Rozpoczęłam niezwykle intensywne przygotowania do świąt. Nareszcie :>
Dotąd ten mój czas przeciekał przez palce. Jakiś taki mało treściwy był, niby coś się robiło, coś się działo, coś przygotowywało... Jednak ciągle mało.
Miniony tydzień przyniósł zmiany.
Mam już przygotowane pierogi na wigilię, z kapustą i grzybami. Mam również wyproszone przez rodzinkę pierogi z mięsem na kolejne dni świat :)
Dziś piekłam paszteciki na wigilię pracową, zaraz zabieram się za paszteciki na świąteczny stół domowy.
Pochodzę z rodziny w której podczas wigilii zajadaliśmy się zupą grzybową, więc tak naprawdę paszteciki będą na kolejne dni świąteczne. Inna sprawa że barszczyk będzie na wigilii u teściów... Tak, tak, mamy DWIE wigilie z racji zamieszkiwania naszych rodzin w jednym mieście. Czeka nas zatem wariactwo zupełne :)
Wczoraj na świetlicy zorganizowałam kolejne warsztaty świąteczne. Uczestniczące w nich panie przygotowały piękne stroiki z gałązek świerkowych na swoje stoły.
Świetne w całym przedsięwzięciu jest to, że kobietki mogą spotkać się, pogadać o tym i owym, oraz spędzić czas z pożytkiem dla... siebie :)))
Fajna sprawa.
Za to koniec tygodnia zakończyłam z własnymi dziećmi hucznie :)))
Z racji trwającego w Olsztynie Kiermaszu Świątecznego, Urząd Miasta przygotował mnóstwo atrakcji dla swoich mieszkańców, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci :). I my tam dziś pojechaliśmy :)
Mimo mrozu bawilismy się wyśmienicie.
I choć Janko początkowo nie chciał skorzystać z żadnej proponowanej zabawy, w końcu jednak się przełamał, szczególnie że zobaczył jak doskonale bawi się jego siostra i spotkany kolega :)
Najpierw Toś jako pierwsza i ta DZIELNIEJSZA przejechała się ciuchcią, maleńki pociąg, a tyle frajdy :)
wreszcie Janke się złamał :) Nie wytrzymał, i zasiadł godnie w mini wagoniku, i pooooojechali :)
Podobne opory synu wykazywał przy karuzeli. Też się zaparł że on nie, dopiero widok Tochny na cudnym koniku spowodował zmianę jego planów:) Jednak nie obyło się bez słynnych w naszej rodzinie UKŁADÓW - bowiem syn zastrzegł sobie że, owszem wsiądzie na karuzelkę, ale tylko wtedy gdy mama pojedzie razem z nim :). Tak dzięki własnemu dziecku, ja mogłam sobie przypomnieć szczenięce lata - FANTASTYCZNIE! Szczególnie że sama karuzela była bardzo klimatyczna, taka staroświecka:) No i te konie!
A potem trafiliśmy do Bajkowego ogrodu :)
Bo naprawdę był jak z bajki, tej o Królowej Śniegu.
Napatrzeć się nie mogliśmy na cudne rzeźby lodowe, podświetlone delikatnym białym światłem, precyzyjne wyrzeźbione... spójrzcie sami:
Jeden z filarów bramy do "Bajkowego Ogrodu"
Zimowe krzewy...
i śnieżynki...
nie mogło zabraknąć również ławek :)
a tu już sanie Królowe Śniegu :)
i jej zaprzęg konny, spójrzcie na te detale!
A pożegnał nas sam Mikołaj Kopernik :)
Jesteśmy już w domu.
Właśnie skończyliśmy pić gorące, rozgrzewające kakao...
Jaś pyta czy wracamy do psów :>
Cóż, ja się już nie wybieram, dobrze mi przed kominkiem:)
A jutro... ciąg dalszych przygotowań:)))
Pozdrawiam cieplutko
Auuu to takie cuda lodowe sa u Ciebie. Auuuuu-pikne moja kochan pikne.
OdpowiedzUsuńNo i jak to dobrze mieć starsza odważna siostrę.
Ja tez chcę na karuzele-zabierzecie mnie kiedyś?
buziolki w noch
No co, ja naprawde nie chcialam. Tak wyszło. Co miałam tej wrózce powiedziec, że takiego domu nie chce.
OdpowiedzUsuńNo wstyd mi normalnie.
Przynajmniej weźmiesz maluchy i bedziesz miała gdzie przyjechac
jakie cudowne lodowe rzeźby! a na karuzeli bym pojeździła ,oj taaak
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje czytadła - z taką swobodą piszesz :) Zazdraszczam rzeźb lodowych i zdecydowanie psiego zaprzęgu, chociaż sama też bym się nie załapała :)
OdpowiedzUsuńAle pięknie;-)
OdpowiedzUsuńWojtek orzekł, że to nie Mikołaj Kopernik, tylko bałwan. Bałwany są białe, a Mikołaje czerwone, czyż nie???
OdpowiedzUsuńSciskam Ciebie swiatecznie z kolenda w tle!! Niech te Swieta beda dla Ciebie magiczne!!!
OdpowiedzUsuń