W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





27 lipca 2011

Urodziny

mojej Antoniny:)
Siódme urodziny, więc nie byle jakie:)



 Rośnie nam dziewczę, piękne i bystre. Czas mija, na fotografiach widać zmiany jakie zachodzą. Zmiany, zmiany, zmiany... Nieodłączny atrybut dorastania, życia... A dopiero co...

Dziś "dorosła" jak mawia o sobie. Dziś prowadzi "poważne" rozmowy na niezwykle "trudne" tematy :))
Co wcale nie przeszkadza jej stwierdzić w chwili głębokiej zadumy że: "kosmos może jest wielki, ale ziemia jeszcze większa, bo przecież na niej tyluuuuu ludzi żyje, i jeszcze te wszystkie robaczki" ;)))


 
Taką mamy DOROSŁĄ pannę w domu :) I nawet w wyborze prezentów kieruje się już ową świeżo i stale nabywaną "dorosłością". Juz nie zabaweczki i pierdółeczki (choć wciąż oczka świecą się jasno, na te wszystkie zabawkowe gadżety:), teraz najfajniejszym prezentem urodzinowym jest PLECAK szkolny :)))
Wszystkiego najlepszego córeczko:)))

Spoglądając jak moje dziewczę rośnie sobie, w pełnej nieświadomości swej siedmioletnej "dorosłości", przy okazji przeglądania córkowych zasobów odzieżowych, znowu skąpiec się we mnie odezwał.
Jedna mi powiedziała, że ŻYŁA nawet, bo sama dla siebie chciała ale nie dostała ;))
A mi tak się żal zrobiło części garderoby córczynej i skąpiradło siedzące we mnie nie dało ;)
Bo najpierw była sobie sukienusia. Kolorowa, dziewczyńska bardzo i wygodna.

Los jej był z góry przypieczętowany, jak wiele ciuszków dzieciowych, miał pójść w inne ręce, choć w tej sytuacji bardziej adekwatnym określeniem byłoby: na inny grzbiecik:)))
Oczywiście pójdzie, tylko trochę później, i już nie jako słodka sukienusia, bo tymczasem...

się zrobiła prawie sama, równie urocza spódniczusia :))))
Przerobiłam córczyną sukienkę, jedną z tych ulubionych, dalej będzie cieszyła jej oko, również ciałko, choć już nie grzbiecik, a raczej zadek :)), a jednocześnie wypełni szafkę. Bo dziwnie jakoś ostatnio ubywa ciuszków z Tosinej komody.

Do kompletu, z resztek sukienkowych powstały dwie kwiatkowe gumeczki:


Znaczy szykownie i dziewczęco niezwykle :)) Teraz tylko w tę oczekiwaną podróż wakacyjną się wybierać:))
Chyba pakowanie czas rozpocząć, choc deszcz za oknem nie nastraja optymistycznie i wakacyjnie:)
Papapa:)

7 komentarzy:

  1. Sto lat dla Tosi a raczej Antoniny :)
    fajny pomysł na gumeczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego Tosiu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. sto lat dla tak dużej i "dorosłej" panny :)
    recykling super, szczególnie te gumki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sto Lat dla Antosi!
    Wielu radości i szcześcia, buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepsze życzenia dla Tosi:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sto lat dla Antosi. Pięknie będzie wyglądać w nowej spódniczce i z kwiatowymi gumeczkami na głowie - nie ma to, jak zdolna i kreatywna Mama (nawet jeśli czasami ciut skąpa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdjęcie Tosi w kasku - super! Dołączamy się do życzeń całą familią, z dziećmi, psem, kotami, kozami i pszczołami :)

    OdpowiedzUsuń