W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





19 lutego 2010

Dzieciowo

Jakis czas temu miałam to zamieścić, ale jakoś zapomniałam, pamięć mi ostatnio szwankuje, starość, czy inne licho?

Otóż dzieciecia me chorują już drugi tydzień, jako że mocno zaczynały juz świrować w domowych pieleszach, w minioną niedzielę postanowiliśmy udać się z nimi do MIASTA ( nie byle jaka atrakcja, hehe:), jako że wydobrzały nieco, więc heja i w drogę. Po zaparkowaniu naszego pojazdu i wygramoleniu się całej rodziny, spacerowym krokiem udaliśmy się na starówkę do ciastkarni.
Jak wszystkim wiadomo, niedziela upływała pod znakiem serc wszelakiej maści, rozmiarów i rodzajów, my takze postanowiliśmy to uczcić stąd nasza eskapada.
Jakoś tak niemal u celu, małżonek mój stwierdził zaaferowany wielce że chyba auto niezamknione stoi, więc kurcgalopkiem cofnął się aby rzecz ustalić i ewentualnie naprawić.
Ja z dziećmi krążyłam po starówce czekając na małżonka a dzieci rozglądały się ciekawie dookoła.
I oczywiście komentowały... Choć głównym komentatorem był Janko oczywiście, Tosia tylko wywracała oczyma słysząc co jej brat ma do powiedzenia:)

Jaś: Mamo, bo ja głodny jestem...
Ja: zaraz przyjdzie tata i pójdziemy na ciacha
Jaś: Ale ja głodny jestem na obiad (obiad dziecię zjadło w domu),
Ja: Przyjdzie tata, pomyślimy
Jaś:Głośno (a głos ma że hoho) Mamo, tu jeść dają!!!! Idziemy!!!!
(nie wspomnę uśmiechów i komentarzy mijających nas ludzi:)
Ja: Synku, poczekamy na tatę,
Jaś: (smętnie) No dobra...Ale pić mozes kupić!
Ja: (twardo) czekamy!
Jaś: Mamo!!!!! Tu jest PICIOWNIA!!!!
Ja: ogłupiałam na sekund kilka...
Jaś: no to kup picie!!!
Ja: No nie, bo czekamy przecież

Po chwili

Jaś: Mamo tu jest lodownia, ciastkownia i piciownia, wchodzimy!!!
Ja: No dobrze ( właśnie nadchodził mąż z którym bądź co bądź również mieliśmy spędzić walentynki:)

Oczywiście wszystkie potrzeby dzieci były zaspokojone, łącznie z obiadem - poszliśmy na naleśniki, najfajniejsze z naleśników były zabawki (Jaś: Mamo tu jest jak u wujka Mc Donalda!)

W minioną środę Jaś wpada do mnie do kuchni zaaferowany:
Mamo, musis psyjść do nas do pokoju i zobacyć jaki dom dla lalek zbudowałem!
To jest świetne, mamo, zobacys, to EKSCYTUJĄCE!!!!

Pojęcia nie mam gdzie dorwał TO słowo! Nie mniej w ustach niespełna czterolatka brzmi nieźle.

W sobotni poranek schodzę z sypialni, Jaśko się strasznie ucieszył, przybiega do mnie z taką oto informacją:
Mamo, ja zrobiłem bąka z kleksem i tata powiedział że jestem chory!!!
Ja, ojej, a na jaką to chorobę?
Jas: Chorobę ocną, mamo!

A Tosia spytacie?

Tonia wchodzi do pokoiku który dzieli z bratem i stwierdza autorytatywnym tonem:
- moj boże, a coś ty tu dziecko nadziałał?
albo
- Jaś, sil do ciebie już nie mam, a język do pasa;
lub
-dziecko ty nie świruj bo to się kiepsko dla ciebie zakończy, a nos będziesz miał płaski

Potrafi też przyjśc do mnie, gdziekolwiek sie wtedy znajduję, i STRASZNIE umęczonym głosem stwierdzić:
-Wiesz mamo, ten twój syn to ma TAKIE pomysły, że ja już normalnie wysiadam...

Czy ja naprawdę tak mówię?????!!!!!!

Tym optymistycznym akcentem żegnam sie do niedzieli. PAPA:)))

1 komentarz: