkim doskonale smakuje!

Polecam :)
Dla największych głodomorów (a zaręczam nie byli nimi dorośli...), przygotowałam jeszcze bułeczki pszenne:)  Rewelacyjne w smaku, takie jak te tradycyjne sprzed co najmniej dwudziestu lat. Przepis tez wygrzebany gdzieś w necie (nie pamiętam niestety gdzie dokładnie). Niezwykle smaczne, doskonałe w podróż, nie schną, i doskonale pasują do różnych "farszy". Ja podałam je z tegorocznym dżemem rabarbarowo-truskawkowym. 


Na deser upiekłam muffiny z jagodami, uzbieranymi  w sobotę podczas zbierania kurek ( o tym innym razem, spokojnie ;)) Przepis posiadam od lat, podlega różnorodnym modyfikacjom, nie mniej muffiny, za każdym razem są wyśmienite :)


Podczas wizytowania jednego z odwiedzanych dziś miejsc Osobisty skusił się na zakup swojskiej kiełbaski z kramu, a ja dostałam moje ukochane sery (chyba z Korycina??? zapomniałam skąd dokładnie pochodzą, jeśli ktoś się domyśla poproszę o poprawienie). Znam i uwielbiam sery z Wiżajn, te dzisiejsze są bardzo podobne smakowo, doskonale też, te swojskie specjały wpisały się w nasz stół piknikowy :)))




Kawka też była, a jakże :))) I ogórków DUŻO więcej, ale pewne łapki szybciorem poradziły sobie z ilością, choć wcześniej zarzekły się że TEGO to na pewno nie tkną ;P Zniknęło wszystko, i focaccia, i buły, i ser i kiełbasa i ogórasy małosolne... Tylko muffiny ostały się na kolejny postój w podróży, taka ciekawostka...
Wycieczka niezwykle udana, zarówno pod względem krajoznawczym jak i kulinarnym :D
A wkrótce dokładniej POKAŻĘ gdzie byliśmy, bo tymczasem idę ukoić stopy :)

Pozdrawiam ciepło :)


8 komentarzy:

  1. No super, czytam Ciebie na czczo i kiszki marsza graja.
    Uwielbiam spływy.
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ smakowicie wszystko przedstawiłaś :)
    Goszczę u Ciebie nie pierwszy już raz. Poganiałam troszkę po Twoich postach - podoba mi się bardzo u Ciebie :)
    Z przyjemnością będę wracała!
    Pozdrawiam,
    amaggie

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że ja tutaj zasiadłam ze śniadankiem i kawusią bo na głodniaka byłoby ciężko:)
    Ja poproszę o przepis na te buły i mufiny. Nigdy nie piekłam a może warto spróbować.
    z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg relacji.
    Pozdrawiam czule:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pyszności pokazujesz, też poproszę o przepis na te bułeczki pszenne! Za focaccię się też zabierałam, ale jakoś jeszcze nie wypróbowałam.
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mniam, pyszności same! Pozdrawiam i życze udanego wypadu kajakowego:)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i piknie. szczujesz oj szczujesz kobito,a ja tu na diecie jestem.ehhhh masakra :(
    buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko i córko! Jak tu pysznie u Ciebie! Aż się zaśliniłam ;-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hania - najadłaś się już ??? ;) Na spływ zapraszam gdy się już "rozpakujesz" :)))

    ammaggie - witaj i dziękuję :)

    Iwonko - będzie przepis wkrótce, obiecuję :)

    Sunsette - za focaccię się zabierz, polecam:) Przepisy nie tylko na buły wkrótce.

    Madziu - szczuję, choc sama diety potrzebuję:)

    Moniś - sie starałam :)))

    OdpowiedzUsuń