W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





26 stycznia 2010

Podkładeczki nie tylko pod kubeczki


Minione dni stycznia spędziłam - te wolniejsze chwile, rzecz jasna:) - na maszynoszyciu. Maszynę starą mam, po mamie. Stara już jest, plącze się czasem, niteczki urywa, taka jest trochę upierdliwa, jednak od czasu do czasu szyje. Toteż wykorzystałam obecną tendencję "szyciową" i wykonałam planowane od dawien dawna podkładeczki pod kubeczki oraz talerze. Wygląda to jak widać, żaden szczyt piękności czy trudności, ale me oko cieszą, nawet jak tak sobie tylko na stole leżą. Nadmieniam iż pikowanie na nich wykonałam!!! Pierwszy raz, krzywo niemiłosiernie, toteż apeluję o wyrozumiałość. Ale zrobiłam! O! Następne będą z aplikacjami.
Tak mnie jakoś wzięło, dzięki niezwykłej uprzejmości pewnej miłej pani, materiałów o charakterze tapicerskim trochę posiadam, toteż mogę podziałać w tym zakresie. Lecz przede wszystkim poćwiczyć maszynoszycie - ciekawe czy w szkole krawieckiej był przedmiot o takiej nazwie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz