W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





7 lipca 2011

Wpadnijcie

do Ziuty Filuty, wpadnijcie koniecznie :))) Bowiem założyła Ziuta po długich namowach i perswazjach swój blog. Się zdecydowała wreszcie! Cicho u Niej na razie, ale zapewniam, będzie się jeszcze działo.
Gorąco polecam ten blog, zaręczam że nie stracicie czasu, a o zdolnościach mej koleżanki wspominałam u siebie już nie raz, teraz będziecie mieli okazję przekonać się o nich sami :))) Przyjmijcie Ją ciepło:)

Tymczasem u mnie odbyło się pierwsze cięcie lawendy. Na razie zebrałam niewiele, kolejne krzaczki ciągle czekają, i jeszcze trochę poczekają, bo pogoda nam się zepsuła :( Nie lubię deszczowego lata, a na takie chyba się tegoroczne zanosi... Szkoda., ja jednak preferuję lato upalne, gorące, pachnące, obecne jest zimne, skisłe i smutne :> Jednak ciągle tli się we mnie jeszcze nadzieja, może się coś się jeszcze zmieni ?






Na koniec donoszę iż syn nam się posypał. Zgubił chłopak dwie dolne jedynki. Wypadły zębole już dawno, bo jeszcze 26 maja, a ja zapomniałam o tym jakże doniosłym fakcie donieść. Taki miałam niebanalny prezencik na Dzień Matki ;))) Wyrastają nowe zębiska, w charakterze dwóch łopat do wypieku chleba, a kolejny szykuje się do eksmisji :) Sypie nam się młodsze dziecko, i dobrze mu z tym :)))
Tochna wręcz przeciwnie, ząbki ma charakterne i zaparcie tkwią na swoich dotychczasowych miejscach, i nic nie robią sobie z nerwowego Tosiowego sprawdzania: ruszają się już, czy wciąż jeszcze nie ??? 
I ponownie pojawił się miedzy rodzeństwem problem "sprawiedliwości", bo skoro Tosia jest starsza, to przecież te zęby właśnie JEJ powinny jako pierwszej wypadać... i gdzie tu sprawiedliwość? Faktycznie, znowu ta wstrętna "sprawiedliwość" zawiodła na całej linii, ech życie... ;P

Pozdrawiam miło:)

11 komentarzy:

  1. Pikna lawenda. Zaraz wpadam do Ziuty,a Ty kochana wpadaj do mnie do nowego bloga :) Nie żegnam się z Wami. Nie będzie laprovence,ale będę na nowym i będę Was odwiedzać. buziole

    OdpowiedzUsuń
  2. Lawendę zbierałam dzisiaj i ja. U nas na odmianę grzało dziś niemiłosiernie. Ledwo żyję, nie wiem tylko czy z upału czy z nadmiaru prac ogrodowo domowych. Bo przecież jak nie leje to prać i plewić trzeba.
    A Wróżka Zębuszka Was odwiedziła w związku z wymianą uzębienia?
    A jeszcze uprzejmie donoszę, że Twój przepis na pitę wykorzystałam wczoraj na pizzę. Nadaje się świetnie do pieczenia na kamieniu.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Madziu - nie omieszkam, nie mniej klimaty lawendowo-prowansalskie bardzo mi odpowiadały :)

    Iwonko - zazdraszczam pogody, ja wolę gdy grzeje! Zębuszka była, co więcej w domysłach i sugestiach synowskich było zastrzeżenie "teraz to już chyba szeleszczące pieniążki będą" ;))) I były :)
    Ha, ja kamienia nie mam, i nawet nie pomyślałam o takim wykorzystaniu ciasta pitowego, wcale niezły pomysł :)))

    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna lawenda i dekoracja a wróżka zębuszka już była?

    OdpowiedzUsuń
  5. Olu - była, była, bez niej nie da rady przecież ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja bym chciała mieć jeszcze mleczaki i w perspektywie 3 zdrowe zęby-ale się rozmarzyłam

    OdpowiedzUsuń
  7. Haniu - ja też bym chciała :P Jutro czeka mnie kolejna wizyta u "wróżki zębuszki" w wersji dla dorosłych i leczenie kanałowe :P Pomarzmy sobie zatem razem, w kupie raźniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. o jak to musi być fajnie mieć własne lawendo-kosy:p

    OdpowiedzUsuń
  9. No i wszystko jasne, miałam rację podejrzewając Ciebie. Jutrzejsze leczenie kanałowe to czysta pieszczota w porównaniu z tym, co ja Ci zrobię, jak cię złapię...

    OdpowiedzUsuń
  10. Iva, Kuba ma 12 lat i jeszcze kilka mleczaków :) więc niech się Tosia nie martwi - taki jej urok

    na lewendokosy muszę się na działkę wybrać, ale najpierw mamy zapytam czy warto, skoro ostatnio mało słonka było

    a teraz idę na tego nowego bloga zajrzeć
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. Anitko - w donicach tez rosną :)

    Ziuta - alem się bojam ;)))Lepiej kciuk trzymaj o 15.00!!!

    Kasia - idź, na lawendę! Teraz pora jej kwitnienia, deszcz nie deszcz, kwiat jest :)
    Jednak zębami się martwię trochę, bo dentystka podejrzewa u Tosi wyrzynanie się stałych ZA mleczakami :( Więc rwać trzeba będzie, a ja nie chciałbym żeby się zraziła zaraz na początku "przygody" z dentystami:P Oby coś sie ruszyło w tej kwestii...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń