W szafie zmieści się prawie wszystko. Pojemna jest i pękata.
W mej szafie stoi kufer pełen wspomnień.

Szafę mogę zamknąć na klucz i zapomnieć. A potem znów otworzyć i uśmiechnąć się.
Jeśli czasem zapłaczę, to z szafy wyciągnę błękitne chusteczki, wytrę łzy i w końcu przebaczę.

W mojej szafie mogę się schować, zniknąć.
Szafę mogę przemalować i zapełnić miłością, nadzieją i szczęściem.
W szafie zawsze mogę wszystko od nowa poukładać.
Zatem zapraszam - właśnie otwieram swoją ciągle jeszcze niepoukładaną:
Szafę malowaną





13 lutego 2010

Kłólik

Jańcio - na cześć synka, szczupły niezmiernie bo znowu szyty na czuja:), naprawdę potrzebuję dokładnych wymiarów, ale to za jakis czas. Na razie prezentacja:


 

A zeby nie było że tylko ja coś "tworzę" przedstawiam ostatnie DZIEŁA mych dzieci:
 
To sad, z drzewa spadają nawet jabłuszka:), muszę sie pochwalić, bo Tosieńka miała dotąd awersję do prac plastycznych, a tu dziecko stworzyło takie bajecznie kolorowe cudo - bez mojej pomocy! Pomysł i wykonanie całkowicie samodzielny. Ach, a drzewka mają nawet czapeczki, żeby im śnieg i deszcz na głowy nie padał:)))

 

a to dzieło Jasia, jakby ktos nie rozpoznał  (choc to dla mnie niezrozumiałe:))) to jest to oczywiście
KOMBAJN (praca udoskonalona przez Tosię która dorysowała okrąglutkie kółeczka).



A to MY - RODZICE 
W ręku tato trzyma wielką siatkę z lizakami.
Postacie narysowane przez Tosię, lizaki to juz inwencja Jasia - strasznie uzależnionego od słodkiego, niestety. A to niebieskie pod nami to fotel, żebysmy sie nie zmęczyli trzymaniem ciężkiej torby lizaków - również inwencja Jasia:))

Musicie przyznac że jest się czym chwalić? Takie talenta ponadto trzeba podtrzymywać i rozwijać, więc juz myślę że za parę miesięcy zjawimy się chyba w pałacu młodzieży i staniemy przed wyborem różnych kółek zainteresowań. 
Wiemy, że Tosia ma dryg do tańca, ale tez zacięcie teatralne na które zwróciła juz uwagę w zeszłym roku jej przedszkolna wychowawczyni, Jaś z całą pewnościa potrzebuje przede wszystkim zajęć pełnych dynamizmu, na sport jest jeszcze zbyt mały, ale muszę poszukać czegoś gdzie bedzie się mógł bezpiecznie wyżyć, wybiegać i wyskakać. to żywe srebro, ciągle w ruchu, nawet jak "stoi" to tak naprawdę ciągle podskakuje... Muszę kończyć, bo "żywe srebro" nabiło sobie guza, pewnie nie ostatniego tego dnia...

2 komentarze:

  1. Jańcio świetny! :-))
    Kolejnych już nie musisz szyć "na czuja" ;-)
    A rysunki dzieciaczków bardzo "uśmiechowe".

    OdpowiedzUsuń
  2. lepsze, domyslam sie ze cos czeka na poczcie, a nie mialam kiedy zajrzec:)) Wobec tego znikam.

    OdpowiedzUsuń